26 marca 2024 - empatia

75 25 34
                                    

26 marca 2024 (wtorek)

Uwagi ― Nie zapomnij rano jechać autobusem! Samochód stoi pod apteką. Dentysta na 17:00, Angielski na 18:30; Zakupy spożywcze. Pralka ― zadzwonić do serwisu. Zapisać się na wymianę opon! Umówić się do: fryzjera i kosmetyczki. Nie wiem co jeszcze.

Stan rzeczy ― Dziesięć na plusie. Wieje, ale nie pada. Słońce przebija się przez chmury. Widziałam dzisiaj żurawie, stoją w polach na tych swoich długich nogach, są boskie. Kiedy jeżdżę autem, wcale ich nie widuję, bo się nie rozglądam.

Stan ciała ― Paskudny. Nie leci mi dołem, to poszło nosem. Poleżałam, przeszło. Wstałam, zakotłowało się we łbie. Napiłam się wody.

Stan ducha ― Skołowany. Jest w ogóle takie określenie? Czekałam na ślub od dawna, więc przestało mnie to jakoś wybitnie podniecać. Wojtek jest poukładany, wierny, pracowity. Nie jest bałaganiarzem rozrzucającym skarpetki po całym mieszkaniu jak mąż Pani Bożenki z pracy.

Moje miejsce na notatki:

Kochany pamiętniczku! Wiosna pełną gębą. Wiesz co, dobry wtorek nie jest zły. Nawet jeśli poprzedniego dnia odnotowano poniedziałek. Wspaniały humor mnie nie opuszcza. Nie biegałam dzisiaj, bo wyszłam wcześniej na autobus. Komunikacja miejska ma to do siebie, że człowiek zyskuje dodatkowy czas na pisanie. Będę częściej korzystać z tego środka lokomocji.

Zadzwonię dzisiaj do Pani Gosi, skoro wszyscy ją tak chwalą. Ma rewelacyjne opinie w internecie, wierzę, że się dogadamy. Nie wiem jakim cudem udało się nas wcisnąć i to już na czerwiec, to przecież za dwa miesiące! Stwierdziłam, że będę milsza dla Wojtka. Zrobiłam mu rano masaż karku. Wiem, że jest bardzo zestresowany. Może powinnam przejąć inicjatywę i rozpalić ten nasz związek na nowo?

Obecność Igora bardzo dobrze na mnie działa. Wydawało mi się przez chwilę, że wsiadł do autobusu. Położył mi dłoń na kolanie i niby nieświadomie przesuwał ją do góry. Usiłowałam nakryć go swoją ręką, ale początkowo mi umykał. Atomy prześlizgiwały się obok siebie, w końcu coś zaskoczyło i poczułam go. To autentycznie magia.

A potem powiedział coś, w stylu "No ej, ale jak można być non stop zestresowanym przez kilka lat i nie zauważać, że osoba, z którą się związałeś potrzebuje cię. Bliskości, rozmowy, troski. Nawet nie adoracji, czy seksu, ale jakiegoś cieplejszego podejścia. " Skąd on wie takie rzeczy!?


W szybie salonu fryzjerskiego "Kinga" odbijała się drobna szatynka.

To nie ja.

Przechodziła tamtędy piękna, długonoga modelka z burzą rudych loków.

To też nie ja.

Widzicie tę blondynkę siedzącą na ławce nieopodal? Tuż za klombem pierwszych wiosennych tulipanów?

To absolutnie nie jestem ja!


Edyta czekała w środku na stylistkę, przez przypadek znalazło się wolne miejsce „na już". Zabrzmi to banalnie, ale obserwowała czujnie swoje odbicie w lustrze. Lekko pyzate policzki, zaokrąglone ramiona, starannie pofarbowane, falowane włosy w naturalnym odcieniu blondu, średniej długości. Tak, to ona. Poprawiła okulary zsuwające się z nosa. Pod aptecznym fartuszkiem miała granatowy T-shirt i czarne jeansy.

