Prolog

959 93 10
                                    

☾ Prolog 

Keon doskonale pamiętał pierwsze spotkanie z Demalis. Mając piętnaście lat został wysłany na front wojenny. Pod płaszczykiem nabrania doświadczenia i wzięcia odpowiedzialności za kraj jako przyszły król, kryło się wiele intryg. Dworzanie szeptali o jego nędznych umiejętnościach kontroli ognia, mówiono, że jego matka nie mogła dać królowi godnego następcy. Nawet istnienie Laitha nie uciszyło tych głosów. Dlatego został wysłany. Miał udowodnić swoją wartość bądź zginąć tak, aby nikt nie mógł mówić o jego bezużyteczności.

Prawie trzy lata spędził na froncie, powoli przyzwyczajając się do zapachu zgnilizny i widoku ciał. Młodzieniec, który wymiotował na widok trupa, czy krzyczał w poduszkę, znikł. Pozostał jedynie następca tronu, który palił na popiół wrogów i zdobywał liczne sukcesy militarne. Zahartował wtedy swoje serce i skrył za maską idealnego księcia wszelkie uczucia. Obojętne mu było, czy żyje, czy nie. Istotny był jedynie kraj. Jednak tamtego dnia, gdy ujrzał siedmioletnią Demalis, sparaliżował go strach. Klęczała w kałuży krwi obok ciała jednego z wojowników i nerwowo nim potrząsała, wołając. Zmarły był jej ojcem. Na Paszczę Otchłani, nie wiedział, skąd się tam wzięła, ale nie było to ważne. Chciał jedynie ją ochronić, a wiedział, że za moment dotrą do niego żołnierze. Gdy do niej podszedł, w oczach Demalis widać było strach, ale i też łzy i zagubienie. To był ostatni krok ku przepaści. Zatonął w poczuciu, że musi ją chronić. Nie patrzył na nią wtedy jak na przyszłą partnerkę, a porzucone młode, za które stał się odpowiedzialny. Panikował, szukał rozwiązań, wiedząc, że jeśli ją odnajdą, trafi w niewolę. Keon wiedział, że pomimo sukcesów, był tak naprawdę jedynie marionetką matki, a nigdy w życiu nie powierzyłby tej kobiecie bezpieczeństwa swojego skarbu. Dlatego bez namysłu zrobił wtedy coś niezwykle ryzykownego. Uratował jej życie, ryzykując własnym.

— Uratowałeś mnie wtedy, wasza wysokość.

Cichy szept Demalis zdradził, że i ona myślała o dniu, gdy wszystko się zaczęło. Keon postawił ku niej kolejny krok, unosząc ręce, które zaraz spokojnie opadły wzdłuż jego ciała. Chciał ją przytulić, być obok, ale nie było to tak proste.

— Ty również byłaś moim ratunkiem — wyznał cicho, wręcz ledwie słyszalnie.

Dzięki tamtemu spotkaniu starał się z wszelkich sił wyrwać z okowów matki, rozbudować własną władzę i siłę. Przestał być żywym trupem o twarzy księcia, a smokiem gotowym sięgnąć po każdy rodzaj siły, aby w przyszłości móc z nią być.

— Księżniczka Isra odeszła. Nie sądzę, że rozsądnym jest ją zostawiać samą, wasza wysokość.

Zabolało go to. To, jak oficjalna była. Zastanawiał się, czy miała na twarzy teraz maskę, czy może faktycznie to spotkanie nic dla niej nie znaczyło. Wtedy jednak dostrzegł spinkę.

— Nosisz ją.

Demalis cofnęła się o krok, przełykając gulę w gardle. Keon zmrużył oczy. Coś było nie tak...

— Rozczarowałem cię? — spytał pochmurnie.

Demalis pokręciła głową, przykładając dłoń do serca.

— Nie, wasza wysokość. Po prostu nie sądziłam, że...

— Jestem królem, którego twój władca pragnie zabić? — dokończył.

Ich tożsamości były inne, ale sytuacja nie była wcale prostsza. Rozumiał to, ale nie spodziewał się, że tak szybko zostanie odrzucony. Lewa dłoń smoka zacisnęła się w pięść. Maska Demalis pękała, a Keona coraz mocniej do niego przywierała.

— Nasza pozycja... Sytuacja...

Głos się jej łamał, a on czekał z wysoko uniesioną głową na słowa, które miały zadać mu jedną z najgorszych ran. Sądził, że był na to gotowy, ale gdy w końcu rozchyliła usta, zapragnął zrobić wszystko, aby zamilkła.

— Nic na nas nie czeka, Keonie. Nic. Jedynie cierpienie i śmierć.

Zamknął oczy, nie chcąc ujawnić swoich myśli. Wiedział o tym wszystkim. To była zakazana więź. Mogła porzucić Yannę, ale w Orinii nie czekało na nią huczne przywitanie. Szlachta pożarłaby ją żywcem, nie chcąc zaakceptować takiej królowej. Tylko Keon nie pragnął żadnej innej. On natomiast nie mógł uciec do Yanny, bo był, kim był. Mimo tej wiedzy smok nie godził się na porażkę. Temperatura wokół podniosła się. To był jedyna oznaka jego cichego gniewu.

— Nie zrezygnuję — rzekł tonem przepełnionym mocą.

Brązowe tęczówki pociemniały. To one przykuły wzrok Demalis. Wręcz ją hipnotyzowały. Stąd nie spostrzegła, że władca Orinii znalazł się tuż obok i nachylił się. Jego szept jeszcze długo odbijał się w jej umyśle.

— Nie pozwolę ci odejść, Demalis. Nigdy nie pozwolę ci odejść.

To nie był głos jedynie kogoś, kto był gotowy na wszystko. To był ton łowcy, który wyruszył na łowy i gotowy był poćwiartować każdego, kto stanie między nim, a jego celem.

↝ CDN ↜

Zapraszam Was do historii Keona i Demalis~ Jest to drugi tom z Głębin i będą się tutaj przewijać postacie z "Pana Głębin", ale znajomość fabuły pierwszej części nie jest konieczna. Praca będzie regularnie publikowana po zakończeniu "Pana Głębin".

Pozdrawiam was cieplutko ^^

Twitter: @___Mefi___

Data publikacji: 01.11.2023

Kochankowie GłębinWhere stories live. Discover now