Jeys wyszedł ze swojego apartamentu i skierował się do Reana. Wszedł do niego bez pukania, bo wiedział, że ten na niego czeka.
– Co jest? – spytał.
Rean odetchnął głęboko.
– Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć... Zauważyłeś, jak Veronica na mnie reaguje?
– A konkretnie? – Jeys nie rozumiał, o co może chodzić Reanowi.
– Wszystko, co mówię i co robię, odbiera jako atak i reaguje wrogością, albo agresją.
– Chyba trochę przesadzasz – stwierdził Jeys.
– Tak sądzisz? – Rean patrzył na niego z powagą. – Chciałem dobrze, to potraktowała mnie dziś tak, jakbym umyślnie robił jej na złość. Ta cała szopka z pogodzeniem się była gówno warta. Pewnie zrobiła to tylko ze względu na ciebie, a ja dalej jestem dla niej burakiem, którego nienawidzi.
– Co z tobą, Rean? Nigdy nie reagowałeś w taki sposób.
– Bo nigdy nie byłem tak traktowany przez kogoś, kogo uważam za... – przerwał, jakby szukając odpowiedniego słowa. – Za kompana. Zwłaszcza że nie robię nic złego, ale jeśli to ma tak wyglądać, to mogę zrobić się dla niej niemiły. Przynajmniej wtedy będzie miała powód.
– Przecież chce uczyć cię jeździć na koniu... – odparł Jeys trochę zdezorientowany.
– Uczyć mnie? – powtórzył Rean z ironią. – Chyba mieć podstawy, żeby mnie wyśmiewać, bo wie, że nie mam o tym pojęcia. Myślę, Jeys, że to nie jest jednak dobry pomysł, żebym z wami jechał – powtórzył po raz kolejny.
– Porozmawiam z nią – powiedział Jeys.
– Nie trzeba. Nie ma potrzeby, żebyś wstawiał się za mną, jak za jakimś pachołkiem...
– Kurwa, Rean! Czy ty siebie słyszysz? Rozmawialiśmy już o tym. Albo jedziemy wszyscy, albo nie jedzie nikt.
– Tak chcesz to rozegrać? Szantażem emocjonalnym?
– Jeśli inaczej się nie da, to owszem – potwierdził. – Chodźmy na obiad. Jestem cholernie głodny.
Rean westchnął tylko, ale nic nie odpowiedział. W milczeniu wyszedł za Jeysem na korytarz.
*
Weronika szybko załatwiła swoje sprawy w łazience, przemyła twarz, wytarła ją miękkim ręcznikiem. Zobaczyła rzucone w salonie zakupy i miała odruch, by pochować rzeczy do szaf i szuflad, ale Jeys mówił, że będą rozpakowywać się później, więc złapała tylko nową czapkę i była już gotowa. Wyszła na korytarz, gdzie zobaczyła chłopaków. Miny mieli jakieś smutne, więc uśmiechnęła się do nich.
– O, skończyliście już? Fajnie, zejdziemy razem – powiedziała.
Rean się nie odzywał, Jeys uśmiechnął się przelotnie.
– Mam nadzieję, że te nowe siodła już dotarły – powiedział. – I mam nadzieję, że Rean nie zmienił zdania co do koni. – Spojrzał na niego znacząco.
– Nie wiem, czy jestem w nastroju, wystarczająco towarzyskim, żeby spędzać czas z tymi, którzy niekoniecznie za mną przepadają – odezwał się, ale nie patrzył na żadne z nich.
Weronika spojrzała na niego i podniosła brwi w niemym zdziwieniu. Ewidentnie pił do niej, ale o co mu chodziło? Zapewne o tę sytuację w sklepie, lecz nie potrafiła się domyślić, o co konkretnie.
– Czy ty chciałbyś mi coś powiedzieć? – spytała łagodnym tonem.
Rean powoli odwrócił głowę w jej stronę. Chwilę patrzył na nią bez słowa, tnąc ją spojrzeniem niemal jak piłą łańcuchową.
YOU ARE READING
Sztuka latania (Apokryfy III)
HumorTrzecia część serii „Apokryfy". Jeys, Rean i Weronika w towarzystwie ekscentrycznego milionera Maxa Rosco opuszczają Europę i udają się do Stanów. Zanim dotrą do domu obowiązkowo odstawią kilka dram i komedii. Wszystko zakończy się tragedią, która...