Rozdział 16 Zabawa życiem

171 51 1
                                    

☾ Rozdział 16 Zabawa  życiem ☽

— Panie, kupiec ma zezwolenie z królewską pieczęcią.

— I? — zakpił Laith. — Na czas rekonwalescencji mojego brata, to ja pełnię jego obowiązki. Wydałem prosty rozkaz — przypomniał surowo. — Nikt nie opuści stolicy.

Demalis widziała, że Sion również się lekko spiął. Przypuszczała, że nagłe pojawienie się Laitha, było czymś czego nie przewidział. Przełknęła ślinę, chcąc poruszyć nogą. Nie zdołała, bo na jej kostce spoczęły palce Psa Yanny, który posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.

— Och, rozumiem, mój panie. Wiem, że wydałeś rozkaz, ale opóźnienia zaszkodzą moim interesom i...

— Czy twoje interesy są ważniejsze od schwytania skrytobójców, którzy otruli naszego króla? — przerwał ponurym tonem.

Kupiec zamilkł, a Serce Demalis ponownie boleśnie się ścisnęło. Spojrzała w stronę Siona i zacisnęła usta, mając ochotę zadać mu wiele pytań. Wiedziała jednak, że teraz nie było na to czasu. Może taki moment w ogóle miał nie nadejść, bo Laith raczej nie pozwoliłby im na rozmowę. Torturowałby Siona i innych, a ją... Sama nie wiedziała, jakby byłby jej los.

Demalis nie była świadoma widoku na zewnątrz, nie wiedziała, że przewoźnik był zdenerwowany i drżał. W pewien sposób straciła zainteresowanie wszystkim, co działo się za drewnianą powłóką. Najistotniejsze było dla niej to, że siedzi obok człowieka, który doprowadził Keona na skraj śmierci.

— Nie, mój książę — zapewnił w końcu nerwowo kupiec.

— A jednak próbowałeś opuścić stolicę... Pokaż mi to zezwolenie.

Przewoźnik nerwowo zgodził się, a gdy znalazł się blisko wozu, ludzie obok Demalis spięli się. Reakcja potwierdziła wcześniejsze przypuszczenia. Zezwolenie nie istniało, a stan żołnierza był efektem środków. Niskie było prawdopodobieństwo, że zadziałałyby przeciwko tak potężnemu smokowi, jak Laith. Sama próba była ryzykowna.

W powozie roznosił się dźwięk szurania. Trwało to jakiś czas, a kupiec mamrotał nerwowo, że zaraz znajdzie to, o co go poproszono. Przedłużał czas, a gdy Laith stanął tuż za jego plecami, osoba siedząca obok wyskoczyła z ukrycia, całkowicie ich odsłaniając. Demalis z szokiem przypatrywała się smokowi, który przebił właśnie gardło przewoźnika i skrytym tak ostrzem, próbował dotrzeć do twarzy księcia. Ten zdołał złapać broń. Demalis doskonałe widziała, jak Laith uśmiechnął się złowrogo, a jego oczy lśnią niczym rubiny.

— Znalazłem was.

Mroczne oświadczenie wywołało poruszenie zarówno uciekinierów, jak i żołnierzy. Kobieta wpatrywała się w twarz księcia i poczuła, jak ogarnia ją strach. Laith Argenis przypominał śmierć. Zapatrzyła się na niego, myśląc nad losem, który ją spotka. Skupienie wróciło, gdy Sion chwycił ją za ramię i pociągnął w stronę stworzonej w ścianie powozu dziury.

Demalis nie wiedziała, kto ją utworzył. Jej ciało za to niczym szmaciana lalka uległo prowadzeniu silniejszego. Chwilę później pojawił się ogień, a tuż za nim dym, który wywołały wrzucone w płomienie fiolki. Trzask i huk, a po tym kaszel zarówno żołnierzy, jak i okolicznych handlowców, którzy wdychali drażniący zapach.

Rozpętała się walka, której wynik był oczywisty. Towarzysze Siona nie mogli zbyt długo stawiać oporu przeciwko wzrastającej liczbie żołnierzy. I nie musieli. W czasie, gdy oni osnuci dymem walczyli, Pies Yanny zabrał Demalis dalej. Drgnęła, chcąc wyszarpnąć rękę, ale ten jedynie westchnął zirytowany, a ją przeszedł złowróżbny dreszcz. Obawiając się, że mógłby ją otumanić bądź poddać działaniu swojej mocy, postanowiła współpracować. Nawet ze swoją chęcią do ucieczki, wiedziała, że szarpanina na ulicy byłaby głupim pomysłem. Laith by jej nie uwierzył, a w chaosie mogłaby zostać ranna bądź umrzeć.

Kochankowie GłębinWhere stories live. Discover now