- Kimberly, spokojnie... Tak... Tak, wiem... Kimber... Ale posłuchaj mnie... Tak, wiem, że się denerwujesz... Tak, w pełni masz do tego prawo, ale to nie jest nic dziwnego... Nie panikuj... Wrzuć na luz... Kimberly... Kimberly... Do jasnej cholery ogarnij się dziewczyno! - krzyknęłam i po drugiej stronie telefonu zapadła cisza - To jest normalne. Rozumiesz? No, to teraz lepiej pomyśl co na siebie założysz, pierwsze wrażenie kochana! - Scott zaczęła coś bełkotać, więc postanowiłam przerwać tą rozmowę i dokończyć ją w cztery oczy, kiedy zobaczymy się na basenie - Dokończymy ten temat po południu, papa, buziaki! - pożegnałam się po czym rozłączyłam rozmowę.
"Świat staje na głowie..." - westchnęłam pod nosem i wróciłam do chłopców, a raczej chłopca, bo nie widziałam nigdzie mojego kuzyna, który jak się okazało po usłyszeniu pomysłu z gotowaniem, od razu opuścił mój dom i pognał do swojego.
- Zostaliśmy saaamiii... - przeciągnął Niall.
- No, masz rację - pokiwałam głową - idealnie by... - nie dokończyłam bo chłopak mi przerwał.
- By? - zabawnie poruszył brwiami.
- By zamówić dwie duże pizze - wyszczerzyłam się i poklepałam dłonią po brzuchu - zjadłam tylko jogurt na śniadanie, a to było ponad dwie godziny temu - ułożyłam usta w podkówkę.
- Znam lepsze zajęcia dla par, ale to też brzmi dobrze - zaśmiał się - podaj numer do pizzerii - poinstruował.
Podyktowałam Horanowi szereg cyfr i po chwili składał już zamówienie.
- Czterdzieści minut. - powiadomił.
- Tak długo? - rozczarowałam się.
- Bywa - zrobił smutną minę i rozłożył ręce w geście bezradności.
- Więc mamy czterdzieści minut... - zastanowiłam się - możemy iść do sklepu po picie.
- Musimy? - jęknął.
- Wolisz popić pizzę colą czy wodą niegazowaną?
- Ech... chodźmy - westchnął i wstał z kanapy na której siedzieliśmy.
Po pięciu minutach gadania Nialla o tym, że może prowadzić samochód, w końcu się zgodziłam i dotarliśmy do sklepu autem. Gdy weszliśmy do ogromnej hali, na której było pełno regałów, w których można było się zgubić, od razu otoczyły nas tabliczki z informacjami o "niesamowitych" przecenach i okazjach.
- Niall, chodź, chcę jak najszybciej wrócić do domu - pociągnęłam chłopaka za rękaw.
- Ale to jest czteropak zupy w puszcze za jedyne 4$! - ucieszył się.
- To mówi samo za siebie, że lepiej nie jeść tej zupy - popatrzyłam na niego wymownie.
Po kilkunastu postojach Horana przy różnych półkach i wystawach wreszcie dotarliśmy na dział z piciem, w którym jak się okazało był też jakiś znajomy Nialla.
- Niall?! Stary, kopę lat! - usłyszałam głos bruneta.
- Fabian?!
Chłopcy zrobili niedźwiadka i odpowiedzieli mi historię jak to oni się dobrze bawili w poprzedniej szkole i jacy byli z nich dobrzy przyjaciele. "Ta, jakby byli z nich tacy bff to by nie krzyczeli kopę lat! " - pomyslałam - "ja i Kim nawet jakbyśmy chodziły do innych szkół to nie urwałybyśmy przyjaźni" - kontynuowałam przemyślenia.
- No, no, Horan, masz bardzo ładną dziewczynę - te słowa wyrwały mnie z "mojego świata", ale udałam, że ich nie słyszę, bo wnikliwie studiuję etykietkę jednego z napojów.
Chłopcy porozmawiali jeszcze dosłownie trzy minuty, po czym znów szarpnęłam za rękaw koszulki mojego chłopaka, mówiąc mu, ze musimy już jechać.
