Rozdział 2:

6.2K 380 23
                                    



- Wsiadaj! – powiedział popychając mnie do czarnego terenowego auta. Wskoczyłam i usiadłam przy oknie. – Posuń się, sama tu nie siedzisz.. – warknął, a ja szybko przesunęłam się na drugą stronę. Kiedy wszyscy byli zajęci zapinaniem pasów i pisaniem sms-ów postanowiłam uciec. ( przynajmniej tak myślałam.)

Nacisnęłam klamkę. Drzwi otworzyły się, a ja szybko chciałam wyjść, lecz ....

 ,, kolega obok utrudnił mi to"

- Ty suko! – pociągnął mnie w swoją stronę i uderzył. Znów płakałam.

- Matko jak to boli... - wyszeptałam cicho.

- Jakbyś nie miała głupich pomysłów zabolało by mniej. - ,,cholera usłyszał" i znów przyłożył mi z liścia.

- Dobra Nathan dosyć! – krzyknął chłopak z przodu. Odsunęła się od niego i chciałam usiąść tam gdzie wtedy, lecz to było nie możliwe.

- Nie wierć się! – warknął znów wyciągając telefon. – Zaraz usiądziesz na kolanach.

- To mnie puść idioto! To boli. – wykrzyczałam mu w twarz. Mój nadgarstek był tak ściśnięty, że ledwo go odczuwałam.

- Jak ty do mnie powiedziałaś? – wzmocnił uścisk.

- Nie waż się jej uderzyć. – usłyszałam warknięcie zza kierownicy.. W sumie to dobrze, że jest tu jeden normalny.. – pomyślałam.

- Doigrałaś się... - złapał mnie za biodra i posadził na kolanach. Przełożył mi jedną nogę na drugą stronę, tak, że teraz siedziałam na przeciwko niego.

- Zajebiście.. – burknęłam, krzyżując ręce na piersiach. Popatrzył na mnie i znów w komórkę.
Nagle. Cholera! Samochód ostro zahamował i wpadłam prosto na niego.

- Mmmmmmm - odepchnęłam się lekko od siedzenia, widząc, że chłopak mruczy mając mój biust na twarzy.

- Spieprzaj. – warknęłam.

- To ty na mnie wpadłaś. – zaśmiał się. Nie odpowiedziałam i chciałam zejść.. – O, przepraszam, a ty gdzie.. – złapał mnie w tali.

- Powiedzcie mu żeby mnie puścił!– przewróciłam oczami.

- No nie wiem, a co będziemy z tego mieli. – zaśmiał się kierowca.

- A czego chcesz? – warknęłam.

- Powiesz nam coś o sobie.. – rzucił ten drugi, który do tej pory się nie odzywał.

- Niech będzie. – westchnęła. Nareszcie mogłam zejść i usiąść obok. – No więc.. a.. mam na imię Molly, i mieszkam aaa.. w sumie to mieszkałam w Michigan... i mam 17 lat.

- O kurwa! Jaka młoda... - pisnął uśmiechając się kierowca. – Nate słyszałeś.. – odwrócił się do niego.. ,, Zignoruję to" – pomyślałam.

- A powiecie mi chociaż, jak macie na imię? – zapytałam.

- Ja Paul. – powiedział kierowca. – To Alex. – pokazał na pasażera obok. – A tamtego niegrzecznego chłopca już znasz, to Nathan. – zaśmiali się...

- Co to znaczy, że mieszkałaś? Przecież nie jesteś pełnoletnia więc co robisz w Nowym Jorku? –zapytał Nate.

- Yyy... uciekłam z domu. – zawahałam się.

- O, no proszę to tak jak nasz niegrzeczny chłopczyk. – śmiał się Paul.

- Zamknij się! – wycedził przez zęby. Cały czas nie mogłam przestać myśleć o tym imieniu ,, Alex", cholera, coś ... mi się wydawało, że go znam...i wygląd  te ciemne oczy i blond włosy... hmm?

- Gdzie jedziemy? – zapytałam.

- Do Orlando.. – rzucił Alex.

- Co kurwa? Tak daleko.. – napięłam się z wrażenia.

- Tak. Więc lepiej śpij i się wreszcie zamknij, bo inaczej zwiążemy Cię i wrzucimy do bagażnika. – popatrzył na mnie Nate..

- To mogę chociaż usiąść przy oknie.. – zapytałam, próbując się uwolnić z jego ręki trzymającej mnie w tali.

- Nie. Albo siedzisz tutaj, albo w bagażniku. – rzucił. Zrezygnowana przestałam się wiercić i ... zasnęłam.


Błękit jego oczuWhere stories live. Discover now