„Nieświadomie spełniał większość moich niewypowiedzianych pragnień"

513 73 11
                                    

Siedziałem kolejną godzinę nad durnym zadaniem z historii, przeklinając to, że nie rzuciłem liceum w cholerę, zamiast teraz przeżywać katusze. I okej, jeśli serio wziąłbym się do roboty, pewnie jakoś bym to ogarnął, ale im więcej razy czytałem polecenie, tym mniej rozumiałem ze słów, które miałem przed oczami. Czasami naprawdę nienawidziłem się za ten brak możliwości odsunięcia na bok dręczących myśli, bo pewnie inni jakoś dawali radę. No i na dobrą sprawę przecież nic takiego się nie działo, to tylko ja wyolbrzymiałem, robiąc z igły widły, bo jakoś nie wierzyłem w słowa mamy, gdy zapewniała, że jednak z nikim się nie spotykała. Jakby nie patrzeć, ostatnio miała zaskakująco dobry humor. Może zaczęła coś brać, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o ojcu i tym popierdolonym bólu po jego śmierci? Sam w sumie nie wiem, co gorsze – cierpienie, czy jego brak, zastąpiony pustką. Jednocześnie patrząc na stan rzeczy z mojej strony, nie mogłem jej się dziwić. Czy powinienem z nią o tym porozmawiać? Mieliśmy dość dobry kontakt, w szczególności ostatnio, dlatego coraz bardziej zacząłem przekonywać się do tej myśli.

Na co mi szkoła, skoro edukacja i tak nie rozwiąże najważniejszych problemów? Bo jakoś wierzyć mi się nie chce, że po skończeniu liceum wszystko będzie łatwiejsze. Ojca nie będzie nawet wtedy, gdy jakimś cudem przyjęliby mnie na studia, o ile jakiekolwiek byłbym w stanie w ogóle wybrać, nie mówiąc o dostaniu się samym w sobie. Nie będzie go, gdy za te kilka lub kilkanaście lat założę rodzinę. Nie będzie go również wtedy, gdy Dominice jakiś złamas po raz pierwszy złamie serce. Tylko, jak tak na to patrzę teraz, to już się wydarzyło, a wspomnianym złamasem nie był nikt inny jak jej własny ojciec.

Prawie połamałem ołówek, gdy z natłoku myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi. Westchnąłem, próbując ukryć zaskoczenie, a potem obróciłem się na krześle przy biurku, zerkając w odpowiednią stronę. Gabriela Zając patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem, na co uniosłem brwi. W dziwny sposób jej dobry humor działał na mnie negatywnie, bo jakoś nie umiałem go podzielać po kolejnej przejebanej nocy, dodatkowo ślęcząc nad zadaniem, którego zjebanie mogło przybliżyć mnie do kolejnego ujebania klasy.

– Żyjesz w ogóle? Nie widziałam cię na dole od śniadania.

– Tak, jasne, po prostu nie jestem głodny – odpowiedziałem, próbując nie zdradzić wewnętrznego niepokoju, który towarzyszył mi tamtego dnia. Bo co miałem jej powiedzieć? Że znowu przeżywałem jakiś pojebany kryzys egzystencjalny?

– Potrzebujesz pomocy? – rzuciła, a mi odruchowo serce zabiło nieco mocniej, ponieważ od razu zacząłem wyobrażać sobie nie wiadomo jakie nawiązania do tego pytania. – Z zadaniem, Aleks.

– Nie, chyba to ogarnę, nie mogę się skupić, a to i tak na poniedziałek, więc mam czas.

– Nie wychodzisz dziś nigdzie? Jest piątek, może wyciągnij chłopaków na piwo czy coś. Ty się w ogóle jeszcze trzymasz z Tytusem?

– Odkąd posuwa Ninę to jakoś słabiej, szczerze mówiąc. No i spędzają ze sobą sporo czasu, a skoro ja nadal mam u niej na pieńku, bo wiesz, jaki ten Aleks jest zły...

Parsknąłem, słysząc jej pomruk niezadowolenia, ale uśmiech kobiety od razu podpowiedział mi, że tylko żartowała.

– No tak, w końcu zrobiłeś z jej wybranka geja...

– To ten urok zająców, sama wiesz.

– W ogóle to rozmawiałam z Ulą, podobno Piotrek się z kimś spotyka, wiesz coś? – zapytała, a ja spojrzałem na nią z zaskoczeniem.

– Z tym w sumie też mało gadam ostatnimi czasy.

– Drze koty z połową rodziny, bo wydało się, że odwiedza gejowskie kluby i podobno jego druga połówka to chłopak.

Stuck in love | original storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz