22 kwietnia 2024 - rozczarowana

38 10 19
                                    

Punktualnie, kwadrans po jedenastej dotarli pod budynek LOTu, będący od lat najbardziej rozpoznawalnym miejscem spotkań. Edyta przyjechała tramwajem. Nie wiedziała, czy będzie w stanie bezpiecznie zasiąść za kierownicą i wrócić ze spotkania. Niby się nie denerwowała, a jednak, dla bezpieczeństwa napiła się rano melisy i zrezygnowała z kawy. Włożyła wygodne buty i wiosenną sukienkę, cienki płaszcz. Zrobiła makijaż i ułożyła włosy. Chciała udowodnić, że czuje się dobrze, że nic tego nie zmieni. Wojtek miał na sobie ciemny garnitur, było ciepło, na pewno niedaleko zaparkował samochód. Przywitał ją z uśmiechem, całusem w policzek. W drodze do ulubionej kafejki rozmawiali luźno o pogodzie. Nic absolutnie nie wskazywało na to, co się miało wydarzyć. Wyglądali jak znajomi, którzy spotkali się przypadkowo na spacerze i postanowili wypić wspólnie kawę.

Wojtek zarezerwował stolik na uboczu i upewnił się, że nikt nie będzie słyszał ich rozmowy. Odsunął dziewczynie krzesło, pomógł jej zdjąć płaszcz i powiesił na wieszaku, zajął miejsce z widokiem na salę. Wiosenne ostre słońce padało na szyby, rozproszone w purpurowych kwiatach kwitnącego głogu.

— Zanim zaczniesz... zanim cokolwiek powiesz Edi, chciałem ci podziękować. Twoje odejście otworzyło mi oczy. — Był swobodny, uśmiechnięty jak nigdy i zadowolony z siebie.  — Podjąłem kilka przełomowych decyzji i powiem ci szczerze, że czuję się rewelacyjnie.

— No to tylko się cieszyć — powiedziała Edyta, sięgając do kieszeni. Praktycznie cały czas ściskała tam przedmiot, który czuła się w obowiązku oddać.

— Poczekaj... chciałem ci powiedzieć, że rozumiem twoją decyzję. Nie podważam jej. Postanowiłem zmienić pracę i sprzedać mieszkanie u rodziców. Firma zapewnia mi kawalerkę w Warszawie, to roczny kontrakt.

— Gratuluję. Wiem, że nie chciałeś podjąć tej pracy, kiedy byliśmy razem. To dobra decyzja, Wojtek.

— To nie wszystko. Wiem, że moja matka zmusiła cię do sporych wydatków. Zaskoczyło mnie, że zapłaciłaś to wszystko bez zająknięcia, nic o tym nie wiedziałem. Przepraszam. Kiedy sprzedam mieszkanie, połowa kwoty będzie należała do ciebie. Mimo że nie byliśmy małżeństwem, razem tworzyliśmy nasz dom.

Wyciągnęła do niego rękę, ściskając w dwóch palcach pierścionek zaręczynowy.

— Dziękuję Wojtek. Naprawdę, to dużo dla mnie znaczy. Oddaję... nie będę go nosić... odeszłam, więc jest z powrotem twój.

Patrzył przez chwilę, na nieduży złoty krążek, a potem na nią, zdziwiony.

— Edytko, przepraszam za to, że posądziłem cię o zdradę. Wybacz mi. Wiem, że nie miałem racji. Nigdy cię nie okłamywałem, dlatego poczułem się tak bardzo dotknięty. Nie przyjmę pierścionka. Dałem ci go jako dowód mojej miłości, na zawsze. Tego, co między nami było, nic nie zmieni.

Przygryzł wargę zdenerwowany, w końcu chwycił ją za ręce.

— Nie proszę, żebyś ze mną wyjechała, ani żebyś tak od razu wróciła, chociaż bardzo za tobą tęsknię. Obiecałbym, że się zmienię, ale znasz mnie. Po prostu może przerwa dobrze nam zrobi, jeśli przewartościujemy swoje podejście do życia. Jeśli będziesz chciała, zaczniemy od nowa.

— Wojtek, całkowicie nie tego się spodziewałam — wysunęła ostrożnie ręce. — Pozwoliliśmy sobie odejść. Cieszę się, że zaczęło ci się układać, ale myślałam, że ustalimy, kiedy będę mogła odebrać rower, książki, moje rzeczy ze strychu i piwnicy.

— Rzeczy będą w zewnętrznym magazynie. Wynająłem pomieszczenie. Dam ci kod dostępu i kartę, możesz wziąć wszystko, co uznasz za stosowne.

— A twoi rodzice? Pewnie są zachwyceni. Nigdy mnie nie lubili.

WYMYŚLIŁAM CIĘWhere stories live. Discover now