- Malik – westchnął zirytowany McTyler.

- Co się dzieje, Zayn? – zapytałam, gdy ciężko oddychający Zayn stanął obok naszego stolika. – Chachi odprawiła Cię z kwitkiem?

- Zapytaj tego skurwiela – syknął Zayn, wskazując na Jackson'a. Blondyn zamarł, patrząc na Zayn'a.

- O czym ty mówisz? – zapytałam Zayn'a, marszcząc brwi w konsternacji.

- On i Chachi są w jebanej zmowie – wycharczał, a ja spojrzałam na Jackson'a, który tylko spoglądał na Malika zawistnym wzrokiem. – Powiedziała mi.

- Nie wierzę... - szepnęłam, patrząc na nich obu.

- To uwierz. Twój wspólnik oznaczył Cię jako cel do zdobycia – rzekł poważnie Zayn. – Przy okazji pozbywając się i mnie.

- On mówi prawdę, Jackson? – spytałam blondyna ze ściśniętym gardłem. Z niewiadomego powodu byłam bliska łez.

- Clairy, to nie jest tak... - zaczął, ale ja za dobrze znałam tą kwestię, aby się na nią nabrać.

- Więc ten cały projekt to bujda? Chciałeś mnie po prostu zdobyć wiedząc, że mam narzeczonego? – powiedziałam słabo. Jackson spuścił głowę. – Nigdy więcej do mnie nie dzwoń. Jesteś zwykłą, kłamliwą szują.

- Pierdolona Chachi, zawsze wszystko wszystkim powie – zaśmiał się cynicznie Jackson, a po moim ciele przebiegł zimny pot.

- Clairy, idziemy stąd – mruknął do mnie Zayn, a ja skinęłam głową i ruszyłam do wyjścia.

- Jeszcze z Tobą nie skończyłem Watson! – krzyknął za mną McTyler, ale go zignorowałam i razem z Zayn'em opuściłam lokal, kierując się na parking

- Clairy...

- Nawet nie zaczynaj – przerwałam mu ostro, wsiadając do samochodu od strony kierowcy. Zayn niechętnie usiadł na miejscu pasażera. – Musimy jeszcze podjechać do David'a po Scarleth – odparłam cicho.

- W porządku – powiedział Zayn, wbijając swój wzrok w deskę rozdzielczą. Tak minęła nam cała droga do domu David'a : w ciszy i niezręczności. Nienawidziłam tych momentów. Zayn doskonale wiedział, że to jego wina. Gdyby nie jego „wybryk" nie doszłoby do tego całego zamieszania, ani tym bardziej do spotkania z tym chujem. Jednak... jest dobre w tej sytuacji to, że Jackson pokazał swoją prawdziwą twarz.

Ale nie ukrywałam faktu, że byłam chorobliwie zła na Zayn'a. Musiał się jeszcze trochę pomęczyć, a ja mogłam na to popatrzeć z małym, ironicznym uśmieszkiem.

Za swoje błędy się płaci, Zayn'ie Maliku. Niezależnie od sytuacji.

***

Nigdy tak długo z Zayn'em nie rozmawiałam. Żadne z nas nie ważyło się przerwać ciszy. Ja się non stop bawiłam ze Scarleth, którą ostatnimi czasy zaniedbywałam.

- To co maleńka, idziemy Cię w końcu umyć, co? – parsknęłam śmiechem, gdy jej wzrok spoważniał, jakby mnie rozumiała. Scar nigdy nie lubiła kąpieli. Czasami zastanawiałam się czy w poprzednim życiu nie była kotem. – Wiem, że to uwielbiasz – uśmiechnęłam się złośliwie, biorąc ją na ręce. Westchnęłam głęboko, gdy uświadomiłam sobie, że już nie była taka lekka. Scarleth położyła swoje łapy na moich ramionach, a ja trzymając ją za tułów, zaniosłam do łazienki.

- Co robisz? – zapytał mnie Zayn zatrzymując w połowie drogi, wyglądając zza drzwi od swojego gabinetu.

- Muszę ją wykąpać – oświadczyłam, spoglądając na niego. Nie podejrzewałam, że odezwie się pierwszy.

Little Daddy's GirlWhere stories live. Discover now