Rozdział 28

137 12 0
                                    

Przesłuchania, pytania, niekończące się prośby o szczegóły i cytaty wypowiedzi. Samantha miała tego dość, wciąż była pokryta krwią Marco i Zacha, bo nie pozwolono jej iść do łazienki. Policjanci najwidoczniej brali ją za członkinię gangu i nie zamierzali odpuścić. Ale ona nie miała do powiedzenia nic więcej.

Wpatrywała się w jeden, wybrany na ścianie punkt, plamę w dziwnym, nieokreślonym kolorze. Zastanawiała się jak powstała. Może któryś z policjantów słysząc kolejną bzdurę z ust osoby aresztowanej, postanowił dać upust frustracji i wywalić kubek kawy z automatu wprost na burą ścianę. Może jakiś aresztowany wpadł w szał, kiedy usłyszał jakie zarzuty mu grożą i chwycił to, co miał pod ręką? A może to nie była plama po napoju, a plama po krwi? Może któryś z funkcjonariuszy nie wytrzymał napięcia i rozwalił komuś nos, po czym przycisnął do ściany?

Ile te mury musiały słyszeć podobnych historii. Może ta plama była tylko jednym ze świadków okropieństw, jakie musiały tu padać. Wyznania morderstw popełnionych z zimną krwią, panicznych płaczów osób niesłusznie oskarżonych, pełnych frustracji warknięć stróżów prawa, którzy nie mogli wyciągnąć przyznania się do winy. Te cztery ściany musiały słyszeć głosy prawników i prawniczek, ubranych w czyste, pachnące garnitury i garsonki. Stukanie zegarków na nadgarstkach, rozkładanie teczek i przekładanie papierów. Te ściany musiały widzieć pełne napięcia tęczówki, porozumiewawcze spojrzenia, tysiące wylanych łez. Musiały słyszeć wyniosły ton, krzyki, histeryczny chichot i szczery śmiech socjopatów mordujących z radością. Musiały czuć wchodzących i wychodzących ludzi, w mundurach i bez nich, pełnych strachu albo wręcz przeciwnie.

Widziały też ludzi takich jak Samantha, odrętwiałych i wyprutych z emocji. Ludzi w głębokim stadium szoku wywołanym traumatycznymi przeżyciami. Kobiety i mężczyzn niezdolnych do wypowiadania słów i składania ich w zdania. Niezdolnych do odczuwania, a tym bardziej, myślenia. Ludzi wpatrujących się w punkt na ścianie, jakby od tego zależało ich życie. Jakby dzięki tej jednej plamie trzymali się w całości.

Może dlatego wciąż tutaj była? Może dlatego nikt jej nie usunął? Może była ostatnią deską ratunku przed zatopieniem się w oceanie smutku i rozpaczy. Może była odsieczą od paskudnych myśli, pozwalała skupić się na czymś istotnym w pokoju pełnym pustki i zimna.

Samantha odwróciła głowę w bok i spotkała się ze swoim odbiciem w lustrze weneckim. Nie była pewna, czy nikt jej się nie przygląda po drugiej stronie, ale niespecjalnie ją to interesowało. Przypatrywała się z kamiennym wyrazem twarzy swoim brudnym policzkom i potarganym włosom. Uniosła w górę podbródek i dostrzegła ślady od noża, których dorobiła się poprzedniej nocy. Poprzedniej nocy? Wydawało jej się, jakby to było w innym życiu. Jakby te dwa, obrzydliwe wydarzenia dzieliły całe stulecia.

Znów spojrzała sobie w oczy i nie mogła uwierzyć, że to wciąż ona. Czuła się martwa, a już na pewno nie czuła się jak Samantha. Kim była? Jeśli jej ojcem nie był Henry całe jej życie było kłamstwem. Cała jej osobowość zaczynała walić się jak domek z kart. Samantha chciała porozmawiać z matką. Zastanawiała się, czy już wie o tym, że jej syn nie żyje.

Widok dziury w czole Marco przysłonił jej obraz widzianej przed oczami własnej twarzy. Zadygotała od mieszanki emocji i odczuć. Była pewna, że do końca swoich dni będzie słyszeć huk dwóch strzałów i upadające ciało. Marco był potworem. Ale mimo wszystko był jej bratem. To on pokazywał jej gwiazdy, chronił przed głupimi dzieciakami i uczył jeździć na rowerze. Potem to wszystko się spieprzyło, ale wspomnienia były jedynym, co jej zostało. Jednym, co łączyło ją z ciałem, które prawdopodobnie leżało już w kostnicy.

Marco nie żyje. Nie żyje. Przestał istnieć, nie ma go.

Huk wystrzałów ze wspomnień zlał się z trzaskiem zamykanych drzwi i Samantha znów podskoczyła na krześle. Spojrzała na swoje splecione na stoliku dłonie i kątem oka zauważyła, jak tęgi mężczyzna siada naprzeciwko z teczką dokumentów.

#2 Jako i my odpuszczamy naszym winowajcomWhere stories live. Discover now