„Jestem tu i jesteśmy w tym razem, tak?"

106 21 1
                                    

Związek mój i Aleksa trwał już jaki czas, a ja na każdym kroku dziwiłem się jakim dobrym kłamcą potrafi być. Myślałem, że umiem go rozgryźć, a on potem pokazywał mi, że jest zupełnie inaczej, a to wszystko było pozorem. Wiedziałem jednak jedną rzecz: Przyjechaliśmy do Gdańska tylko dlatego, że nie chciał zawodzić najbliższych, nie dlatego, że był na to gotowy. Widziałem w nim strach, stres, ból i żal do siebie i całego świata, że musi tu być. Widziałem też poświęcenie i miłość, której się trzymał, gdy witał się z każdym. I zaparcie, z którym przekonywał matkę, że wszystko jest dobrze, a terapia nauczyła go jak sobie radzić z tym wszystkim. A prawdą było, że chuja go nauczyła. I prawdopodobnie teraz wychodziły tego skutki, gdy ze znajomą mi już miną wychodził z pokoju, by skierować się do tego obok. Gabriela ruszyła za nim, a ja nie potrafiłem się ruszyć, nie wiedząc, czy powinienem dołączyć do tego, co działo się teraz za zamkniętymi drzwiami czy cierpliwie czekać, dając im przestrzeń do rozmowy. Z drugiej strony mogłem też wrócić na dół i z wymuszonym uśmiechem zajmować miejsce obok Piotrka, włączając się do rozmowy z dziadkami Zająca.

Minuty ciszy ciągnęły się w nieskończoność, a wiadomość od Piotrka jedynie uświadomiła mi upływający czas. Chłopak pytał, czy wszystko w porządku, a ja automatycznie skłamałem, że rozpakowujemy swoje graty i chowamy prezenty przed Domi, więc fajnie by było, jakby zatrzymał ją na dole. Rósł we mnie strach, gdy ciągle zerkałem w stronę drzwi, które pozostawały uchylone, a ja próbowałem skupić się na widoku za oknem. Niewielki ogród pokryty był śniegiem, tworzącym idealny obrazek. Nierealna wręcz perfekcyjność malowała równą powierzchnię, zasypując huśtawkę i pokrywając delikatnym puszkiem ogromne drzewo na samym końcu. Wszystko wyglądało jak z obrazka i mogłem być pewien, że Domi zmusi nas do ulepienia bałwana, a my nie będziemy mieli innego wyjścia jak to zrobić.

– Piotrek? – nieznany mi głos przerwał ciszę, a zza drzwi wychyliła się postać, której jeszcze nie zdążyłem poznać. Jasne włosy okalały twarz pełną zmarszczek, na której pojawił się szeroki uśmiech, gdy mnie zobaczyła.

– Piotrek jest na dole – odpowiedziałem szybko.

– Ty musisz być Janek, hm? Nie wiedziałam, że już przyjechaliście. – Weszła do środka, podchodząc do mnie. – Bardzo mi miło, że mogę cię wreszcie poznać, chłopcze.

– Tak, jestem Janek. Mnie również miło panią poznać. – Wyciągnąłem dłoń w jej stronę, bo nie miałem pojęcia jak się zachować. Liczyłem, że to Aleks mnie wszystkim przedstawi, co pozwoli mi uniknąć niezręczności, ale teraz musiałem radzić sobie sam, gdy on walczył z demonami przeszłości. Miał wystarczająco zmartwień i nie mogłem mu ich dodawać, zachowując się jak małe dziecko, które trzyma się spódnicy matki. Albo jeansów chłopaka.

– A Aleks gdzie?

– Wydaje mi się, że z mamą...

– Dzień dobry, babciu. – Głos chłopaka przerwał moją wypowiedź, a kobieta odwróciła się w stronę ukochanego wnuka. Widziałem, jak zaciska dłonie w pięści i ciężko oddycha, a wszystkie emocje znowu wypełniają to kruche ciało. Z jednej sytuacji przechodził w drugą, a ja miałem ochotę po prostu zabrać nasze rzeczy i wrócić do bezpiecznej Warszawy, by uchronić go przed całym tym bólem.

Kobieta zamykała go w ciasnym uścisku bez żadnego słowa, a ja widziałem, jak chłopak delikatnie kładzie rękę na jej plecach, jakby bał się, że najmniejsze okazanie uczuć wyleje na niego wiadro pomyj. Wiedziałem, jak bardzo bał się spotkania z rodzicami Daniela, ale byłem pewien, że ci nadal czują do niego miłość, a podejście pani Stanisławy było tego tylko przykładem. Zwłaszcza gdy oderwała się, trzymając chłopaka za ramiona i powiedziała krótkie:

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 13 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Stuck in love | original storyWhere stories live. Discover now