12 kwietnia 2024 - to niemożliwe, a jednak

63 18 30
                                    

Od autorki: To niemożliwe, a jednak. Niespodzianka :) Ten i następne to już Rozdziały pozakonkursowe. Postaram się, żeby wpadło jeszcze kilka, niezobowiązująco, bo to opowieść poza planem gry. Buziaczki!

Siedzieli we czwórkę przy okrągłym stole w jadalni. Mąż Bożenki Wiktor przyniósł dzbanek herbaty miętowej, a potem kawę z ekspresu. Ich syn Igor w porę się ocknął i skoczył do cukierni po ciasto.

― Za moich czasów na podwieczorek były tosty z dżemem ― pani Bożenka usiłowała rozluźnić atmosferę. W międzyczasie zjedli też na kolację zapiekanki. Wszyscy byli bardzo mili i starali się, aby pierwsza noc w nowym miejscu nie była dla zmęczonej dziewczyny taka totalnie do dupy.

― Od dawna nie spędziłam wieczoru z rodziną przy stole w tak wesołej i pozytywnej atmosferze ― śmiała się szczerze i z własnej woli, bez podświadomie narzuconego sobie przymusu.

― Dla nas to wcale nie jest znowu taka normalna sytuacja ― stwierdziła pani Bożenka. ― Ostatni raz siedzieliśmy razem we czwórkę przy stole w Wigilię. ― Zanim zrozumiała, jakie palnęła głupstwo, jej pierworodny wybuchł znienacka. Wściekł się, tryskał jadem i wcale nie zamierzał się hamować.

― Jasne! Zwal wszystko na mnie! Mężczyźni zwykle nie myślą o konsekwencjach. W takich sytuacjach nie widzą problemu ani swojej winy. Tylko nieliczni chcą się zmienić i starać dla kobiety. Wychodzimy z założenia, że znajdzie się jakaś zakochana frajerka, dla której będziemy idealni.

Choleryczne usposobienie, no proszę, nie spodziewałam się! ― pomyślała Edyta. Przetarła oczy ze zdumienia, bo oto pierwowzór jej idealnego i wymarzonego faceta plótł wyssane z palca brednie i koszmarne androny. Wyglądało na to, że wpadła nieświadomie w środek jakiegoś ogromnego rodzinnego pasztetu. Bożenka nabrała powietrza w usta i wypuściła je ze świstem.

― No nie tak cię wychowałam synu ― przewróciła oczami. ― Oszczędź nam dzisiaj swoich wywodów.

― Taka jest prawda i ja jestem tego najlepszym przykładem ― młody Krzemiński brnął dalej w tej mętnej zupie swojej niepoprawnej politycznie szowinistycznej wypowiedzi. ― Zostawiłem kolejną dziewczynę, bo miała wobec mnie zbyt wysokie oczekiwania, zwolniłem się z bardzo dobrej pracy i wróciłem do kraju. Mieszkam u rodziców. A teraz się okazuje, że zamiast osobnego mieszkania będę miał swój stary pokój z czasów podstawówki! ― Zirytowany skontrolował reakcje mimiczne pozostałych domowników. ― Oczywiście, zanim sobie czegoś nie wynajmę.

― To ja przepraszam, znajdę sobie coś innego ― Edyta uniosła się na krześle, jakby miała zamiar wstać i w tej samej chwili uciec. Prawdziwi faceci byli jednak dziwni.

― Nie, spokojnie ― objął ją ramieniem, przycisnął do siebie i lekko potrząsnął. ― Zabiorę później z góry swoje manele, jeszcze się nie rozpakowałem, a jutro pojadę z tobą do domu i zabierzemy resztę twoich rzeczy. Jak chcesz, to weźmiemy ze sobą mamę, ona nas obroni.

Bożenka chyba miała inne plany, ale przytaknęła.

― Tak. Ja zagadam twoich ex-prawie-teściów, a wy łapiecie co się da i chodu ― zarechotała i puściła perskie oko, udając, że panuje nad sytuacją. ― A teraz wybaczcie, ale padam na nos. Sprzątnijcie po sobie i wio do łóżek. Fajnie mieć znowu dwójkę dzieci w domu, prawda Wiktor? ― szukała mężowskiego potwierdzenia.

Igor porwał Edytę i wtarabanił na drugie piętro, ciągnąc jedną ręką dziewczyną a drugą walizkę. Oprowadził ją po dwudziestometrowej kawalerce i zamiast zmyć się z powrotem na dół, rozsiadł wygodnie na sofie. Schylił się za oparcie, wyciągnął flaszkę wódki i puszkę coli.

WYMYŚLIŁAM CIĘWhere stories live. Discover now