Niall i Fabian pożegnali się, ale wcześniej umówili na piwo, na której jak to stwierdził brunet "muszę koniecznie być zaproszona". Pomachałam chłopakowi i razem z Horanem ruszyliśmy w stronę kas.
*
Gdy weszłam do szatni Kimberly siedziała na jednej z ławek w szatni wpatrzona w telefon.
- Cześć! - krzyknęłam jej do ucha po czym odsunęłam się od głowy szatynki i zachichotałam.
- Nie rób tak! - oburzyła się.
- Co tam przeglądasz? - spytałam otwierając moją szafkę.
- Sklepy z ciuchami - odpowiedziała nie odrywając nawet wzroku od ekranu.
- Akurat teraz?
- Od trzech godzin to robię!
- Po co? - zdziwiłam się.
- Kazałaś mi się dobrze ubrać na sobotę.
- Kim... Masz dużo ładnych, skromnych sukienek - popatrzyłam na nią - to kolacja z rodzicami Harrego, nie rewia mody.
- Ale... Oni muszą mieć o mnie dobre zdanie!
- Nie ma żadnego "ale" - pogroziłam palcem - Chcesz by mieli dobre zdanie o tobie? Bądź sobą - podeszłam do niej i dłonią rozczochrałam jej włosy, a ona pokiwała głową na tak.
Gdy już byłyśmy gotowe, przeszłyśmy z szatni na nieckę, na której chłopcy już rozgrzewali się przed wejściem do wody. Jeden za drugim leżeli na materacach i robili przeróżne typy brzuszków, ukazując przy tym wszystkie mięśnie brzucha. Nasi pływacy prezentowali się na prawdę bardzo dobrze, ale mimo to, żaden z nich (oprócz Maxa) nigdy ani mnie ani Kim się nie podobał. Jest to pewnie spowodowane tym, że jesteśmy jak jedna wielka rodzina, zarówno zawodnicy jak i trener.
Spojrzałam w stronę materaca na którym leżał Max.
- Nie odzywa się do mnie od paru dni - powiedziałam do przyjaciółki wciąż spoglądając na ćwiczącego chłopaka.
- Z jednej strony: ma powód, z drugiej: tak na prawdę nic mu nie zrobiłaś, bo w końcu o nic nie spytał i nic ci nie wyznał - Scott wzruszyła ramionami.
- Masz rację - westchnęłam - Samo się wyjaśni, prawda? - uśmiechnęłam się słabo - Mimo wszystko, zależy mi na dobrych kontaktach z nim.
- Matulu.... - jęknęła nagle Kim.
Spojrzałam pytająco na dziewczynę.
- Ja się boję spotkania z rodzicami Harrego! - marudziła - Mam poznać się z jego rodziną, podczas gdy swojej nawet nie powiedziałam, ze mam chłopaka!
Na słowa Kimberly uderzyłam dłonią w czoło.
- Zapraszam do wody! - krzyknął trener z oddali, na co wszyscy zaczęliśmy iść w stronę słupków startowych.
-Patrzcie kto do nas powrócił! - kontynuował mężczyzna - Córka marnotrawna - zaśmiał się i objął ramieniem dziewczynę stojącą obok niego.
- Natalie!
____________________________________________________
W końcu dałam radę coś napisać! Nawet nie wiecie jak się cieszę! :D
Teraz na tygodniu mam dużo zajęć i dużo rzeczy do zrobienia do szkoły i nie mam kiedy pisać :(
Mam nadzieję, że zbyt dużo Was ode mnie nie uciekło haha :D <3
Jak widzicie mamy dwie nowe postacie - Natalie i Fabiana - jak myślicie, co wniosą do opowiadania? Raczej są pozytywnymi czy negatywnymi bohaterami? Piszcie w komentarzach! :*
Tak na koniec (powtórzę się) - staram się dodawać rozdziały tak często jak mogę, ale raczej będą one (jak na razie) dodawane w weekendy :( co oczywiście nie oznacza, że jeśli będę miała chwilę czasu na tygodniu to czegoś nie "naskrobię" :3
Do następnego! <3
xoxo
YOU ARE READING
• believe me • [niall horan fanfiction]
FanfictionNie cierpię go! Nie przepadam za nim. Może... Nie jest taki zły?