- Foster?
- Jestem.
- Coś nieprawdopodobnego. Pan Foster pojawił się w szkole. - nie obyło się bez uszczypliwego komentarza pani Cramb - Och, to nie wszystko. Panna Water i Scott również są obecne? - jej wzrok spowodował ciarki na całym ciele - Jutro cała trójka odpowiada z materiału z ostatnich dwóch tygodni.
- Ale.. - próbowałam coś odpowiedzieć, ale nie dała mi dojść do głosu.
- Jakie ale?! Nie było cię dwa tygodnie i masz czelność się wykłócać?! - mam przechlapane.
- Nie wykłócam się.
- Wstań jeśli masz zamiar coś do mnie powiedzieć!
Czułam, że moja cierpliwość wisi na włosku.
- Niewychowane bachory! Myślą, że jak uprawiają jakiś sport to mogą przestać się uczyć?! Phi! Pojechała sobie taka do Europy na dwa tygodnie, nic nie robiła i jeszcze będzie pyskować do nauczyciela!
- Co?! Nic nie robiła?! Jak pływaliśmy po parę kilometrów dwa razy dziennie to jest dla pani nic?! - Jake nie wytrzymał.
Klasa umilkła. Stałam przy swojej ławce nie wierząc nadal, że Jake zaczął wojnę z Cramb. Tak, wystarczy się jej sprzeciwić trochę dosadniej i to już jest jak wypowiedzenie wojny. Spojrzałam na drugi koniec sali gdzie siedziała Kimberly. Była tak samo zdziwiona jak ja.
- Jake Foster, do dyrektora! Natychmiast! - Cramb wskazała palcem na drzwi - A wy otwierać podręczniki i czytać tekst ze strony 130! - rozkazała po czym opuściła salę razem z Fosterem.
*
Gdy tylko zadzwonił dzwonek wybiegłam z sali i zaczęłam rozglądać się za Jakiem. Trener pracuje w naszej szkole, jako wuefista, więc pewnie też został wezwany do dyrektora. Jeśli tak - lepiej dla nas - będzie bronił swojego zawodnika. Wyjęłam telefon by napisać do Kimberly, nie zwracałam uwagi na to co dzieje się przede mną.
- Poruszasz się jak zombie. - uniosłam głowę znad telefonu i ujrzałam tors Horana.
- Prawdziwy komplement XXI wieku.
- Ciesz się, że nie pachniesz jak zombie. To było by gorsze. - powiedział nie patrząc nawet na mnie, tylko skupiając całą uwagę na paczkę chipsów, którą trzymał w ręce.
- Och, no to mam powód do dumy.
Spojrzałam nerwowo na wyświetlacz komórki. Kim odpisała, że stoi pod drzwiami gabinetu dyrektora i usłyszała, że Jake nadal tam jest i na razie nie zanosi się na to, że miałby szybko stamtąd wyjść. Świetnie...
- Zombiaczku, co ty taka nie "w sosie"?
- Jake pokłócił się z Cramb. Jest u dyrektora.
- Ty się ciesz, że on jeszcze żyje! Ta kobieta jest strasz...
Nie dokończył, bo nagle odwrócił się i przytulił mnie mocno do siebie.
- Amm... Niall, wszystko jest fajnie i w ogóle, ale ledwo oddycham.
- Cicho, improwizuj.
- Postaram się, tylko daj mi więcej tlenu.
- Okej, poszła.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Rebbecę razem z "orszakiem".
- Serio? Unikasz jej teraz? - spojrzałam na niego z politowaniem.
- No bo co ja mam zrobić, jak ona nadal się będzie do mnie kleić!
- No to skoro nadal będzie, to po co było mówić, ze chodzimy?! Teraz połowa damskiej części szkoły chce mnie zjeść! - zaśmiałam się.
CZYTASZ
• believe me • [niall horan fanfiction]
FanfictionNie cierpię go! Nie przepadam za nim. Może... Nie jest taki zły?