Cały czas wpatrywałam się w tę zaschniętą krew na brodzie Luka. I po prostu nie mogłam dłużej wytrzymać.

-Ashton, gdzie masz apteczkę?-zapytałam nagle, a mój wzrok był skupiony na Luku.

-W szafce pod zlewem.

-Hemmings, już do kuchni.-rozkazałam wstając i już zmierzając w tamtym kierunku.

Najpierw wyciągnęłam z szafki apteczkę, po czym wzięłam jakąś ścierkę i pomoczyłam ją.

-Siadaj na ladzie.-powiedziałam do Luka, nawet na niego nie patrząc. Chłopak wykonał moje polecenie, a ja stanęłam pomiędzy jego kolanami. Lewą ręką ujęłam jego policzek, aby przytrzymać jego głowę, a prawą delikatnie zmywałam z zaschniętą krew z podbródka blondyna.

Nawet nie zauważyłam jak blisko są nasze twarze, póki Luke nie odchrząknął. Wtedy mój wzrok przeszedł na jego oczy, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Luke oblizał wargę. Postanowiłam to zignorować i wrócić do tego co miałam zrobić. Kiedy zmyłam wszystko, od razu przed oczami ukazała mi się rana. Na szczęście nie była zbyt głęboka.

-Dobra, teraz może trochę piec.-powiedziałam sięgając po wacik i wodę utlenioną.

Przyłożyłam go do brody Hemmo, a ten syknął.

Po momencie ja i Luke wróciliśmy do stołu.

-A teraz Ashton powiedz mi jak to się stało. Pamiętasz najwięcej.-zwróciłam się do Irwina, wskazując palcem na Luka.

-No więc.-zaczął.-Najpierw byliśmy w tym klubie, Tower. Potem wyszliśmy, kiedy ty, Calum i Luke poszliście na fajkę. Paliliście dość długo, więc doszliśmy do was z Michaelem. Wszyscy stwierdzili, że w Tower jest już nudno, więc przenieśliśmy się do innego klubu, gdzieś na końcu ulicy. Posiedzieliśmy tam trochę, ale było zbyt tłoczno, więc po prostu poszliśmy do domu. Kiedy już wracaliśmy, ty i Calum wpadliście na pomysł, żeby zajść do monopolowego, po „coś dobrego".-zaznaczył palcami cudzysłów w powietrzu.-Kupiliście whisky i szliśmy dalej pieszo, bo nie było już taksówek, a żadne z nas nie było w stanie jej zamówić. Kiedy powoli opuszczaliśmy centrum, butelka była już do połowy pusta, a wy przytrzymując się nawzajem, szliście i śpiewaliście na cały głos „Drunk" Eda Sheerana. Wtedy jakiś gościu do nas podszedł i zaczął się do ciebie przystawiać. Kiedy był już za bardzo nachalny i sam nie chciał odejść, Luke podszedł do niego i walnął go w ryj. Czego mogę ci pogratulować, bo to był dobry cios.-zwrócił się do Hemmo.- Niestety ten koleś był zbyt uparty, oddał Lukowi i znowu zaczął się do ciebie przystawiać. Calum próbował przemówić mu do rozumu, ale dalej nic. Wtedy Luke wyrwał mu tę butelkę z ręki i zbił kolesiowi na plecach. Padł na glebę. Wezwałem karetkę i od razu poszliśmy dalej, bo nie chciałem żadnych kłopotów, ani dla siebie, ani dla was.

-Aha ok. A gdzie w tym wszystkim ja?-zapytał Mike.

-Michael, byłeś tak napity, że po prostu szedłeś, żeby iść. Nie zwracałeś uwagi na nic.

-No to nieźle....-westchnęłam.

Po śniadaniu podziękowaliśmy Ashtonowi za nocleg i w ogóle. Wróciliśmy do mnie gdzie chłopcy się umyli i wszyscy czekaliśmy na moją mamę.

* * *

Wszystko było w porządku, minęły kolejne dwa dni, które spędziliśmy na zwiedzaniu Londynu. Poszliśmy na London Eye, byliśmy na Tower Bridge i oczywiście u Madame Tussauds, gdzie nie obyło się bez zrobienia zdjęcia z figurami 1D.

I naprawdę byłoby OK, gdyby nie telefon, który odebrałam w sobotę.

To był wieczór, siedzieliśmy z moją mamą w kuchni, bo Calum pomagał jej piec ciasteczka, które mu obiecała. Nagle zadzwoniła mi komórka, więc spojrzałam na ekran, aby zobaczyć kto to. Widząc, że to Louis wyszłam do ogrodu.

-Hejka Lou. Co jest?-zapytałam.

-Mamy mały problem Tris.-powiedział trochę zestresowany.

-Co się stało?-przez ton jego głosu, lekko się przejęłam.

-U ciebie są ci kolesie z Australii, nie?

-No tak, a co?

-Bo tak się składa, że za dwadzieścia minut wjedziemy na nasz podjazd i potrzebujemy, żebyś odwróciła ich uwagę. Oni nie mogą nas zauważyć.

-Co? Jak to za dwadzieścia minut? Mieliście wrócić z niedzieli na poniedziałek...-nie ukrywam, że wpadłam w lekka panikę.

-Tak, ale odwołali nam dwa ostatnie wywiady i wracamy wcześniej. Dasz radę coś zrobić?

-Chłopcy są teraz w kuchni z moja mamą. Postaram się ich tam przytrzymać jak najdłużej.

-Ok. Ratujesz nam życie.

-W porządku. Jak już będziecie w domu, to dajcie mi znać.

-Spoko.-powiedział i wtedy się rozłączył.

No to jestem w dupie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeżeli szanujesz moją pracę, zostaw kometarz.

Czekam na wasze opinie o tym rozdziale. Niall wraca, ciekawe czy coś będzie. Jak myślicie?

Szczerze? Nie chcę wracać do szkoły, pomimo tego, że idę do nowej szkoły. Inni ludzie (heh prawie... niestety), nowi nauczyciele, nowe rzeczy do nauki... Masakra. Kto jeszcze nie chcę iść do szkoły po pierwszym, zostawia gwiazdkę. :)

A narazie się z wami żegnam. 

Papa. Dobranoc :*

Smith

Summer Love (Niall Horan Fanfiction)Where stories live. Discover now