Rozdział 16

748 41 1
                                    

Nie wiem dlaczego, ale moja mama do tej pory nie wracała do domu. Nie odbierała, nie odpisywała na SMSy. Zaczynałam się powoli denerwować, bo było już wpół do szesnastej i za godzinę mieliśmy jechać po Michaela.

Ponadto cały czas myślałam o sytuacji z rana kiedy to Luke i ja byliśmy bardzo bliscy pocałunku. Choć w sumie to nie wszystko, ponieważ nawet teraz, gdy siedzimy przed telewizorem, oglądając „Jak poznałem waszą matkę", to Hemmo siedzi koło mnie i obejmuje ramieniem (i muszę przyznać, że jest mi wygodnie), ale... No właśnie, jest to „ale", którego nie mogę zrozumieć.

Jego bliskość już nie sprawia mi żadnej głębszej przyjemności. Kiedyś szczerzyłam się jak idiotka kiedy tylko zobaczyłam Luka idącego szkolnym korytarzem, a uczucie kiedy z nim rozmawiałam i byłam blisko, było naprawdę nie do opisania. A od jakiegoś czasu wszystko wyparowało. Z każdym dniem i tygodniem całe to uczucie uleciało z mojej głowy jak powietrze z balonu.

Coś musiało na to wpłynąć, ale sama nie wiem co to takiego było.

Nie wiem, który to już z rzędu odcinek, a było ich dużo i wszystkie znałam na pamięć. Luke i Calum także, ale to był nasz ulubiony serial, więc nie zrezygnowalibyśmy z takiej okazji.

-Kogo lubicie najbardziej? Jak chyba Barneya. Ten człowiek jest zajebisty.-powiedział Cal.

-Ja nigdy nie potrafię wybrać, oni wszyscy są zajebiści na swój sposób. Różnią się i dlatego nie da się ich nie lubić.-odparłam.

-Ja najbardziej lubię Teda.-zaczął mówić Lucas, który nadal obejmował mnie ramieniem. Opierając głowę na jego klatce piersiowej mogłam poczuć wibrację jego strun głosowych podczas gdy mówił. To dość skutecznie mnie znużyło. Tak więc, Luckey produkował się na marne, podczas gdy Hood tylko udawał, że go słucha i co chwila kiwając głową, a ja po prostu zasnęłam.

***

Szłam przed siebie, gdy mój towarzysz zasłaniał mi oczy rękami. Stawiałam kroki bardzo ostrożnie, uważając, żeby nie nadepnąć na żadną gałązkę, ani kamień.

-Daleko jeszcze?-zapytałam.

-Nie, tylko kawałek.-odpowiedział mi blondyn.

-No dobrze.

Szliśmy tak we dwoje, ale ja cały czas miałam wrażenie, że ta droga nie ma końca.

W końcu usłyszałam szum i stanęliśmy w miejscu.

-Ok. Gotowa?

-Tak.-odpowiedziałam i nagle silne męskie ręce odsłoniły mi widok i objęły mnie w talii. Wtuliłam się plecami w tors chłopaka.

Patrzyłam na niespokojny ocean, na którym fale obijały się o klif w chaosie. Gdzieś pod światło słońca latały mewy. I pomimo szumu wody i skrzeku ptaków, było tu cicho.

-Podoba się?-słysząc pytanie obróciłam się do mojego towarzysza przodem. Spojrzałam w jego oczy, błękitne, jak ten ocean, który jest za nami.

-Tak, tu jest naprawdę pięknie. Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.

Chłopak zaczął powoli się przybliżać, więc zamknęłam oczy czekając na pocałunek.

Nagle zaczął mówić:

-Tristan.

-Co?-odpowiedziałam.

-Tristan!-powiedział już trochę głośniej.

-Co?-także podniosłam głos.

-Obudź się.-Niall powiedział.

Summer Love (Niall Horan Fanfiction)Where stories live. Discover now