Rozdział 73 Sojusznik?

55 8 1
                                    


Całą noc praktycznie czuwałam, na chwilę przypadkiem zasnęłam. Zmęczenie chyba dało o sobie znać, ale zaraz się ocnknęłam. Bałam się zasnąć u jego boku. Nie mam pewności, czy nie odbiję mu, w którymś momencie, bo coś sobie ubzdura i nie postanowi wykorzystać zawartości strzykawki przeciwko mnie. Darren mógłby się pośpieszyć z poszukiwaniami. Wierzę, że na pewno robi wszystko, co w jego mocy, lecz chciałabym wrócić już do domu. W dodatku od samego rana bardzo źle się czuję, ale nie mogę dać tego po sobie poznać, bo jeszcze dam mu powód do nerwów. To jest największy problem przetrwania tutaj. Każdy najmniejszy szczegół może wyprowadzić tego nieprzewidywalnego człowiek z równowagi. Natomiast mi życie miłe, a raczej muszę przetrwać nie dla siebie, ale dla dzieci oraz Nils'a. Niestety nie mogę być samolubna w tym momencie, tyle że w moim przypadku brak głupich decyzji, to bardzo rzadko występujący element mojego życia. 
Dziś udało mi się przyrządzić posiłek dla porywacza, że przykrych zdarzeń, jak poprzedniego wieczoru. Potem przyjechali mężczyźni. Wściekły Joe wparował do salonu, wyciągając z niego Jeylen'a. Czyżby coś się stało? Boże, jak bardzo bym chciała, żeby ich nerwy związane były z węszącymi dookoła nich funkcjonariuszami, ponieważ to by znaczyło dla mnie, że jestem szansa zwrócenia mi mojego poprzedniego życia. 

-Widzę udało ci się przeżyć - zamaskowany mężczyzna stanął obok mnie, a ja nieśmiało skinęłam głową. -Ale pierwsze starcie już było? - wskazał palcem na swój polik.

-Judy w takich momentach nie prosiła, nie krzyczała i nie płakała, żeby bardziej go nie nakręcać - szepnął, nachylając się nade mną. -Raz zaczęła wołać pomocy i to był jej ostatni raz - dodał, rozglądając się czy mężczyźni nie wracają. 

-Skąd tyle wiesz o niej? - spytałam nie pewnie, ale byłam ciekawa, kim on jest i dlaczego mi to wszystko mówi. Wygląda to tak, jakby chciał, abym przetrwała tutaj, jak najdłużej.

-Judy - Jeylen podszedł do mnie, łapiąc za nadgarstek i ciągnąc za sobą do piwnicy. -Musimy jechać coś załatwić, tu posiedzisz - zeszliśmy po schodach na dół.

-Nie zamykaj mnie, pro...- przerwałam w połowie zdanie, Judy nie prosiła, przypomniałam sobie. -Wiesz, że nie lubię ciemności, nie możesz mnie tutaj zostawić - protestowałam, kiedy otwierał metalowe drzwi. -Przecież ktoś zostanie mnie pilnować, zostanę z nim, będę grzeczna, przecież wiesz, że cię nie zostawię mój kochany - położyłam dłoń na niego policzku, delikatnie gładząc. -To jak, zamkniesz swoją Judy? - pocałowałam go, a mdłości aż mi się nasiliły.

Wygrałam. Wróciliśmy na górę. Oni pojechali, ja zostałam pod opieką zamaskowanego mężczyzny, którego tożsamość ciekawiła mnie coraz bardziej. Nie był wrogo do mnie nastawiony, a z dobrym człowiekiem nie miał nic wspólnego. Znał Judy, pomaga Jeylen'owi i dobrze się maskuje, by nawet najmniejszego fragmentu skóry nie było widać. Wczoraj widziałam jego oczy, a dziś już miał skryte pod maską i dodatkowo okularami przeciwsłonecznymi.

-Jestem pod wrażeniem, jak nim manipulujesz - stanął naprzeciwko mnie. -Mną nawet nie próbuj - pogroził mi palcem. -Jesteś kobietą tego wikinga z jego dawnego klubu, którego tak nienawidzi? - przytaknęłam.

-Kim ty właściwie jesteś? - spytałam, ale po chwili wycofałam się z tego pytania. -Wybacz, nie powinnam - zaśmiał się. 

-Podejrzewam, że nie pytasz o tożsamość - pokiwałam pospiesznie głową na boki powodując jego większe rozbawienie. -Nie zrobię ci krzywdy, póki nie będziesz nic kombinować - wyjaśnił. -Nikim dobrym, ale nie zabijam bez powodu. Nie jesteś na mojej liście - wzruszył ramionami. -Chodź - podążyłam posłusznie za mężczyzną.

Wyszliśmy przed dom, ale na starcie uprzedził mnie, żebym nie próbowała uciekać, ponieważ nie będzie miał skrupułów do użycia przemocy wobec mnie. Przyprowadził mnie tutaj, żebym zaczerpnęła świeżego powietrza. Judy pomagało, to na poranne mdłości, jak on to zauważył. Coraz bardziej jestem przekonana, że musiał być z nią jakoś związanym, gdyż wie za dużo, nawet o Nils'ie. Interesujące. Szczególnie że w żadnym stopniu nie podpisuję się pod tym, że działa z Jeylen'em. Twierdzi, że jedynie pilnuje. 
Przy okazji mogłam się rozejrzeć dookoła. Znajdujemy się pośrodku jakiegoś lasu, podejrzewam, że dość daleko od drogi, ponieważ nie słyszę żadnych specyficznych dźwięków, które mogłyby świadczyć o drodze w pobliżu. Zresztą przez drzewa też nic nie prześwituje, prócz kolejnych drzew oraz krzaków. 

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz