11 kwietnia 2024 - rogacz

84 23 42
                                    

11 kwietnia 2024 (czwartek)

Uwagi ― Narcyzy czy żonkile?

Stan rzeczy ― Wiosna zdiagnozowana.

Stan ciała ― Anemia, w trakcie leczenia.

Stan ducha ― Depresja. Podejrzenie, w trakcie diagnozowania.

Miejsce na moje notatki:

Nie pisałam przez dwa tygodnie, przepraszam kochany pamiętniczku. Zaczęło się od tego, że przewróciłam się w drodze do pracy. W aptece byłam sama, ledwo wyrabiałam z obsługą i zamówieniami. Przed końcem zmiany poleciała mi z nosa krew. Nie napisałam o tym wcześniej. Kiedy dotarła Pani Bożenka, czułam się już dobrze i poszłam do salonu na spotkanie z konsultantką.

Zrobiło mi się słabo, bo zobaczyłam coś, co nie miało racji bytu i upadłam. Tym razem krwotok z nosa trwał dobre pół godziny, aż zaczęłam wymiotować. Moje halucynacje wezbrały na sile, zabrała mnie karetka. W szpitalu stwierdzili silną anemię, poważne niedobory, odwodnienie, więc zaczęli wtłaczać kroplówki. Zatrzymali mnie na noc, tak słabą, że nie mogłam sięgnąć do telefonu i zadzwonić.

Wojtek się do mnie nie odezwał, najwyraźniej nie czuł potrzeby, a może ktoś go poinformował. Nie wiem. Nie wysłał mi nawet SMS'a. Na drugi dzień dostałam lekkiej gorączki, więc od nowa badania, zastrzyki i kroplówki. Ciągle mówiłam sama do siebie. Lekarze stawiali najdziwniejsze diagnozy, ale wykluczyli wszystko, włącznie z guzem mózgu. Powoli dochodziłam do siebie, w domu na zwolnieniu, suplementując witaminy i jedząc normalne, pełnowartościowe posiłki.

Dostałam doraźnie leki na wyciszenie i zarejestrowałam się do psychologa. Pani Ola zauważyła, że wkładam w moje opowiadania ogromną ilość emocji, stąd mogło mi się wydawać, że Igor istniał naprawdę. Zbudowałam go przecież całkiem dla zabawy, jako fikcyjną postać do książki. Niedobór witamin i stres w skrajnych przypadkach mógł spowodować halucynacje.

Mam za zadanie spróbować skoncentrować się na przyszłym mężu. Próbuję, ale do Wojtka nadal nie dociera argumentacja. Jesteśmy w domu dla siebie obcymi ludźmi.

Tęsknię za tobą, Igor. Niestety, ale z uwagi na moje zdrowie, nie mogę już do tego dopuścić, żebyś znowu pojawił się w mojej głowie.

Edyta przerwała pisanie, zamknęła notes i odsunęła od siebie. Wcześniej ułożyła w wazonie ogromny pęk tulipanów i postawiła na środku stołu, więc pomieszczenie wypełniał lekko słodkawy zapach kwiatów. Przymknęła oczy i przeciągnęła się, siedząc na krześle.

― Nadal piszesz? Kiedy byłaś w szpitalu, znalazłem to ― powiedział Wojtek i wziął do ręki pamiętnik w ślicznej różowej okładce.

― Nie musiałeś szukać, to mój pamiętnik i notatnik, robię tam zapiski do książki, leży na wierzchu.

― Przeczytałem parę wpisów ― wysapał przez zęby, zaciskając szczękę. ― Nie odzywałem się, żebyś mogła odpocząć, ale teraz powiedz mi prawdę. Edyta, jak mogłaś mnie zdradzać?!

Patrzył na nią z obrzydzeniem, a potem odwrócił głowę, jakby zmieniła się w coś odrażającego i wydął wargi.

― Kim jest ten Igor? Jak długo to trwa? ― spytał, prawie z niesmakiem.

― Igor to postać z moich książek. ― Edyta wzruszyła ramionami.

― Jak możesz tak kłamać? Wiesz, co no naprawdę... wystarczyło powiedzieć, że już ci nie wystarczam.

― Co ty opowiadasz?! Skąd ci to przyszło do głowy?

― Stąd, że o tym wszystkim przeczytałem! Opisywałaś, jak cię posuwa!

― No brawo. Narracja pierwszoosobowa. Mogłeś rozmawiać ze mną o tym na bieżąco. Nie przeczytałeś ani jednego z moich opowiadań.

― No proszę cię, nie czytam takich rzeczy ― wycedził.

― Wiesz co, tym razem obrażę się pierwsza. Ciągle byłeś zajęty sobą. Nie miałam nikogo, a ty podejrzewasz mnie o zdradę? Z kim? Z własnymi myślami?

W Edycie zaczęło się wszystko gotować.

― Nie raczyłeś przyjechać do mnie do szpitala, nie zadzwoniłeś pierwszy, nie napisałeś do mnie nawet SMSa. Mogłabym zniknąć z twojego życia na zawsze i nawet byś nie zauważył. Nawet nie wiesz, jak było blisko.

― Nie obarczaj mnie winą za swój stan zdrowia ― Wojtek skrzyżował ręce i jednak zdążył się nabzdyczyć pierwszy.

― Nie było nikogo poza tobą. Byłam ciągle zmęczona. Nawet to, co powstało w mojej głowie, było tylko tęsknotą, za tym fajnym chłopakiem, którym kiedyś byłeś.

― Ludzie się zmieniają.

― Ale ty nie, tylko mi po prostu przestało się to już podobać. Odchodzę od ciebie.

Wyszła do sypialni.

― W dupie, walić to ― zacisnęła zęby i wyciągnęła walizkę spod łóżka.

Nie usłyszała żadnego "poczekaj" ani "porozmawiajmy", ani "przemyśl to". Nie powiedział też "skoro tak uważasz" i "idź do diabła". Nic. Cisza.

― Wyprowadzę się na dół, do rodziców ― wybąkał w końcu.

― Po co? I tak od dłuższego czasu mieszkasz w gabinecie?

Nie chciała robić nic pochopnie, ale mleko się już rozlało. Musiała znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły, żeby zorganizować sobie życie od nowa.

PS. Jeszcze jeden do końca... :) i jak wam się podoba :D ?

WYMYŚLIŁAM CIĘWhere stories live. Discover now