― Tęczówki o barwie dojrzałych ogórków, usta niczym wiśnie ― szeptał jej do ucha rozbawiony Igor. ― Tak powinnaś o sobie myśleć! Nie masz wcale nic pyzatego, chyba że ...

Starała się prowadzić dialog tylko w swojej głowie, salon był w tym samym centrum handlowym, co apteka, więc dziewczyna wolała zachować kamienną twarz. Niestety, wymyślonego rówieśnika trzymały się sprośne dowcipy godne nastolatka. Jednego poważnego i statecznego mężczyznę miała już w domu.

― Zaraz rzucisz jakimś crindżowym kawałem o aniele, który spadł prosto w twoje ramiona!

Igor wzniósł oczy do nieba.

― Nie powiem, ale masz piękne ramiona i szyję, pełne i jędrne piersi. Cała jesteś doskonała, kusząca i nie powinnaś w to nigdy wątpić. Żaden facet nie powinien odmawiać ci komplementów ani bliskości.

W ciągu sekundy w jej oczach zobaczył piekielną otchłań. Igor trochę zbladł, oddech mu przyspieszył. Możliwe, że powiedział jedno zdanie za dużo. Edyta usiłowała wodzić za nim wzrokiem, ale nie odbijał się w lustrze jak wampir.

― Przepraszam, nie powinienem był tego mówić. Miałem na myśli miłość. To znaczy... mogłem nie wspominać, że o tym wiem. A, w sumie nieważne ― powiedział, odgarniając włosy z czoła i zasłonił dłońmi usta.

I znikł.

Wróciła do domu późno, z opuchniętą twarzą, obolała, bo znieczulenie przestało działać. Mądrzejsza o kilka nowych zwrotów po angielsku, na który nadal chodziła, żeby nie wyjść z wprawy. Wojtek wynurzył się z gabinetu, ale zdjął słuchawki i krążył w zasięgu wzroku, pakując sportową torbę.

― Hej, jak się czujesz? Odgrzać ci gołąbki? Mama nam przyniosła ― zaproponował.

― Nie dzięki, byłam u dentysty, boli mnie paszcza. Potem zjem.

― Byłaś u fryzjera, ładnie wyglądasz.

― Podcięłam tylko końcówki. Zauważyłeś?

― Nie, ale wiem, że byłaś. Szerujesz ze mną swój planner. OK, to ja lecę na siłownię ― powiedział. ― I dziękuję ci za ten masaż rano. Wiesz, że dużo dla mnie znaczysz, prawda? Nie muszę ci tego ciągle powtarzać?

― Wiem, ty dla mnie też ... ― zawiesiła głos. Najwyraźniej on był tą drugą połówką, która bardziej potrzebowała adoracji i okazywania czułości, może musiał się tego jeszcze nauczyć. Podeszła więc do Wojtka, przytuliła się i pocałowała go. ― Nie siedź do nocy, tylko wracaj do mnie, do sypialni. ― Pomachała mu na pożegnanie.

Zasnęła, mimo że zabrała do łóżka laptop i pamiętnik. Chciała zdrzemnąć się tylko na chwilę, a potem poszperać jeszcze w internecie, ale dodatkowe środki przeciwbólowe zrobiły swoje.

Ktoś sprzątnął rzeczy z pościeli, wyjął jej z ręki i odstawił na biurko kubek z herbatą, podśpiewując pod nosem.

Patrzył przez chwilę na zachwycające ciało śpiącej kobiety. Nasunął z powrotem opadające ramiączko koszulki i zacisnął usta. Gdyby był prawdziwy, myślałby o niej całe popołudnie. Wsunął się pod kołdrę i objął ramieniem w pasie, dając dziewczynie złudne poczucie bezpieczeństwa.

Jej skóra była gorąca i gładka, ale cóż z tym fantem może zrobić mara senna?

WYMYŚLIŁAM CIĘWhere stories live. Discover now