Rozdział 9 Najmłodszy książę

193 52 4
                                    

Rozdział 9 Najmłodszy książę 

Dyplomatka spoglądała na posłańca dość surowo. Wieści, które przyniósł, nie były wcale dobre. Chwyciła się za głowę, zaciskając usta. Przez jej myśli przesunęła się lawina różnorodnych emocji. Od gniewu po troskę. W końcu wzięła głęboki wdech i przyjrzała się młodzieńcowi.

— Jesteś pewny?

— Tak, pani — odparł. — Poinformował mnie o tym osobisty sługa jego wysokości, a więc nie ma mowy o pomyłce.

Zacisnęła palce. Aloisia Argenis była umierająca. Zaledwie dzień po przybyciu księżniczki Thany, stan jej siostry uległ niespodziewanemu pogorszeniu. Sprawą zainteresowało się wiele osób, a w Orinii musiało wrzeć. W końcu Yanna zapewniała, że chora ma się coraz lepiej. Demalis znalazła się w bardzo trudnym położeniu. I to nie tylko dlatego, że musiała uspokoić emocje orińskich możnych, ale i dlatego, że sama się martwiła. Nie tyle o Aloisię, ile o Thanę.

— Upewnij się, że jej wysokość Thana jest bezpieczna — nakazała, po czym chwyciła za pióro. Czekało ją sporo pracy.

***

W Orinii nastał pochmurny dzień. Wieść o złym stanie księżniczki Aloisi rozniosły się po pałacu, rodząc przy tym wiele plotek. Służba pałacowa skrupulatnie obserwowała rodzinę królewską, nie chcąc stać się ofiarą złych nastrojów.

Każdy reagował na to inaczej. Książę Laith terroryzował swój oddział wymagającym treningiem, król Keon zaszył się w swoim gabinecie, a jego wysokość Esias grał smutne melodie. Ponure nuty rozbrzmiewały w całym zamku, pokrywając go aurą smutku i melancholii. Dźwięk i nastrój nasilały się, im bliżej było się komnat najmłodszego z książąt, stąd większość starała się trzymać od nich z daleka. Jedynie osobiści służący nie odstępowali swojego młodego pana na krok.

Nagle zapanowała głucha cisza. Nie trwała ona jednak długo.

Ktoś wtargnął do gabinetu króla. Keon gotowy był ukarać śmiałka, ale gdy tylko sługa Esiasa przemówił, zamarł.

— Wasza wysokość, książę Esias...!

To wystarczyło, aby zaalarmować najstarszego Argenisa. Gwałtownie wstał i niczym strzała umknął z pokoju. Troska uderzyła w niego z podwójną siłą. Siostra, a teraz młodszy brat. Z takimi ciężarami niemożliwym było wypocząć.

Wszystko przez to, że Esias miał bardzo delikatne ciało. Był słaby i niezwykle chorowity. W Orinii ceniono siłę, przez co wielu uważało młodego królewicza za zakałę swojego rodu. Sądzono, że bracia go odrzucą, w końcu nie mógł się im równać. Rzeczywistość zaskoczyła wszystkich. Nie tylko Keon, ale i Laith gotowi byli potrząsnąć każdym, kto ośmielił się obrażać ich brata. Chronili go i umożliwili mu rozwój w kierunku, który sam wybrał. Niejako realizował ich marzenie o wolności.

— Co się stało?

Gdy wkroczył do komnat, nie czekał, od razu zażądał wyjaśnień. Służący zadrżeli przez ponury ton władcy, a mimo to wciąż milczeli. Zirytowany Keon podszedł do łóżka, dostrzegając bladą twarz Esiasa. Po jego czole spływały kropelki potu, a jego dłonie pokrywały bandaże.

— Co się wydarzyło?! — zagrzmiał, chcąc uzyskać odpowiedź.

Nie widział Esiasa od kilku dni, co nie było niczym nadzwyczajnym. Nie spodziewał się jednak, że jego kruchy brat będzie w takim stanie.

Do komnaty wszedł medyk, który pod surowym spojrzeniem władcy, przystąpił do nieprzytomnego smoka.

— Milczycie? — zakpił król, posyłając służbie mordercze spojrzenie. — Sądzicie, że przed kim stoicie? — zagadnął ponuro.

Kochankowie GłębinWhere stories live. Discover now