„Mam powiedzieć, że ja też cię kocham?"

438 61 4
                                    

Dominika biegała wokół mnie zupełnie tak, jakbym obiecał jej największe lody w życiu. A nie obiecałem, gwoli ścisłości, chociaż patrząc na to, co wywołało jej reakcję, lody nie wyglądały tak źle. Nie słyszałem, że ta mała spryciula nie zeszła za mamą na dół, chociaż ta prosiła, aby się pośpieszyła, bo musiała jeszcze wybrać odpowiednie buty do sukienki, a czas naprawdę je gonił. Urodziny koleżanki z klasy miały stanowić spełnienie małoletnich marzeń o dmuchanym zamku w sali zabaw i żelkowym torcie, co strasznie ekscytowało moją siostrę. Myślałem, że jako pierwsza wskoczy do auta i za nic nie spodziewałem się, że usłyszy każde słowo wypływające z moich ust, gdy po kolejnych kilku dniach wegetowania w domu sugerowałem Jankowi spontaniczne wyjście do knajpki, bo siedzenie na dupie bez słońca nie wpływało na niego pozytywnie. Okej, fundusze miałem ograniczone, bo przez nerwy i stres ostatnich tygodni znowu paliłem więcej, wydając na to ostatnie grosze, ale mama zostawiała nam trochę kasy, nie chcąc, abyśmy czuli się gorsi, rezygnując z luksusu sali zabaw, żelek i towarzystwa mnóstwa dzieci. Ona zgłosiła się do pomocy, zostawiając nas samych na najbliższe kilka godzin, aż do jakiejś osiemnastej, gdy miały planowo wrócić zmęczone, ale szczęśliwe.

Sam przecież wiedziałem, jak przytłaczające potrafiły być cztery ściany. Doskonale zdawałem sobie również sprawę z tego, jak chujowo ostatnio czuł się Janek, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jego mama milczała, co w sumie nieszczególnie mnie dziwiło. Chociaż patrząc na to, że moja do tej pory pewnie pięć razy wezwałaby policję, gdybym był na miejscu Janka, może powinienem być zaskoczony. Był przybity, bo chociaż ojciec doskonale nauczył go, iż nie ma na co liczyć z jego strony, pani Olszewska miewała momenty udawania dobrej mamusi. Kolejne dni jednak mijały, a poranne sprawdzanie powiadomień na telefonie równało się zawodem, gdy nie napisała nawet głupiego "co tam?". Chciałem więc, żeby chociaż na chwilę o wszystkim zapomniał, wymyślając nagle spontaniczne wyjście i dostosowując ten plan do stanu jego zdrowia oraz funduszy. Okej, na taksówkę nie było nas stać, jednak o tej godzinie nadal było stosunkowo ciepło, a wyjście z domu naprawdę mogło zrobić mu dobrze. Spacer do knajpy miał go dotlenić i sprawić, że zgłodnieje, bo ostatnio jakoś mniej jadł.

W najgorszym wypadku, jeżeli poczułby się gorzej, mogłem go zanieść z powrotem do domu. Przecież to nie było takie trudne.

– Mogę iść z waaami? – pytała Domi, wieszając się na mnie i naprawdę pękało mi serce, bo chociaż wiedziałem, że to niemożliwe, nie chciałem odmawiać. Byłem w końcu jej ulubionym bratem, który krył przed mamą ilość zjedzonych słodyczy oraz siedzenie po dobranocce, gdy chciała jeszcze obejrzeć coś na Netflixie. Nie osobą od zakazów oraz brutalnej prawdy czy stawiania granicy "rzeczy, które są tylko dla osób dorosłych".

– Przecież idziesz z mamą na urodziny – przypomniałem, licząc na ponowne rozbudzenie jej entuzjazmu. – Cieszyłaś się, no ej!

– No ale nie chcę już na te urodziny. Chcę zostać z wami i iść do knajpki – powtórzyła, patrząc na mnie błagalnie i trzęsąc się, im dłużej pozostawiałem ją na odczytanym.

– Na randki nie zabiera się małych siostrzyczek. Nawet jeśli są mega kochane.

– Ale Aleeeeks.

– Nie Aleksuj mnie. Mama się niecierpliwi, więc idź ładnie do auta, okej? Obiecuję, że wszystkie fajne rzeczy będziemy robili po powrocie, nic cię nie ominie.

– Na pewno? – Uniesione brwi dodawały jej powagi, a u mnie powodowały natychmiastowy uśmiech, bo lada chwila temat miał się skończyć.

– No jasne. Upieczemy z mamą babeczki jak za starych czasów i Janek pomoże nam zrobić ładny kolor ciasta, żeby były wyjątkowe, hm? A ty będziesz mogła wygrzebać lukrowe ozdoby i dowalić tyle serduszek i gwiazdek, ile tylko chcesz.

Stuck in love | original storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz