„Przepraszam, że zabiłem waszego syna"

298 31 3
                                    

Jeżeli był okres, w którym szczególnie darzyłem się nienawiścią i to taką odrobinę mocniejszą niż zwykle, musiały być to święta. Dotychczas próbowałem unikać tematu spędzenia ich, bo nie potrafiłem wyobrazić sobie odwiedzenia rodziny w Gdańsku. Nie po tym wszystkim i nie patrząc na fakt, że tegoroczna wigilia nie będzie wypełniona tylko czystą radością ze wspólnego czasu w gronie rodziny, a przede wszystkim bólem po utracie jej członka. Nie potrafiłem nawet myśleć o spojrzeniu dziadkom w oczy, bo co miałbym im wtedy powiedzieć? "Przepraszam, że zabiłem waszego syna"?

Pogrzeb ojca pamiętam jak przez mgłę i do dziś nie wiem, czy powodowały to leki na uspokojenie, czy próba wyparcia. Tylko chociaż chciałbym zapierać się rękoma i nogami, jego nie ma i nigdy już nie wróci.

I to z mojej winy.

Okres świąteczny pamiętałbym jednak idealnie: każdą godzinę, każdą chwilę, gdy moi najbliżsi udawaliby, że nowa rutyna bez Daniela Zająca wcale nie jest przerażająca i niechciana.

I to, dalej, z mojej winy.

– O czym myślisz?

Drgnąłem, czując na nagim ramieniu dłoń Janka. Z samego rana wszechświat podpowiadał, że najlepiej będzie w ogóle nie wychodzić z łóżka: śnieg padał nieprzerwanie od jakiejś drugiej, a ja przez długie godziny znowu nie mogłem zasnąć, gubiąc się w liczeniu spadających płatków co dosłownie kilka sekund. W pewnym momencie wydawało mi się, że miałem halucynacje, więc przestawałem liczyć, ale to i tak nie pozwalało mi zasnąć.

Wciąż myślałem o tym, jak szybko mijał czas: już za kilka dni mieliśmy jechać do dziadków na Święta, a ja nie potrafiłem zmusić się do tego, aby zapewnić mamę, że faktycznie chciałem tam jechać, więc trzymałem wszystkich w zawieszeniu. Wiedziałem, jak powinienem się zachować: w końcu tylko takie zachowanie było właściwe. Tylko nie potrafiłem znowu skłamać, gdy przez poprzednie tygodnie byłem wobec niej całkowicie szczery. Nie chciałem wracać do stanu sprzed tych tygodni, gdy prawie powiesiłem się na sieci własnych kłamstw, które niemal zniszczyły resztę naszej rodziny.

– O dzisiejszej sesji – wyznałem. – Ostatnio udało mi się uniknąć tematu świąt, ale ja czuję, że psycholożka czeka tylko na moment, żeby się tego przyjebać i to na pewno będzie dziś.

– Czemu to brzmi jak coś złego?

– Bo zapyta o moje obawy w związku ze świętami, o to, jak się z tym czuję, a ja będę musiał powiedzieć jej prawdę.

– A jak się czujesz w związku ze świętami, co?

– Dopiero wstałem, okej? – warknąłem. – Wystarczająco pogadam sobie o tym na terapii.

Wiedziałem, że nie powinienem był się do niego rzucać, ale nienawidziłem, gdy wchodził na te tereny. Dopiero co zacząłem wypowiadać te wszystkie rzeczy na głos podczas terapii i robiłem to głównie po to, żeby wyrzucić je z własnej głowy, jednocześnie nie chcąc za żadne skarby przynosić ich do domu. Nasza rodzina wystarczająco przeżyła w związku z odejściem Daniela Zająca. Mama też wielokrotnie mówiła, że musimy pójść naprzód. Im mniej będziemy to wszystko wspominać, tym łatwiejsze to będzie...

...a przynajmniej taką miałem nadzieję, bo dotychczas jakoś się to nie sprawdziło.

– Doskonale wiem, że znowu nie spałeś w nocy. I po prostu pomyślałem, że jako twój chłopak mogę przydać się do czegoś innego niż tylko do obciągania...

– Przecież wiesz, że to nie jest tak.

– A jak? To super, że otwierasz się na terapii i cieszę się jak głupi z każdych twoich postępów – powiedział, dalej ciągnąc rozpoczęty przez siebie temat – ale jednocześnie czuję, jak mnie od siebie odsuwasz.

Stuck in love | original storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz