- Wiesz, trudno jest mi pojąć fakt, że nie wybrał lepszej - rzekłam.

- Każdy by chciałby być na miejscu Zayn'a i choć w połowie być obdarzonym przez Ciebie jakimkolwiek uczuciem.

- Zayn... jest specyficzny - odparłam. - Niby normalny, ale też i nienormalny - parsknęłam śmiechem.

- No to pasujesz do niego w cholerę - stwierdziła. - Gotowe - oznajmiła, klaszcząc w dłonie. - Dziewczyny?! - krzyknęła głośno, jednocześnie wołając Ashley, Kendre i Brayley oraz matkę Zayn'a i Waylihę, które przyszły dosyć niedawno. - Patrzcie i podziwiajcie - uśmiechnęła się szeroko, gdy wszystkie weszły do sypialni. Reakcja każdej z nich była niemalże identyczna : oczy o mało co nie wychodziły im na wierzch, a usta przypominały literę „O". Uśmiechnęłam się lekko.

- Wyglądasz cudnie! - pisnęła Ashley podekscytowana. - Idealnie, tak... klasycznie, ale i seksownie...

- Mój brat ma szczęście - odezwała się cicho Wayliha. Ona również wyglądała pięknie, zresztą jak one wszystkie.

- Jeszcze welon! - przypomniała sobie Ashley, podbiegając do pokrowca leżącego na łóżku. Delikatnie uniosła biały welon z diamentową przypinką. Dziewczyna wpięła ją ostrożnie w moje rozpuszczone włosy. - Teraz jesteś naprawdę gotowa, aby zostać żoną Zayn'a Malika.

~ Zayn's P.O.V ~

Cholera to było mało powiedziane, jak się czułem, gdy prowadziłem auto, kierując się prosto do kościoła. Mieścił się on na krańcach Londynu, z dala od ludzi i wścibskich paparazzi. Dopilnowałem, aby tego dnia dano mi i Clairy chwilę wytchnienia.

Gdy zaledwie dziesięć minut później ujrzałem niewielki kościół, gula stanęła mi w gardle, której nie mogłem przełknąć.

To było to. Za kilkadziesiąt minut miałem przestać być sam i ożenić się z najpiękniejszą kobietą na świecie.

- Witaj Zayn'ie - przywitał się ze mną formalnie Ojciec Norman. Goście już zbierali się na zewnątrz, rozmawiając ze sobą i wesoło się śmiejąc. Nie mogłem się uśmiechnąć, bo byłem zbyt zestresowany zbliżającą się uroczystością.

- Dzień Dobry Ojcze Normanie - uścisnąłem jego dłoń i zostając zmierzonym wzrokiem przez wszystkich, razem z Davidem, Jawaadem i Jackiem weszliśmy do kościoła. Wnętrze było ładnie przystrojone, a w powietrzu unosiła się woń świeżych kwiatów i pomarańczy. Wszystko było na swoim miejscu, jak tego chciała Clairy.

- Jak się masz? - zapytał.

- Koszmarnie - zaśmiałem się nerwowo.

- Będzie dobrze, Zayn, Bóg jest razem z Toba w tej chwili i dopilnuje, aby wszystko poszło należycie.

- Na to liczę - odparłem z lekką drwiną. Nigdy nie wierzyłem w Boga i rzadko bywałem w kościele. Jego widok zniechęcał mnie i nie lubiłem w nim przebywać.

Cóż, teraz mus to mus.

- Za ile będzie Panna młoda? - zapytał.

- Powinna być za jakieś dwadzieścia minut - powiedział za mnie David.

Czas leciał nieubłagalnie szybko. Niby wyczekiwałem, aż w końcu zobaczę swoją księżniczkę, ale... kurwa, bałem się najgorszego : że Clairy mnie odrzuci w ostatniej chwili. Nie zniósłbym, gdybym ponownie ja stracił. Ta maleńka dziewczyna zawładnęła moim sercem i zagnieździła się w nim na dobre. Nareszcie znalazłem kogoś, kto mnie rozumiał, kto nie wyciągał pochopnych wniosków na mój temat i był dla mnie podporą. Clairy spełniała wszystkie te warunki i dawała mi jeszcze więcej. Była moim aniołem.

Little Daddy's GirlWhere stories live. Discover now