„Codziennie się modlę, by zdechł w męczarniach za to, co mi robił"

578 64 14
                                    

Pierwsze wspomnienie tego typu mam chyba z okolic podstawówki. Pamiętam, że byłem gdzieś wysokości wyspy kuchennej i musiałem się naprawdę wspinać po szafkach, by cokolwiek wyjąć. I pewnie tym razem padło na coś słodkiego, a ja miałem szlaban na desery za bunt do nauczyciela. W sumie wtedy nawet nie chodziło o karę pod postacią zakazu słodyczy, mój ojciec po prostu nie lubił jak je jadłem, bo od razu uważał, że będę gruby.

Chrapnięcie Aleksa, który spał obok głębokim snem, na chwilę wyrywało mnie z zamyślenia. Czułem ucisk w dole brzucha, a cała kolacja jakby podchodzi mi do gardła. Pokój tonął w ciemnościach, a zegarek wskazywał drugą. Faktycznie położyliśmy się wcześniej, bo nie czułem się za dobrze. Jednak sen nie trwał długo, a mnie obudził krzyk ojca, który znowu miał do mnie pretensje.

– Mama coś mówiła, Janek – usłyszałem wtedy za sobą głos rodzica, który już wtedy mnie paraliżował. Właściwie to nawet nie potrafię zdać sobie sprawy, co takiego się stało, że z kochanego taty został jedynie ojciec-tyran.

– Ale tylko jedna. – Te cholerne babeczki, na których widok teraz mam ciarki na ciele. Miały różowo-biały krem i kolorową posypkę.

A ja zamiast babeczki dostałem uderzenie w dłonie. I to było niemal dziesięć lat temu. Czyli od dziesięciu lat mój ojciec traktuje mnie jak gorszy sort. Za to już wiele wcześniej kochał drugie dziecko.

Moja chęć na wymioty wzrastała, a ja nie byłem pewien czy to nie była wina wizji mojego ojca. Miałem ochotę rzygać, gdy tylko o nim pomyślałem. Dziwne kłucie w dole pleców irytowało i nie spodziewałem się, że minimalny ruch sprawi, że ból wzrośnie o tysiąc procent. Jęk przeciął ciemność, gdy próbowałem się podnieść i, Boże jedyny, przestanę sobie trzepać już na zawsze jeśli ten ból zniknie.

Cóż, chyba nie byłem ulubieńcem Boga.

Jasne światło w łazience oślepiło mnie, a ja w ostatniej chwili dopadłem toaletę. Kolacja wracała tym samym wejściem, a ja starałem się nie zemdleć z bólu, który przypominał wbijane igły w tył pleców. Już wolałbym kilkukrotnie dostać wpierdol, niż kulić się na chłodnej podłodze i czekać na moment ulgi, który nie chciał przyjść.

– Aleks? – usłyszałem delikatne pukanie i głos kobiety z korytarza. – Wszystko w porządku?

Zmusiłem się z całych sił, by ją poprawić i wspomnieć, że to ja.

– Wszystko w porządku, Janek? – powtórzyła, a troska w jej głosie była nowością, do której jeszcze nie przywykłem. Od matki dostawałem ostatnio tylko żale, a nie jakiekolwiek współczucie. – Obudzić Aleksa?

– Nie, zaraz mi przejdzie. – Moje zęby zaczęły szczękać, gdy ciało przestawało radzić sobie z bólem, a ja miałem ochotę wymiotować kolejny raz.

Nawet nie zauważyłem, gdy weszła, a ja klęczałem nad toaletą. Miałem na sobie ubranie jej syna i pewnie to nie była pozycja, w której powinna mnie oglądać. Ta jednak przeczesała moje włosy, pytając, co się dzieje, a ja umiałem mruknąć tylko, że boli.

– Co boli, Janek?

Podała mi wodę w plastikowym kubeczku Dominiki, a zimno przyniosło chwilową ulgę, gdy płukałem usta.

– Tak cholernie bolą mnie plecy, że czuję, jakbym umierał.

– W którym miejscu?

Podciągnąłem koszulkę, ukazując miejsce, które ściskałem, mając wrażenie, że to nieco uśmierza nieprzyjemne uczucie. Jej wciągnięcie powietrza nie zwiastowało niczego dobrego i jak na złość, w progu stanął Aleks.

Stuck in love | original storyWhere stories live. Discover now