Rozdział 65 Nie poddam się

51 5 1
                                    


2 tygodnie później

Trochę kantuję z naprawą motocykla, ale w dobrą stronę. Przez ostatnie dni całkiem sporo udało mi się naprawić. Tyle ile umiałam, zrobiłam sama bez pomocy, przy niektórych rzeczach dzwoniłam do wujka po radę na przykład gdy musiałam zamówić części. Wtedy wujek dzwonił do serwisów, bądź osobiście jechał kupić potrzebne mi elementy i podrzucał po cichu do domu. Zawsze pod jakimś pretekstem, ale ja od niego odbierałam drobniejsze elementy, gdy jechałam po leki do apteki, bądź na zakupy. Muszę przyznać, dość często na te zakupy wybywałam, aż wymówki dla Nils'a mi się momentami kończyły, aby się nie domyślił. Samochodem przewiozłabym więcej, ale mimo że chevrolet skończony i gotowy do jazdy, to wciąż stoi na warsztacie, ponieważ zwyczajnie brak na niego miejsca w garażu. Aktualnie w garażu stoi mercedes wikinga i motocykle, więc na drugiego auto nie ma miejsca. Jak się przeprowadzimy, nie będzie już problemu z trzymaniem razem samochodów i naszych maszyn. Swoją drogą myślę, że całkiem niedługo będziemy mogli się przeprowadzić, gdyż wujkowie całkiem szybko i sprawnie się uwijają. Nawet nie podejrzewałam, że tak się wciągną w naprawę starego domu, a ja się tu dowiaduję, że całkiem nieźle się bawią. Zatem podrzucę nim zawsze coś do jedzenia oraz picia, alkohol również. I kiedy oni tak sobie remontują dom, ja nocami majsterkuję. Wymykam się, gdy wiking zasypia, wskakuję w garażu w robocze ciuchy, zamykam się i zaczynam swoje zmagania. Muszę tylko pilnować czasu, gdy zaczyna świtać, jak gdyby nigdy nic wracam do łóżka. Wymienienie zepsutych elementów typu lusterka, manetki, gmole, czy nawet wydechy nie jest tak skomplikowane, jak grzebanie przy silniku. Rozróżniam znajdujące się w nim rzeczy, takie, jak cylindry, tłoki, zawory wału korbowego, sprzęgła, koła zamachowego, zapłony, układu wydechowego, filtra powietrze i skrzyni biegów. Wiem nawet, z czym się łączy - z kołem pasowym, zbiornikiem paliwa, układem chłodzenia, zawieszeniem, hamulcami oraz elektryczną instalacją i systemem zapłonu. Wszystko, to wiem, nauczyłam się tego i zapamiętałam, gdy składałam z tatą swojego pierwszego choppera. I tyle, o ile wymiana amortyzatorów, filtra powietrza, czy skrzyni biegów oraz późniejsza regulacja sprzęgła, bo za ciężko chodziło, a powinno mieć luz, ale też nie za duży poszła mi w miarę łatwo. Podobnie jak wymiana uszkodzony elementów nadwozia motocykla, czy założenie nowych widelcy nie okazała się tak ciężkie, jak grzebanie przy zawieszeniu i tej przeklętej elektrycznej instalacji, nie wspominając o zapłonie.  Tutaj już moim nieodzownym asystentem stało się google, ale finalnie poprosiłam wujka, by któregoś dnia w dzień podjechał i sprawdził, dlaczego motocykl nie odpala i wyeliminował powód, dla którego nie ma iskry, ponieważ wymieniałam już świece, przelałam nawet gaźnik paliwem przed odpaleniem i nic. Hm, może paliwo się nie dostarcza do komory spalania, czyżby kranik był popsuty? Wymienię na wszelki wypadek, bo akumulator już wymieniłam i naładowałam. 
