Rozdział 15 Kocioł

169 52 3
                                    

☾ Rozdział 15 Kocioł ☽

— Chwała Przodkom!

Dłoń Keona zadrżała, a jego głowa zapulsowała boleśnie. Pragnął otworzyć oczy, ale brakowało mu na to sił. Dźwięki i głosy za to raz były bardzo wyraźne, a za moment brzmiały zbyt obco, aby mógł je zrozumieć. Wiedział, że leży i otacza go gromada, nerwowo dyskutujących osób. Próbował unieść powieki, ale wciąż okazywały się zbyt ciężkie. Zastanawiał się nad tym, jak długo spał. Z rozmów wywnioskował, że coś mu dolegało. Ledwie obudzony umysł nie od razu pomyślał o tym, co stało się przed zaśnięciem i konsekwencjach obecnej sytuacji.

Rzeczywistość docierała do Keona stopniowo. Przypominał sobie pogrzeb i nagłą słabość. Gdzieś na skraju umysłu zamigotał słyszany przed zdarzeniem krzyk. Zemdlał, a to musiało poruszyć możnych. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak wściekły był Laith. Nawet jeśli spał dzień, to przez ten jeden dzień na Krwawego Księcia spadły wszystkie obowiązki i oczekiwania.

— Wasza wysokość? Czy wasza wysokość mnie słyszy?

Coś zimnego i mokrego dotknęło jego ramienia, a ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Skrzywił się i tym razem mentalny stan faktycznie był widoczny na jego twarzy. Osoba obok odetchnęła z ulgą. Keon drgnął, chcąc unieść dłoń. Lekarz przytrzymał go, z lekką obawą patrząc w stronę wzrastającego płomienia świecy.

— Wasza wysokość, proszę się nie pospieszać. Wszystko musi odbywać się stopniowo. Ledwie udało nam się cię uratować.

Keona coraz bardziej bolała głowa, a brak mobilności wzmagał gniew. Coś spadło na ziemię. Szepty dookoła były zbyt niewyraźne, aby je zrozumiał. Znowu stanął na pewnej granicy. Słyszał, ale nie mógł wszystkiego dość szybko zrozumieć. Pochłaniało go zmęczenie, przez które przebiła się znana mu osoba.

Laith wparował do komnat brata bez zapowiedzi. Drzwi uderzyły o ściany z hukiem, który sprawił, że lekarze podskoczyli. Dopiero po tym złożyli pokłony, które Laitha nie interesowały. Wzrokiem odnalazł dwuosobowe łóżko, na którym pod ciepłą pierzyną leżał jego brat.

To nie był pierwszy raz, gdy wszedł do tej komnaty. Od chwili zasłabnięcia przychodził co jakiś czas, licząc, że Keon zrobi cokolwiek. Drgnie, otworzy oczy albo coś wymamrota. Za każdym jednak razem widział to samo. Nieruchome ciało o bladej, pozbawionej wyrazu twarzy. Teraz było identycznie. Podszedł.

— Powiedziano mi, że się obudził.

Jako wojownik doskonale wiedział, że proces rekonwalescencji może być długi i powolny. Każdy dochodził do siebie w swoim czasie, ale od brata pragnął jednego, aby w końcu otworzył oczy.

— Odzyskał świadomość, książę. To kwestia minut, może godzin, gdy jego wysokość zdoła otworzyć oczy — zapewnił.

Laith skinął głową, podchodząc do łóżka i ukląkł przy nim. Niczym rycerz, który gotowy jest złożyć uroczyste śluby.

— Wyjdźcie — rozkazał.

Zgromadzeni popatrzyli na niego z pewnym wahaniem i lękiem. Każdy słyszał plotki i wielu również w nie wierzyło. Krwawy Książę był podejrzewany o spiskowanie w celu przejęcia tronu. Ich król był teraz bezbronny, a sprawy trucizny wciąż nie wyjaśniono postronnym. Laith za to wniósł do jego komnaty miecz. Każdy z tych czynników potęgował strach w sercach zgromadzonych.

— Może...

— Jesteś głuchy? — syknął Laith, przenosząc uwagę na śmiałka.

Lekarz zadrżał, spuszczając głowę. Ulegli, wychodząc, ale czuwając pod drzwiami. Smoki bały się silniejszych, a żaden lekarz albo sługa nie mieli dość siły, aby sprzeciwić się znanemu z bojów księciu. Mogli jedynie błagać Przodków, aby nie doszło do żadnej tragedii.

Kochankowie GłębinWhere stories live. Discover now