22 marca 2024 - plan

107 26 62
                                    

22 marca 2024 (piątek)

Uwagi — Oddać zimowe kurtki do pralni. Zatankować samochód. Zrobić opłaty. Wyprać buty. Zdjąć pranie z suszarni. Zarejestrować się do dentysty. Wróć, pranie niedługo będzie można suszyć na podwórku. Ten cudny zapach czystej, suchej pościeli.

Stan rzeczy — Pogodowo bez zmian, dwanaście stopni, jakby cieplej.

Stan ciała — Znowu rano kręciło mi się w głowie.

Stan ducha — Miałam wczoraj urodziny. Nie pamiętaliście? No trudno. Nic się nie stało, kochani nic się nie stało. Znowu jest wiosna, cieplejszy wieje wiatr. Pięć godzin snu. Zaczynamy.

Miejsce na moje notatki:

Powoli znikałam, dla rodziny i przyjaciół. Z dnia na dzień traciłam siebie, aż zrobiłam się przezroczysta. Czułam, że obserwują moje zdjęcia i posty w mediach społecznościowych, ale wrzucałam ich coraz mniej, aż przestałam całkowicie się udzielać. Nie sprawiało mi to frajdy. Nikt się mną nie zainteresował. Czasami wydawało mi się, że przestałam istnieć. Wczoraj, przy okazji wizyty w Aptece ktoś rzucił zdawkowo "zdzwonimy się". Nawet nie podniosłam wzroku. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś faktycznie zadzwonił. Ani razu. Ludzie nie mają czasu ani chęci na spotkania i telefony.

Poranek był taki sam bury jak w lutym i wcześniej w listopadzie. Ciemny i chłodny, ale czego się spodziewać, wstając o piątej rano.

— Gdzie idziesz? Jest jeszcze szaro. — Wojtek wychylił głowę zza ekranu komputera.

— Pobiegać. Chcę schudnąć — odpowiedziała, ziewając przeciągle.

— Po co, przecież nie musisz — rzucił zdawkowo.

Mogła nic nie odpowiadać. To właściwie nie było pytanie, tylko stwierdzenie.

— Twoja mama powiedziała wczoraj przy stole, że się zapuściłam. — Edyta potrafiła skierować każde słowo przeciwko siebie i wszyscy doskonale o tym wiedzieli.

— Nie miała tego na myśli. — Wojtek nigdy nie stanął w obronie narzeczonej.

— Jadłam wtedy tort. Co innego mogła sugerować?

— Powiedziała, że kiepsko wyglądasz. — Zawsze stawał po stronie matki.

— Wspomniała, że przytyłam. Wojtek, jesteś idealnym synem — powiedziała cierpko.

— Mama się martwi.

— Miałam wczoraj urodziny. Powiedziała, że tort jest "kupny", a ona zawsze robiła sama, naturalne torty. — Głos Edyty zaczął drżeć. Po co było się odzywać?!

— Było jej szkoda, że nie poprosiłaś o pomoc. Zrobiłaby dla ciebie ten pieprzony tort. — Mógł powiedzieć prawdę. Kornelia piekła ciasta raz do roku na jego urodziny, na co dzień nawet nie gotowała obiadów. Pracowała w szpitalu i zwykle nie było jej w domu. — Przestań się w końcu czepiać.

Jak to się stało, że przez kilka lat stracili do siebie całkowicie serce i cierpliwość?

Trzy lata starszy Wojtek uważał się za dojrzałego i odpowiedzialnego mężczyznę. Nie brakowało mu pewności siebie, ale nie ukrywał, że Edyta była jego wizytówką. Kilka lat praktyki w firmie doradczej zapewniło mu dobry start, kiedy rozpoczął działalność na własną rękę. Każdy poranek zaczynał od włączenia laptopa i odpisywał na wiadomości. Nawet urlopy spędzał pod telefonem, interweniując w zawodowych sprawach dniem, jak i nocą.

Czy ją kochał? Pewnie tak. Czy umiał to okazać? Zdecydowanie nie. Na szczęście, podczas pandemii przestali gdziekolwiek wyjeżdżać. Siedzenie ciągle w domu było upiorne, podczas gdy ich znajomi prowadzili nadal dość intensywne życie towarzyskie. Wkrótce stracili większość przyjaciół.

Edyta, nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków. Zajmuję się domem, kiedy ty jesteś w aptece. Naprawdę, bardzo ciężko pracuję  tłumaczył.  Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Przecież ja to robię z myślą o nas. O naszej przyszłości.

Z trudem tłumiła łzy.

Nie zabronię ci realizować planów, ale to nie są moje marzenia. Czuję się tak, jakbym dla ciebie nie istniała.

Bo myślisz tylko o sobie  wypalił i odwrócił głowę. - Ciągle ode mnie czegoś chcesz i wymagasz.

Wymagam? To są twoim zdaniem wymagania? Żebyś spędzał ze mną czas?!

Tak mniej więcej wyglądały codzienne kłótnie. Żadne nie poruszyło tematu ślubu od wielu dni.

Edyta wyszła w podłym nastroju, nawet buty ubrała na schodach pod domem. Niestety, znowu całkowicie rozmijali się z Wojtkiem w swoich życiowych oczekiwaniach.

Ona chciała wyprowadzić się do miasta, bo dojazdy zajmowały mnóstwo czasu i energii. On marzył o domku nad jeziorem, na wsi. Prowadził działalność zdalnie i mógł pracować z każdego miejsca. Problem polegał na tym, że właśnie to robił najczęściej — pracował.

Nadludzkim wysiłkiem przebiegła do końca uliczki na niedużym osiedlu domków jednorodzinnych. Jej kondycja pozostawiała wiele do życzenia, chociaż wydawałoby się, że każdy dzień spędza w biegu. Do pobliskiego parku dodreptała truchtem, a potem już szła spacerowym krokiem.

Zawsze była rozsądna i poukładana, a wiosenny poranek sprzyjał przemyśleniom i podsumowaniom. Potrzebowała zajęcia dla głowy. Czegoś, co skieruje jej myśli na weselsze i bardziej spontaniczne tory.

Lubiła czytać książki, ale jeszcze w liceum jej prawdziwą pasją było pisanie. Będąc studentką, wydała w literackich periodykach kilka opowiadań. Przez lata wydawało jej się to naiwne i niedojrzałe, dużo poniżej własnych możliwości. Mimo że studiowała farmację i pracowała w aptece, posiadała tę rzadką umiejętność przelewania myśli na papier i układania zgrabnych zdań.

Nowa platforma społecznościowa dla pisarzy i czytelników była doskonałym, choć prawdopodobnie krótkoterminowym rozwiązaniem. Może przetrwa trudne chwile i wszystko wróci do normy? Zanim wzeszło słońce, Edyta miała już ułożony plan. Napisze i opublikuje książkę.

WYMYŚLIŁAM CIĘWhere stories live. Discover now