Właśnie, ale pewnie zastanawiacie się, dlaczego naprawiam go tylko w nocy, a nie na przykład za dnia razem z narzeczonym? Odpowiedź jest prosta. Nils postawił na nim krzyżyk. Bikera nie boli bardziej nic, niż krzywda jego motocykla. I rozumiem, że brzmi to dość absurdalnie. Bo jak to tak, że bardziej przejmujesz się ,,zdrowiem" swojej maszyny, niż swoim? Często się słyszy, bądź niestety widzi, jak motocyklista ma wypadek i pierwsze co robi, to biegnie do swojego motocykla sprawdzić jego stan i go podnieść, potem martwi się o siebie, a zdarza się, że i o tym zapomni. To się nazywa pasja. Miłość, której niezrozumienie ten, kto nie doświadczył tego uczucia. Teraz może wyda się Wam, to również dziwne, ale my się zżywamy emocjonalnie z tą maszyną. Wiecie, jaki jest płacz i żal, gdy trzeba sprzedać swoją pierwszą maszynę? Długi czas nie możemy tego przeboleć i nawet jak masz już nowy motocykl, a dalej wspominasz stary. My nazywamy nasze motocykle, niektórzy głaszczą baki na powitanie, bo według przesądów motocyklowych z rumakiem powinno się przywitać, by bezpieczniej była jazda i podziękować mu na koniec dnia, że bezpiecznie Cię dowiózł. Wybraliśmy sobie pasję, w którą wkłada się dużo swojego czasu, zaangażowania i pieniędzy, by co jakiś czas dopieścić swoją perełkę nowymi customizacjami. To wszystko dla osoby z boku wydaję się dziwne, ale jakiego motocyklisty, czy motocyklistki byście nie spytali o imię motocykla on/ona Wam je powie, bo każdy nazywa i często każdy daje swojemu motocyklowi amulet, by chronił jego i nas przy okazji. Pokręcona logika, czy nie? Nawiązać więź emocjonalną z pojazdem i traktować go, jak własne dziecko. Hm, naprawdę pokręcone, ale to się nazywa pasja, która w przekonaniu szpanerów nazywana jest fanatyzmem - kolejny chory i błędny stereotyp się tworzy. Ale kto by tam słuchał szpanerów, co na zdrapkę jeżdżą, bo motocykle na pokaz kupuję, a każdy inny motocykl, poniżej 1000 cm3  nie zasługuje na miano motocykle. Takich ludzie nie słuchamy... Prawdziwy motocyklista/motocyklistka nie powie Ci czegoś takiego. Ponieważ dla nas nie ważne, jaką pojemnością jeździsz, bo łączy nas pasja.
Ale wracając, Nils nie zagląda do garażu wcale. Tego samego dnia, gdy wikingowie przywieźli motocykl, brunet zarzucił na niego pokrowiec i tak zostawił. Akurat mi wiele to ułatwia. W dzień stoi zakryty, więc nie zobaczy postępów, jak wejdzie. Powiedziałam mu również, że na czas, póki nie zdecyduje się co zrobić ze swoim motocyklem, a ręka wydobrzeje może pożyczyć Harlee. Jednak wydaję mi się, że zdążę z naprawą, zanim się wyleczy. Jeszcze przynajmniej dwa tygodnie musi nosić ortezę, a ja praktycznie wszystko wymieniła, tylko walczę z tym przeklętym silnikiem. Lecz i na to mam plan. Dziś po raz pierwszy jedziemy na wizytę do lekarza. W 5 tygodniu niby lekarz coś tam widzi, ale choćbym chciała Wam powiedzieć co, to sama nie wiem. Bo nie dość, że te zdjęcia usg, jak zawsze ktoś mi pokazywał, to widziałam tylko jakąś plamę na czarnobiałym tle i tyle. Gdy tłumaczyli mi, że to ręką, to tamto i tak dalej, przytakiwałam, ale wciąż widziałam plamę. A w momencie, gdy to jedynie zarodek, a jeszcze nie dziecko to tym bardziej nie wiem, co ten lekarz sobie sprawdzi, ale trzeba, więc jedziemy. 
Podczas naszej nieobecności wujek przyjedzie sprawdzić, dlaczego motocykl nie odpala. Ja nie mogę w nocy go odpalić, bo zbudziłabym Nils'a, teraz będzie idealna okazja. Podrzuciłam wujkowi dzień wcześniej swoje klucze do domu.

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz