Rozdział VI Czas diet

154 3 1
                                    

Następnego dnia rano

- Jak to 130 kg - jęknął z niedowierzaniem Liam - to niemożliwe. Nie jadłem prawie fast foodów.

- Ale jadłeś inne rzeczy - spokojnie próbował wytłumaczyć James.

- Ale ja na tyle nie wyglądam - buntował się Liam, nerwowo przeglądając się w lustrze.

- Posłuchaj, pojedziemy dzisiaj po szkole po nowe ciuchy, potem trochę podchodzimy, a jak zrzucisz... Te ostatnie kilogramy, to zaczniemy prawdziwe treningi - James położył dłonie na ramionach przyjaciela, zauważając, że są przyjemnie miękkie.

- Ja powinienem zacząć od razu - jęknął Liam - słyszałeś, w grudniu muszę być w formie.

- Będzie to trudne, ale nie niewykonalne - odpowiedział przyjaciel - dietę wprowadzimy od razu. To znaczy po śniadaniu mojej mamy, bo ona ci tego nie daruje. Zamówimy ci katering dietetyczny.

- No dobrze - westchnął Liam - będę musiał porozmawiać z babcią.

***

Zakupy były ciężkie. Po pierwsze chodzenie było trudne. To znaczy Liam miał wrażenie jakby chodził z obciążeniem, a jego uda cały czas się o siebie pocierały. Po drugie w wielu sklepach nie było jego rozmiaru. To znaczy jego zdaniem były, James jednak upierał się że w trochę luźniejszych będzie mu lepiej. Dla świętego spokoju się zgodził i w końcu z odzieżą z szerszą rozmiarowką znalazł coś dla siebie.

Kupił masę ciuchów, aby tej wątpliwej przyjemności nie powtarzać w najbliższej przyszłości. Innym powodem był fakt, że jego brzuch domagał się jedzenia, James kazał mu to zwalczać.

- Z tym zapasem tłuszczyku, nawet parę dni głodówki by ci nie zaszkodziło - zażartował w końcu, łapiąc dolną fałdę jego brzucha.

- Zabawne - prychnął Liam i kiedy James poszedł do łazienki on wpadł do najbliższego sklepu i kupił trochę słodyczy.

Był zły i zdenerwowany. Należało mu się trochę przyjemności. A poza tym, James zapowiedział wizytę w barze sałatkowym.

***

Po całym dniu głodowania Liam z radością zjadł obiad u babci. Zignorował skrzypnięcie krzesła, na którym siadał i oddał się przyjemności jedzenia.

- Mieli wpaść dzisiaj twoi rodzice na obiad, ale powiedziałam im, że jesteś z Jamesem i dobieracie ci ciuchy i dietę. Ucieszyli się i powiedzieli, że wpadną kiedy indziej, więc na szczęście więcej dla ciebie.

***

Już kolejnego dnia przyszłą pierwsza paczka z kateringowym jedzeniem. Było całkiem smaczne, więc Liam był pewien że wytrwa na nowej diecie.

Tylko w porze lunchu z radością odkrył, że babcia z przyzwyczajenia wrzuciła mu osiem pączków do plecaka, co świetnie dopełniało zdrową dietę.

Potem, w czasie, kiedy jego klasa miała wf, on poszedł do pobliskiego Macdonalda i w nagrodę za ładne trzymanie diety kupił sobie Happymeala i lody.

Potem James odwiózł go do domu. Liam przygotował sobie kateringowy obiad, a potem towarzyszyl babci przy jej obiedzie, jedynie próbując zupy krem z dyni i kurczaka z różna z ziemniakami i sosem serowym.

Potem poszedł do cukierni się uczyć, gdzie jego ulubiony sprzedawca poczęstował go nowościami. Sami cieszył się, gdy mu smakowało. Powoli sam zaczynał wypiekać, więc cieszył się, że ma tak zadowolonego degustatora. Ucieszony zrobił mu pyszne piernikowe latte.

***

Bardzo podobnie wyglądały kolejne dni Liama, który co chwila odmawiał Jamesowi aktywności ze względu na naukę. Zamiast tego dodał do swojej diety odżywki białkowe, popijał słodkie szejki prawie tak często jak wodę podczas nauki. Dodawały mu dużo energii.

- Liam, czy ty jesz coś poza tym kateringiem? - zapytał w listopadzie James.

- A co? - Liam się zaczerwienił, bo był pewien, że jego niegroźne wypady do cukierni, były jego słodką tajemnicą.

James się zawahał. Nie chciał robić przyjacielowi przykrości, ale ten znów wyraźnie przytył. Jego twarz wyglądała jak księżyc w pełni, drugi podbródek zadomowił się na dobre i pojawił się zalążek trzeciego. Tyłek może przestał rosnąć w tak szalonym tempie jak dotąd, ale zamiast tego brzuch wydawał się wręcz eksplodować spod koszuli, której guziki trzymały się ostatkiem sił. Pomiędzy nimi były duże szparyz które powoli wypełniał tłuszcz, naciskając na naprężony materiał, spod którego zaczęła wystawać dolna fałda brzucha, której nie dawało się już wcisnąć w też już przy małe spodnie.

Poza tym, piersi Liama stały się większe niż dużej części ich koleżanek, co bawiło chłopców z ich klasy. Bo podskakiwały, gdy Liam, spóźniony szedł szybszym tempem do klasy.

Ale wiedział, że musi to zrobić dla dobra przyjaciela. Po weekendzie miał wrócić do ćwiczeń na wfie. A nie wydawał się być w zbyt dobrej formie, patrząc, że na wszystkie zajęcia wjeżdżał windą omijając wszystkie schody. W ogóle stał się bardziej leniwy niż zazwyczaj. Kiedy się widywali nie chciał słyszeć o spacerach. Albo się uczyli, albo oglądali filmy i seriale.

- Trochę... Znowu - zaczął James.

- Nie schudłem, tak? - jęknął Liam - chyba naprawdę muszę zacząć się ruszać. Pójdziesz ze mną na basen?

- No dobra - ucieszył się James.

Liam robi się powoli naprawdę duży...

Słodki wybór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz