Rozdział II Sprawa wagi ciężkiej

215 6 1
                                    

Następnego dnia rano Liam cieszył się, że w jego szkole mundurek obowiązywał tylko podczas uroczystości i mógł sobie tego dnia pozwolić na dres, który ostatnio kupił i w przeciwieństwie do większości jego ubrań był przyjemnie luźny.

Chłopak czuł się ciężki jeszcze po wczorajszym obżarstwie, ale babcia nie wzięła tego pod uwagę i wymusiła w niego jeszcze górę naleśników z czekoladą i syropem klonowym. Liam był pewien, że nie w stanie i przysiągł sobie, że tego dnia nie zje już nic nie zdrowego. Patrząc w lustro widział, jak bardzo odpuścił sobie w ciągu ostatnich miesięcy i zamierzał jak najszybciej wrócić do poprzedniej wagi i kaloryfera na brzuchu. Postanowił także pożegnać drugi podbródek, który zdążył się już pojawić.

Liam przeklinał wysokie temperatury we wrześniu, kiedy wychodził z babcinego podwórka. Był niemal pewien, że za nim wejdzie do szkoły będzie dokładnie przepocony.

Na szczęście nie uszedł kilku kroków, kiedy wpadł na koleżankę z klasy, która chętnie go podwiozła, a nawet poczęstowała domowej roboty ciastem.

***

- Wiesz, że przy diecie potrzebny jest ruch - zaśmiał się James, kiedy zobaczył, jak Liam wychodzi z samochodu koleżanki.

- Nie dzisiaj. Dzisiaj jest za gorącą - westchnął Liam.

I w tym momencie zaburzało mu w brzuchu.

- Nie jadłeś śniadania, tak? Wiesz, że tak nie można się odchudzać? - zapytał z troską James - chodź dam ci kanapkę.

Liamowi było głupio, tym bardziej, że od olbrzymiego śniadania nie minęły nawet dwie godziny. W plecaku miał co prawda masę słodkości z cukierni od babci, ale głupio było mu się przyznawać przed przyjacielem, więc chcąc nie chcąc przyjął od niego kanapkę.

***
Lekcje mijały powoli, a przerwy na jedzeniu słodkości w ukryciu. Chociaż na początku Liam był przekonany, że nie da rady zjeść tego wszystkiego w pojedynkę, to jednak podał zadaniu.

Nieco ociężały i senny poszedł na ostatnie zajęcia wf-u. Normalnie były to jego ulubione zajęcia. Ale tego dnia nic nie szło po jego myśli. Strój wyglądał, jakby sprał się w praniu. Cienki materiał białej koszulki dokładnie opinał nieco odmienionej ciało chłopaka, a luźne krótkie spodenki, no cóż... Nie były luźne.

Kumple posłali mu rozbawione spojrzenia i kilka niewybrednych komentarzy, ale Liam zbył to ze śmiechem. Już wyobrażał sobie ich miny, kiedy za parę tygodni zobaczą jak schudł.

Trenerowi nie było do śmiechu i kazał mu zrobić o dwa kółka wokół boiska więcej niż reszcie chłopaków. Liam przeklinał go w duchu już po paru pierwszych krokach, kiedy czuł, jak całe jego ciało podskakuje, a nowy ciężar poważnie utrudnia zadanie. Tak go to zirytowało, że nie zauważył kamienia na bieżni i upadł.

Strasznie rozbolała go ręką i w asyście Jamesa udał się do higienistki.

- Skąd u ciebie taka niechęć do sportu - śmiał się przyjaciel.

Ale i jemu mina zrzedła, kiedy higienistka wysłała ich od razu do szpitala, podejrzewając złamanie ręki.

***

W szpitalu spędzili dwie godziny. James przyniósł im zestawy z Macdonalda.

- Od jutra zaczniesz dietę - rzucił do Liama.

I razem czekali.

Po kolejnej godzinie Liam miał już rękę w gipsie.

- To sobie załatwiłeś zwolnienie z biegania - śmiał się James.

- Ale i tak schudnę - odpowiedział Liam, czując ssanie w żołądku.

***

W domu Jamesa czekała na nich jego mama. Pół Włoszka. Z ogromnym obiadem, którym, gdyby chciała mogłaby wyżywić połowę ulicy. Zamiast tego wpychała tyle jedzenia ile mogła w Liama, aby ten jak najszybciej odzyskał siły.

- Jak ty to robisz, że mieszkając z tą kobietą jesteś taki szczupły - jęknął Liam, kiedy wreszcie znaleźli się w pokoju Jamesa.

- Jestem asertywny - odpowiedział z dumą przyjaciel, patrząc z rozbawieniem, jak Liam jęczy z przejedzenia.

Resztę wieczoru spędzili na oglądaniu seriali. Musieli także zjeść kolację, która różniła się tym od obiadu, że zamiast coli, podano herbatę. Kiedy James poszedł do kuchni, Liam posłodzić trzema łyżeczkami cukru. Nie chciał przyznawać się przyjacielowi, że w wakacje zaczął słodzić.

***

Następnego dnia rano Liama obudził głód i burczenie własnego brzuchu.

- Spokojnie, zaraz mama zrobi śniadanie, po którym nie będziesz głodny do kolacji - odezwał się James.

Zawstydzony Liam otworzył oczy i zobaczył przyjaciela w samych dżinsach. I poczuł się jeszcze gorzej. James miał 185 centymetrów wzrostu i idealny kaloryfer na brzuchu. Szczupłą twarz okalały brązowe loki. W promieniach słońca prezentował się jak młody bóg.

Liam wstał i zaczął się zastanawiać, w którym momencie stwierdził, że dobrym pomysłem będzie spanie bez koszulki. Jego obecne ciało w obecnym kształcie nie nadawało się do prezentowania. Tym bardziej że szybki przyrost masy ciała sprawił, że na jego brzuchu pojawiły się delikatne rozstępy.

- No... Ja najpierw masa potem rzeźba - uśmiechnął się Liam i złapał za fałdkę na brzuchu.

- No widzę - parsknął James - apropos masy. Mieliśmy cię dzisiaj zważyć.

Liam nie do końca był pewien czy to dobry pomysł, ale sam był ciekawy jak wielkie wyzwanie na niego czekało, więc poszedł za Jamesem do łazienki. Z ciężkim sercem wszedł na wagę.

- O chłopie, dobrze że trener tego nie widzi - stwierdził James - 80 kg przy twoim wzroście, to trochę dużo.

Liam kiwnął głową. Jednak nie to go najbardziej przeraziło. W dwa miesiące przytył nieco ponad dwadzieścia kilo i sam nie był pewien kiedy się to dokładnie stało. Stracił nad tym kontrolę. Musiał ją odzyskać. W tym tempie, to na gwiazdkę ważyłby ze 100kg do gwiazdki, a tego bardzo by nie chciał. Szczególnie, że przy jego wzroście 170, byłoby to naprawdę widoczne.

Wciąż o tym rozmyślając, zszedł z Jamesem na śniadanie.

- Widzę, że chcesz utrzymać wagę - zachichotał James i klęknął przyjaciela po brzuchu - wiem, że chcesz uszczęśliwić moją matulę, ale nie musisz zjadać dziesięciu tostów na śniadanie. Szczególnie, że są z majonezem.

Liam zarumienił się. Zawsze, kiedy się stresował to jadł. Teraz po prostu nie zwrocił uwagi na ilość.

I o to drugi rozdział za nami. Piszcie co myślicie

Słodki wybór Where stories live. Discover now