Rozdział 32

149 11 4
                                    

Kwaśne poczucie winy dławiło ją w gardło. Zapach wanilii i deszczu wkradał się do jej wnętrza i wiercił dziurę w brzuchu. Prowadziła Zacha przez służbowe korytarze, a on poruszał się za nią bez słowa.

Nie spodziewała się go tu, ale nie była zła na Carlosa, że zdradził miejsce jej pobity. Choć może powinna winić Charlesa, albo Cate? Przyjeżdzali tu codziennie, a ona codziennie odmawiała im spotkania. Teraz wszystko zaczynało się kruszyć, zaczynała pękać jak zrzucona na podłogę porcelanowa figurka. Kiedyś marzyła o tym, żeby rozpaść się w ramionach Zacha, ale teraz nie była tego pewna. Czy przyjechał ją skrzywdzić? Dowalić więcej? Wygarnąć jej winę? Co na to jego dziewczyna?

Ivar zorganizował dla wszystkich pracowników małą imprezę. Mogli na chwilę zapomnieć o swoich przeżyciach i po prostu się pobawić. Na tym parkingu wygadała mu wszystko, całe swoje życie, łącznie z uczuciami, jakie wciąż żywiła wobec Zacha.

Kiedy pojawił się taki zmoknięty i złamany Samantha chciała uciec, ale Ivar ją powstrzymał. Mocniej ścisnął jej dłoń, jakby wszystko doskonale rozumiał. Zasugerował nawet pójście do pralni, bo tam jest dobrze wygłuszone pomieszczenie.

Głupi.

Nie miała pojęcia gdzie zabrać Zacha, swój pokój dzieliła z Inez, a ona mogła wrócić w każdej chwili. Naprawdę rozważała pralnię, ale to było głupie. Westchnęła i zamierzała skorzystać z gościnności Ivara, to było drugie miejsce, które jej zasugerował i wsunął ukradkiem klucz do kieszeni spodni. Ruszyła przez drzwi na zewnątrz do pokojów pracowników. Otworzyła pokój Ivara kluczem i weszła do środka. Ivar miał w zwyczaju nie gasić świateł, więc było jasno.

Całe szczęście pozbierał swój bałagan, ale zapach unoszący się w pokoju wskazywał, że mieszkał tu facet. Mocna woda kolońska i dusząca woń perfum Ivara wypełnił nos Samanthy. Zach wszedł za nią i zamknął drzwi. Samantha otworzyła okno, bo zapach był nie do wytrzymania i usiadła na pościelonym łóżku.

Bała się stać, bo nogi zaczynały jej drżeć.

– To... – zaczął Zach i wsunął ręce do kieszeni mokrych spodni. – Twój pokój?

Samantha pokręciła głową i wsunęła dłonie pod pośladki. Ze stresu zaczynało jej drżeć całe ciało.

– Mów, co musisz – powiedziała cicho. – Nie wytrzymam dłużej tego napięcia, Zach.

– Chciałem przeprosić. Przepraszam, Sammy.

Uniosła wzrok i spotkała jego szczere spojrzenie. Dziwnie się przechylał na lewą stronę, ale poza tym nic nie wskazywało na to, żeby był zezłoszczony.

– Mnie? Za co? – wydusiła z siebie.

– Za to, że się tak głupio zachowałem. Przepraszam, w tym magazynie straciłaś wszystko, a ja... – westchnął ciężko i potarł twarz dłonią. – Nie chcę ci mieszać w głowie, widzę, że znalazłaś tu spokój i może jakąś namiastkę szczęścia. – Wziął głęboki wdech, a Samantha nie wiedziała już czego się spodziewać. – Wybaczysz mi?

Wybałuszyła oczy. Ona jemu? Z ust wyrwał się jej nerwowy chichot.

– Nie mam ci czego wybaczać.

– Proszę, Samantha, ja... potrzebuję tego. – Wydawał się cholernie udręczony. – Odejdę i nie będę cię więcej męczyć, po prostu potrzebuję to usłyszeć. Nie chcę zaczynać nowego życia bez wybaczenia.

Nowego życia. Łzy zakuły Samanthę w gardło, więc zacisnęła usta. Tak, mogła mu dać wybaczenie i puścić wolno. Pożegnać i podziękować za pokazanie wszystkiego. Za sprawienie, że poczuła słodycz życia, choć to cholernie bolało.

#2 Jako i my odpuszczamy naszym winowajcomWhere stories live. Discover now