Rozdział 11 Dziwny książę

202 56 2
                                    

Rozdział 11 Dziwny książę 

Pierwszym odruchem był ukłon. Chociaż jej umysł nie nadążał, ciało było pewne, co należy uczynić. Nie spodziewała się spotkać brata Keona. Choć z dwojga złego, Esias wydawał się mniej energochłonnym księciem. Słyszała, że nie miał związku z walką. Był artystą. Dobrym, czego była świadkiem. Doskonale oddawał emocje, doskonale bawił się melodią, choć w jego stanie nie mogło być to celowe działanie. Zrobił to odruchowo, wyrażając się w ten sposób. To było niezwykłe.

— Wybacz mi, książę — poprosiła, nie prostując się. — Sądziłam, że to może być ktoś inny i chciałam uchronić go od kłopotów — wytłumaczyła.

Esias milczał, próbując stłumić szloch. Rzucił Demalis krótkie spojrzenie, a jego widoczność utrudniały łzy, które próbował zetrzeć. Ilekroć to robił, przychodziły kolejne. W końcu cicho się roześmiał.

— Wyglądam żałośnie — stwierdził cicho ochrypłym głosem. — Nie tak powinien wyglądać książę. Przepraszam, panno Soro za tak paskudny widok.

Demalis była zaskoczona. Znał ją, a przy tym nie krytykował. Zamiast tego kierował ostre słowa do samego siebie. Zacisnęła usta. Zwykle nic by nie powiedziała, czekając na możliwość odejścia, ale teraz, stojąc przed tym dzieckiem, nie widziała w nim tylko księcia. Był również bratem osoby, którą kochała.

— Żałoba nie jest żałosna, wasza wysokość. To wyraz uczuć. Jestem pewna, że twoja siostra docenia każdą twoją łzę i nutę. Pokazują bowiem, jak bardzo ją kochałeś.

Esias milczał, wpatrując się w Demalis z szeroko otwartymi oczyma. Wyglądał jak zagubiony szczeniak. Trwało to jednak tylko chwilę, bo książę niespodziewanie się roześmiał. Łzy i śmiech stanowiły dziwne, a przy tym orzeźwiające połączenie. Drgnął, odkładając instrument na kamienną ławkę i przesunął się.

— Usiądziesz obok mnie, panno Soro? — spytał cicho.

Choć się zaśmiał, jego postać wciąż przywodziła na myśl pobitego i zranionego szczeniaka. Demalis nie potrafiła mu odmówić. Jego stan łamał jej serce. Nie znała chłopca, nie było pewności, że swojej niewinności nie udawał, bo i takie przypadki spotkała, ale czuła się za niego odpowiedzialna. Czarnowłosy natomiast zadarł głowę ku górze, zerkając na niebo.

— Moja ciocia nie zgodziłaby się z panią — wyznał. — Uznałaby, że mężczyzna nie ma prawa do łez.

Nie patrzył na nią, a jego profil ujawniał, że choć delikatny, to Esias był piękny. Nie tak jak Keon, Laith, było w nim coś głębszego. Przypominał księżyc, którego światło obecnie oświetlało jego twarz.

— Każdy ma prawo do łez, wasza wysokość. Mój brat płakał, gdy zmarli nasi rodzice. Umiejętność odczuwania i emocje nie czynią kogoś słabszym — powtórzyła z uporem.

Nie wiedziała, która z królewskich krewnych miała takie nastawienie, ale nie potrafiła się z nim zgodzić. Nawet wielcy i silni ludzie powinni potrafić płakać. Dzięki temu byli ludzcy, ciepli i potrafili zrozumieć innych.

Nawet on płakał.

Przypomniała sobie o czymś niezwykle odległym, o ojcu, który dowiedziawszy się o śmierci drogiego sobie krewnego, płakał. On, wielki generał i mężny wojownik, robił łzy z powodu straty kogoś, kogo kochał.

— Twój brat... jest kaleką, prawda, panno Soro? — spytał wyraźnie niepewnie. Najwyraźniej nie był przekonany co do tego, czy powinien pytać. W końcu chodziło o delikatną kwestię.

Kochankowie GłębinWhere stories live. Discover now