Rozdział XVIII. Forma na wiosnę

146 1 0
                                    

Z okazji święta szkoły Liam powinien założyć mundurek, ale nawet nie zamierzał próbować. Ledwo się w niego wcisnął we wrześniu. W kwietniu... No cóż, aby mieć wagę w normie nie wystarczyłoby aby schudł 20 kilo. Obawiał się, że nawet 200 kg byłoby zbyt małą ilością. A szczerze powiedziawszy nie chciał próbować nawet tej pierwszej opcji.

Od pamiętnego weekendu u Jamesa upłynęło trochę czasu. Liam próbował coś ze sobą robić, ale kiedy próbował iść na spacer, Sami wołał go z cukierni, a gdy kończył wcześniej, to Lidia zabierała go do Macdonalda, pizzerii, albo do siebie i karmiła, aż chłopak z trudem oddychał. Ale był przez szczęśliwy. Co prawda James mówił, że już koniecznie musi wymienić garderobę, ale nawet tego nie chciało się robić Liamowi, między kęsami ciasta. I tak wszyscy w szkole patrzyli się na brzuch, nieważne czy wystawał spod koszulki czy też nie.

- Musimy cię zważyć - szepnął mi James do ucha - wyrastasz z tego specjalnego krzesła, co ci babcia załatwiła. Siedzisz na nim pół dupkiem.

***

- 375 kilo - oznajmił James - 60 kilo w trzy tygodnie daje nam... Nie rób takich oczu, naprawdę zrobiłeś wszystko, żeby do tego doprowadzić.

- Bo ty wcale mi nie pomagałeś - Liam prychnął.

- Bo ja ci nie umiem odmawiać - odparł James - ale skoro czujesz przypływ motywacji to zapraszam cię na randkę na basen. Zaczyna się wiosną. Nowy świat, nowy ty...

Liam uniósł krytycznie brew.

- Nie ma wymówek.

***

Wymówka okazała się dosyć prozaiczna. Liam nie zmieściłby się w bramkach, a stwierdził, że nie ma zamiaru korzystać z przejścia dla wózków, więc wyładowali w pobliskiej restauracji typu - jedzenie na wagę. Jednak tego dnia była specjalna promocja - płacisz raz, jesz ile chcesz.

James zjadł stosunkowo mało. Nawet mniej niż zwykle. Ostatnio nie miał apetytu i stresował się nadchodzącymi egzaminami. Nigdy nie był tak bystry i oczytany jak Liam, plus jemu dochodziły treningi. Bywał przemęczony.

Liam natomiast tryskał energią i zajął miejsce jak najbliżej stołu z jedzeniem. Ku wielkiemu zaskoczeniu Jamesa nie rzucił się na jedzenie od razu. Brunet miał wrażenie, że tym razem chłopak tym razem zachowa zdrowy umiar.

Dawno się tak nie pomylił. Ale musiał przyznać Liamowi, jedzenie było przepyszne. On po prostu nie miał predyspozycji do takich porcji jedzeniowych.

***

Kolejne dni płynęły powoli. Liam chodził a raczej toczył się do szkoły i chociaż czuł na sobie krytyczne spojrzenia, to naukowo robił ogromne wrażenie na nauczycielach, do tego stopnia, że przymykali oko na jego podjadanie na lekcji.

Lidia dotrzymała słowa i nadal przynosiła mu pyszności do szkoły. Za każdym coraz więcej.

- Wiesz, że czym większy jesteś, tym więcej kalorii potrzebujesz? - zapytała niewinnie dziewczyna.

- Przez ciebie staję się coraz większy - odburknął Liam, sięgając po dodatkowe ciasto.

- Powiedziałam ci, że rzeczy z tych rzeczy nie musisz ruszać - zachichotała dziewczyna - wiem, że dzisiaj przegięłam z ilością jedzenia.

- Ale to jest za dobre - odpowiedział Liam, napychając sobie buzię jedzeniem.

***

Tego dnia w ogóle miał nieograniczony apetyt. Wyjątkowo odebrała go Sophie ze szkoły i zabrała do nowej burgerowni, gdzie gdy się dało zjeść radę dziesięć różnych naprawdę ogromnych burgerów, nie trzeba było za nie płacić i dodatkowo dostawało się dziesięć następnych. Całą dwudziestkę, Liam pochłonął bez większych problemów i z chęcią przyjął ogromną misę frytek od kucharza, który był pod wyraźnym wrażeniem jego możliwości.

Następnie zjadł obiad z babcią, pozwalając jej cały czas dokładać na talerz. Został w salonie by się pouczyć do deseru, który składał się z czterech foremek szarlotek, ośmiu pierników, sześciu serników i dwóch tortów o smaku toffi. Potem babcia zostawiła obok na niego na stole czterdzieści pączków, gdyby zgłodniał i chociaż Liam był pewien, że jego brzuch prędzej eksploduje niż zje coś jeszcze, to w ciągu godziny wszystko zniknęło.

Kolacja też nie należała do najmniejszych. W sumie bardziej przypominała drugi obiad, do granic możliwości wypchana tłustym żarciem w towarzystwie napojów proteinowych i coli Liam nie miał większych, by to strawić. Mimo to, na koniec ciężko mu się oddychało, a i tak wielki brzuch jeszcze nabrzmiały od ilości jedzenia.

- Mój wnusiu kochany - babcia zadowolona poklepała go po brzuchu.

***

Kiedy Liam był pewien, że to koniec, przyszedł James.

- W sumie nie byliśmy ostatnio w pizzerii i w Macdonaldzie, więc jak masz ochotę to możemy to zjeść - oznajmił brunet.

Okazało się, że przywiózł 30 pizz XXL, 40 burgerów, ogromne opakowania nuggetsow, ser w panierce i dosłownie góry frytek.

Liam naprawdę był w szoku, że dał radę zjeść to wszystko na raz.

***

- Jak tam ci idzie robienie formy na wiosnę - zapytał James - czy mi się zdaje czy wyrastasz z tych ciuchów, co kupiliśmy dwa tygodnie temu?

- Wydaje - odburknął Liam, sięgając po paczkę czipsów.

Mnie tam forma Liama przekonuje

Słodki wybór Where stories live. Discover now