21 marca 2024 - urodziny

302 38 85
                                    

Opowiadanie zostało zgłoszone do Wiosennego Konkursu xNoorshally
(Wiosenne przebudzenie — Twórczość bez granic) w kategorii romans.

 Całość opowiadania stanowi 10 rozdziałów/dni, na szczęście są krótkie. Podzieliłam tekst na rozdziały ze względów technicznych.

Inspiracją do napisania pracy był tekst piosenki Ireny Jarockiej "Wymyśliłam Cię"

Wymyśliłam cię nocą przy blasku świec

Nauczyłam się ciebie po prostu chcieć

Wystarczyła mi chwila niewielka

Byś imię miał, byś po prostu się stał...

21 marca 2024 (czwartek)

Uwagi  — W parku widziałam przebiśniegi, zaczynają kwitnąć przylaszczki, chociaż nie jest to najpiękniejszy pierwszy dzień wiosny, jaki widział świat, to dla mnie niech będzie jedyny i niespotykany. Zaczynam kolejny rok życia.

Odebrać tort z cukierni, kupić sok jabłkowy.

Stan rzeczy — Temperatura około dziesięciu stopni Celsjusza, wieje, przelotne opady, jak to mawiają „czasem słońce czasem deszcz".

Stan ciała — Napięcie, ból kręgosłupa w odcinku lędźwiowym.

Stan ducha — Pełen nadziei, może będzie fajnie. Hej! W końcu mam dzisiaj urodziny! Ale górę bierze cynizm... Zejdź na ziemię, nie pierwsze i nie ostatnie. Wdzięczność , łatwiej powiedzieć niż zrobić.

Moje miejsce na notatki:

Czy to normalne prowadzić pamiętnik w wieku dwudziestu ośmiu lat? Niezbyt, dokładnie. A ja właśnie zaczynam. Nigdy tego nie robiłam.  Czy to czyni mnie najdziwniejszą osobą na świecie?

Denerwuje mnie, że postronni ludzie wartościują moje działania według własnych upodobań. Ciągle powtarzają, że tracę czas. Mogłabym zrobić coś pożytecznego, zająć się domem, albo zadbać o siebie. Właśnie to robię.

Włożyłam dzisiaj sukienkę i wytuszowałam rzęsy, chociaż wcale nie miałam ochoty. Z okazji moich urodzin, zjedliśmy wspólnie podwieczorek. Usiedliśmy w dużym salonie na parterze, z moimi teściami, Kornelią i Kacprem, ale rozeszliśmy się szybko, każdy do swoich zajęć. Nikt nie widział sensu świętowania w środku tygodnia. Ja z kolei nie mam chęci urządzać imprezy dla całej rodziny, w domu, w sobotę po pracy. Wojtek z resztą też wolał zostać w domu.

Dlatego kupiłam Pamiętnik. Śliczny, w kolorze różowego złota, z  wytłaczanymi kwiatami. Na wyprzedaży w dyskoncie, za dychę. Przynajmniej nie mam już obaw, że przeczyta go moja młodsza siostra, skoro od lat nie mieszkamy razem.

Dochodziła dwudziesta trzecia, Edyta właśnie skończyła wieszać pranie, usiadła przy biurku w sypialni i włączyła komputer. Nie musiała pracować w domu. Zawód farmaceuty wymagał nieustannych szkoleń i kursów, ale starała się to wkomponować we wspólny harmonogram zajęć. Prowadziła domowe biuro, kontrolowała rachunki i robiła przelewy. Czasami, na bieżąco wyręczał ją Wojtek. Tego dnia nie mogła się skoncentrować na cyferkach, więc chwyciła koc, nalała sobie kieliszek czerwonego wina i wyszła przed dom, do ogrodu. 

Tymczasowo mieszkali z rodzicami Wojtka w dużej willi niedaleko Gdańska, oni na poddaszu, a teściowie na dole. Od ponad pięciu lat byli zaręczeni i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek się zmieni.

Dziewczyna usiadła na huśtawce, zawieszonej na konarach starego dębu, opatulona po uszy i rozmarzona wpatrywała się w jasną tarczę księżyca. Choć kolejne dni zapowiadano nadal chłodne, to osłonięta od wiatru czuła na twarzy prawdziwie wiosenne podmuchy.

Wybrała numer do siostry i odczekała kilka sygnałów. U Wiolety, na drugim końcu świata, była dziewiąta rano. W końcu mogły sobie swobodnie pogadać. To znaczy, mogłyby, gdyby obydwie nie ziewały, jedna po ciężkim dniu, druga po koszmarnej nocy. Nigdy nie były najlepszymi przyjaciółkami, ale utrzymywały bardzo dobry kontakt, nie zważając na dzielącą odległość. Wiola zawsze wiedziała, czego jej życzyć i co roku była to gwiazdka z nieba. Tak po prostu. Zaśpiewały razem "Sto lat", wymieniły się ciepłymi pozdrowieniami i pożegnały.

Urodzinowe życzenie Edyty nie było aż tak skomplikowane, żeby mieszać w to czarodziejskie gwiazdki. Chciała tylko spędzić wieczór z narzeczonym. Rozgwieżdżone niebo przypominało jej wspólne wyjazdy i biwaki. Noce pod namiotem, kiedy oglądali Perseidy, wydawały się tak bardzo odległe. Wojtek wolał spać w gabinecie. Wyprowadził się tam ze wspólnej sypialni tuż po przejściu na pracę zdalną, czyli prawie cztery lata temu. Początkowo starał się łączyć życie prywatne i pracę, ale w pewnym momencie zaczęło go to przerastać. Jego i ich jako parę.

Marzec nastrajał w sposób chłodny i racjonalny, z nutką typowo wiosennego optymizmu. Kątem oka Edyta zobaczyła coś na kształt mknącej po niebie igły. Nie poruszało się tak powoli, jak to mają w zwyczaju satelity, ani tak szybko, jak spadające gwiazdy. Wtedy też przypomniała sobie kołysankę z dzieciństwa, którą często śpiewała mama i choć minęły całe wieki, doskonale pamiętała słowa i melodię.

"Mrugaj, mrugaj gwiazdko ma, cudna jest uroda twa.
Leć wysoko w niebo, leć, jak diamencik jasno świeć.

Mrugaj, mrugaj gwiazdko ma, cudna jest uroda twa.
Leć wysoko w niebo, leć, jak diamencik jasno świeć."

Na wszelki wypadek, gdyby to jednak była gwiazdka spełniająca życzenia, tym bardziej że właśnie wybiła północ, Edyta wyszeptała: "Chciałabym znowu kochać z wzajemnością".

Wróciła do pokoju, położyła się do łóżka, zmęczona i zrezygnowana. Zanim zawitała do krainy snów, myśli po raz kolejny rozpoczęły wściekłą gonitwę po jej zmęczonej głowie.

WYMYŚLIŁAM CIĘWhere stories live. Discover now