Rozdział 12 Pogrzeb wśród kwiatów

194 53 8
                                    

Rozdział 12 Pogrzeb wśród kwiatów 

Pogrzeby niosły za sobą aurę śmierci i straty. Nikt, nawet najbardziej zagorzali i pochłonięci ambicjom szlachcice nie potrafili wydusić z siebie tych samych szyderczych i kłamliwych zwrotów, co zwykle. Nie chodziło o ich sumienia, a wzrok władcy, który narzucał na wszystkich presję. Keon Argenis był cichy i blady. Zarzucono by mu słabość, ale w jego oczach palił się ogień gotowy pochłonąć za sobą wszystko inne. Dla wielu stał się ucieleśnieniem śmierci, stąd zgromadzeni po krótkich pozdrowieniach, uciekali od niego w popłochu. Jedynie rodzina była w stanie stać przy jego boku. Krwawy Książę wydawał się jeszcze bardziej beznamiętny niż zwykle, najmłodszy brat nie krył smutku i z trudem powstrzymywał łzy. Twarz jej wysokości Thany okrywał natomiast czarny całun, a królowa Isra była spiętą i blada. Usta, które zwykle wykrzywiał delikatny uśmiech, teraz były mocno zaciśnięte. Towarzyszyły jej posłane dla bezpieczeństwa Cieniste Smoki. Pozostali członkowie królewskiej rodziny trzymali się na uboczu.

Keon powiódł spojrzeniem ku królewskiemu mauzoleum. Pamiętał, jak prowadził korowód z trumną ojca i dwóch innych sióstr. Ból był taki sam jak wtedy. Zahartować serce... To możliwe. Możliwym jest zabijać i nie czuć, ale niemożliwym jest być obojętnym na stratę tych, których się kochało. Ruszył do przodu, a wraz za nim pozostali krewni i goście. Demalis była wśród nich, a jednak on pragnąłby, aby stanęła przy jego boku. To byłoby nie tylko pokrzepiające, ale i uspokajające. Nie mógł jednak liczyć, że do tego dojdzie. Nie, gdy wciąż stali w tak różnych punktach.

— Keonie?

Drgnął, słysząc szept Thany. Kwiecista Księżniczka dotknęła jego ramienia, ruchem głowy wskazując na oczekujące sługi. Keon skinął głową, dając im znak. Ci bez sprzeciwu unieśli trumnę, a gdy król wraz z rodziną znaleźli się na przodzie, procesja została uznana za rozpoczętą. Po prawdziwie trumnę można by unieść za sprawą kontroli powietrza, ale tradycja wymagała, aby przeniesiono ją z pomocą siły mięśni. Zgodnie z wierzeniem Orińczyków, była to metoda okazania zmarłemu szacunku. Nieść ciało mógł każdy, kto chciał, bądź komu się to kazało, choć nie było mile widziane, aby była to bliska rodzina. Ta miała prowadzić zmarłą ku miejscu spoczynku, a nie ją nieść. Laith nigdy nie mógł się z tym pogodzić. Najchętniej zaniosłby trumnę sam. Zarówno tę, jak i tę należącą przed laty do ich ojca.

Procesja weszła w głąb królewskich ogrodów, które z powodu tej ponurej okazji zostały w części udostępnione. Strażnicy zamykali i rozpoczynali korowód, koordynując również to, co działo się w jego środki. Choć otoczenie było przepiękne, nikt się mu nie przyglądał. Niektórzy nie mieli ku temu sił, inni bali się ściągnąć na siebie królewski gniew, a jeszcze inni pogrążeni byli we własnych myślach. Pogrzeby nigdy nie były proste.

Gdy dotarli przed królewskie mauzoleum, ciemne chmury już w całości pokryły niebo. Keon prędko odszukał spojrzeniem ubranego na czarno kapłana, który stał obok wejścia. Kamienne drzwi były odsunięte, a na szczycie ozdobnego, okrągłego budynku wisiała czarna flaga z białą gwiazdą — znak królewskiej śmierci. Gdyby tło było czerwone, symbolizowałaby narodziny. To była z kolejnych tradycji.

Laith niespodziewanie wyszedł naprzód, spoglądając na kapłana i zabierając mu bez słowa łaskę. Złamał ją w pół i wyrzucił w bok, co przyprawiło niektórych o zawał. Czyżby Krwawy Książę oszalał?!

— Laith... — zaczęła Thana, chcąc załagodzić sytuację.

— Bez obrzędów. Bez całego tego gówna, w którym powiesz, że teraz spocznie szczęśliwa w ogniu. Jedno słowo o tym, a połamię coś jeszcze — rzekł zimno Laith, nie patrząc w stronę siostry. Jego oczy jarzyły się czerwienią, przyprawiając kapłana o szybsze bicie serca.

Kochankowie GłębinWhere stories live. Discover now