- Dziękuję Ci za to Zayn, naprawdę – chlipnęła. – Pozwól... że zadzwonię do swojego byłego męża, on też powinien wiedzieć.

- Rozumiem. Do usłyszenia, Pani May – odparłem.

- Na razie Zayn – i się rozłączyła. Pierwszy raz od ponad czterdziestu minut wziąłem głęboki oddech. Nie mogłem pojąć kto mógł zrobić coś takiego Chachi? Poćwiartować jej ciało?

Rozejrzałem się po willi i zdałem sobie sprawę, że nigdzie obok mnie nie było Clairy. Zmarszczyłem brwi w konsternacji.

- Clairy?! – krzyknąłem, lecz odpowiedziała mi głucha cisza. – Clairy? – zostawiłem walizkę w korytarzu i wyszedłem na taras. Na moje szczęście Clairy stała tuż nad morzem i wpatrywała się w błękitną wodę. Wiedziałem dlaczego tam była.

Byłem dla niej zbyt oschły i miałem do siebie o to cholerne pretensje.

Clairy tego nie lubiła i o to najczęściej się kłóciliśmy. Oboje mieliśmy twarde charaktery i każde z nas zawsze musi dodać swoje trzy grosze do tematu. Raz się zgadzamy, raz nie. To była nasza ogromna wada. A ja... nie chciałem się kłócić, zwłaszcza kilka tygodni przed naszym ślubem. Nasze relacje powinny być nienaganne.

A było jak było.

Wolnym krokiem ruszyłem do Clairy. Nie chciałem by teraz była samotna. Wycierpiała już bardzo wiele. Większość jej cierpień była moją winą. Clairy niby mi przebaczyła... ale ja byłem odmiennego zdania.

- Clairy? – moja narzeczona odwróciła głowę w moją stronę. W promieniach słońca wyglądała jeszcze piękniej.

- Pięknie tu jest – powiedziała miękkim głosem, uśmiechając się lekko. Po jej minie widziałem, że była smutna. Kurwa, i to znowu była moja wina.

- Przepraszam Cię za swoje zachowanie... Nie powinienem się tak do Ciebie zwracać – rzekłem, stając obok niej.

- Nic nie szkodzi – odparła, ale ton jej głos mnie nie przekonał.

- Naprawdę przepraszam – objąłem ją ręką w tali i przyciągnąłem do siebie. Wzrok miała utkwiony w mojej klatce. Chwyciłem jej podbródek dwoma palcami i delikatnie uniosłem do góry. – Czasami zachowuję się jak dupek i... nie mogę tego powstrzymać. Nie chciałem Cię urazić.

- Wiem – kiwnęła lekko głową. – Po prostu mam taką myśl... że coś się między nami psuje.

- Psuje?

- Tak... od momentu, gdy ty poszedłeś na obiad z Chachi, a ja z Jacksonem... Coś się dzieje i to mi się nie podoba.

- Tak, to prawda, ale... przetrwamy to – pogłaskałem ją po policzku. – Przeszliśmy przez gorsze rzeczy, a ja nie pozwolę abyś ode mnie ponownie odeszła.

- I vice versa – Clairy wtuliła się we mnie. Schowałem twarz w jej włosach, a dłońmi kurczowo ją do siebie przyciskałem.

- Słyszałem, że pierwszy rok małżeństwa szczególnie daje w kość – powiedziałem, na co Clairy się zaśmiała. Jej śmiech był muzyką dla moich uszu.

- Tak, David mi o tym mówił – odparła i spojrzała na mnie. – I co teraz będzie ze sprawą Chachi?

- Nie wiem, ja nie mam już nic w tej sprawie do gadania – wzruszyłem ramionami. – Musimy ukryć jej zabójstwo, by nie doszło one do mediów. Wtedy byśmy nie mieli życia.

- Poniekąd już go nie mamy – westchnęła. – Chciałabym choć na tydzień mieć spokój od paparazzi i tych złowieszczych spojrzeń w naszą stronę.

Little Daddy's GirlWhere stories live. Discover now