Kopia zapasowa została utworzona cz. 14

11 5 68
                                    

Jeys wyszedł z łazienki, a ponieważ Weroniki jeszcze nie było w sypialni, postanowił wypić drinka przed snem. Wszedł do salonu i zobaczył ją na kanapie.

– Tutaj siedzisz, Świetliku – odezwał się. – Może po drinku na lepszy sen? – zaproponował.

– Chętnie, chyba tego teraz potrzebuję. – Uśmiechnęła się do niego. Świetlik... To było dość niecodzienne określenie. Nikt nigdy jej tak nie nazywał. Musiała przyznać, że to jej się spodobało.

Uśmiechnął się do niej i podszedł do barku. Kiedy otworzył przeszklone drzwiczki, natychmiast zapaliły się halogenowe światełka.

– Szkocką? – Odwrócił się w jej stronę.

– Tak, poproszę. Może po tym uda mi się zasnąć... – stwierdziła bez przekonania.

Wziął dwie szklanki i nalał po porcji alkoholu. Zamknął barek i podszedł do kanapy. Usiadł obok dziewczyny i podał jej jedną ze szklanek.

– Z tego, co zrozumiałem, chyba nie spałaś zbyt wiele ostatniej nocy. Dlatego myślę, że szybko zaśniesz. Zwłaszcza że będziesz mieć najlepszego anioła stróża w tym układzie słonecznym. Poza tym ten etap już jest zakończony. Zaczyna się nowy rozdział, więc załóżmy, że dzisiejszy wieczór to prolog do niego. – Wzniósł swoją szklankę i podsunął nieco w jej kierunku. – Za nowe życie?

– Za nowe życie. – Spełniła toast, cokolwiek miałby on dokładnie oznaczać. Oby same dobre rzeczy. Wypiła na raz ponad połowę zawartości szklanki i poczuła, że alkohol natychmiast ją rozgrzał. – A ten najlepszy anioł stróż to ty?

– No przecież nie będę wołał Reana – odparł pogodnie. – Poza tym, że wtedy to byłby najlepszy szatan stróż...

Też się napił, tyle że do dna i wstał, żeby nalać sobie jeszcze raz. Utracona energia, uzupełniana potem nieludzkimi ilościami jedzenia, a w związku z tym przyspieszony metabolizm, zrobiły swoje i nie odczuł, żeby dziś wypił jakoś szczególnie dużo alkoholu. Czuł się już całkiem dobrze, starając się nie myśleć, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru i jakie konsekwencje spowodowało. Skoro to miało być nowe otwarcie, powinien o tym zapomnieć. Weronika siedziała na kanapie, cała i zdrowa, a to było najważniejsze i choć zdawał sobie sprawę przez co musiała przejść, a przecież mogło skończyć się gorzej. Znacznie gorzej... Poza tym, była tutaj, w jego apartamencie, a to znaczyło więcej niż wszystkie przykre wydarzenia minionych dwudziestu czterech godzin.

– Nieźle się reklamujesz. Mam nadzieję, że będę zadowolona z twoich usług. Jeśli nie, to napiszę skargę, taką na co najmniej trzy strony. – Wstała i oparła się o kanapę, tak by być bliżej niego. Rzeczywiście czuła się przy nim dobrze i bezpiecznie. Poza tym potrafił ją rozbawić, a to też wiele znaczyło.

Kiedy nalał sobie kolejnego drinka, podszedł do niej. Lekko stuknął swoją szklanką o szklankę, którą trzymała w dłoni.

– Skarga na trzy strony jest zawsze mniej szkodliwa niż zwyrodniałe ćwiczenia fizyczne dla kociarstwa. To znaczy pompki. Jestem chyba jedynym z takim stopniem, który zrobiłby coś takiego dla kogoś, kto ma niższy stopień. – Napił się. – A jeśli chodzi o moje usługi, to są tak doskonałe, że nawet nie muszę się reklamować. Klientki walą drzwiami i oknami, a czasami nawet przez balkon... – dokończył ze znaczącym uśmiechem.

– No tak, mówiłeś, że wlazłam balkonem. – Również się uśmiechnęła. – Tu jest pierwsze piętro, pewnie dałabym radę oknem. Ale na szczęście drzwi były otwarte. A, i nie jesteś ode mnie wyższy stopniem, bo ja żadnego nie mam. A w trakcie lekcji jazdy masz mnie słuchać, bo będziesz musiał przyzwyczaić się do tych... zwyrodniałych ćwiczeń fizycznych.

Sztuka latania (Apokryfy III)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora