Rozdział 74 Nadzieja...

55 8 4
                                    


Perspektywa Klubu (Nils)

Mijają już trzy dni od kiedy nie ma Ann. Szukamy jej cały czas, Darren poruszył wszystkich, ale przepadli. Suva odnaleźli porzuconego pod miastem, jak się okazało nie należał do Jeylen'a. Dzień wcześniej został skradziony z jednej z posesji. W Los Angeles nie ma po nich śladu, a Joel jest nie do namierzenia. Przepadł, jak pozostali. Mam nadzieję, że Ann żyje i nie stało jej się nic złego. Arthur z Ethan'em zaprowadzili nas do domku w lesie, należącego do dziadków Joel'a, ale stał pusty. W takim razie, kiedy on ją wywiózł? Oszaleje. W życiu nie czułem się tak bezradny, jak w obecnej sytuacji. Nie wiem, gdzie jej szukać, a czasu płynie niebłagalnie. Musimy zdążyć, nim skończy się dla mojej narzeczonej, bo nigdy sobie nie wybaczę, że nie zrobiłem wystarczająco, żeby ją uratować. Siedzieliśmy na klubie, zastanawiając się z Orłami, czy czegoś nie przegapiliśmy w tej sprawie, gdy do głównego pomieszczenia z barem wpadł Roger z telefonem w ręku. 

-Który w córkę mi wątpił?! - zawołał Roger, gromadząc zdziwione spojrzenia wszystkich obecnych na sobie. -Dzwonił do mnie policjant, właśnie mi przekazał, że Ann kilka godzin temu przekazała medykom, że została porwana i prawdopodobnie przebywa gdzieś w domu w lesie - powiedział powodując u nas jeszcze większy szok. 

-Jak?! - zapytałam zdezorientowany. 

-Nie wiem, ale wszyscy wolni funkcjonariusze w naszym stanie oraz pobliskich trzepią właśnie lasy, ponieważ podejrzewają, że jeśli udało nawiązać jej się kontakt ze światem zewnętrznym, to mają mało czasu, zanim się przeniosą - wytlumaczył, dosiadając się do nas. -Mówiłem, że ta dziewczyna jest twarda?! - uśmiechnął się. -Żyje i walczy, a to najważniejsze. Moja córeczka - dopowiedział z dumą w głosie.

-Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać - powiedziałem sam do siebie pod nosem. 

Nie spodziewałem się takiej wiadomości, ale dobrze usłyszeć, że Ann żyję. Martwi mnie jedynie, że ta informacja wypłynęła od ratowników. Skrzywdził ją, czy to był jej chytry plan? Oby to drugie.

-Wyoming! - zawołał nagle Ethan, Arthur spojrzał na niego wątpliwie, podobnie jak my. -Joel tam kiedyś mieszkał. Przy zatrudnianiu go do tawerny potrzebowałem jego szczegółowych danych do wypełnienia w rubryce pracowników. Wtedy podał mi adres zamieszkania w L.A, ale jako miasto rodzinne podał Wyoming - wyjaśnił widząc nasze zakłopotane wyrazy twarzy.

-Dzwoń do Darren'a, niech służby z Wyoming przeszukają swoje leśne tereny - wtrącił jeden z wikingów. 

Przekazałem przyjacielowi wiadomość. Skoro Joel stamtąd pochodzi, może się okazać, że bądź ktoś z  jego rodziny miał tam jakiś domek. Zresztą teraz każdy trop jest dobry. Darren stwierdził, że może być to trafny trop poszukiwania, ponieważ wątpi, aby Jeylen zabrał ją do miejsca związanego z nim, bądź kupił specjalnie pod jej porwanie mieszkanie w centrum miasta. Natomiast sugerując się jego pierwszym wyborem kryjówki, za drugim razem pewnie będzie chciał to samo powtórzyć, bo zbyt rozważny w swych działaniach nie jest. Zbiła mnie jednak z tropu wiadomość, którą przekazał mi Darren. Swoją drogą utwierdziła ona funkcjonariuszy, że Jeylen działa chaotycznie i coś się musiało wydarzyć, skoro zostawia ślady, a dotychczas skrupulatnie je zacierał. Świetnie, że policja oraz szeryfowie mają jak działać. Jednak martwi mnie, że doszło do czegoś złego, jeśli pozbył się swojego wspólnika. Jeszcze przed chwilą świadomość, że Ann żyje, dała mi nadzieję, tak teraz powoli ona zanika.
Wróciłam do braci. Usiadłem załamany, rzucając telefon na stół przede mną. Siedzę bezczynnie,  gdy mojej narzeczonej dzieje się krzywda, oszaleję z tej bezradności.

-Joel nie żyje - powiedziałem. -Rwący nurt wody zniósł jego ciało niżej do rzeki, zaczepiło się o jakieś gałęzie i spacerowicze je zauważyli - wstałem, wyciągając paczkę papierosów z kieszeni.

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz