Rozdział 10.

12 0 0
                                    

Następnego dnia, jeszcze przed świtem, stanęłam pod drzwiami biura. Serce biło mi mocniej na myśl o nadchodzącym spotkaniu. Gdy tylko Çınar pojawił się na horyzoncie, z ulgą odetchnęłam. Jego postać rysowała się wyraźnie na tle porannego nieba, które powoli rozjaśniało się pierwszymi promieniami słońca.

– Dzień dobry, Çınar – przywitałam go ciepłym uśmiechem w języku polskim gdyż o dziwo bardzo dobrze rozumiał nasz język – Mam nadzieję, że mogę liczyć na twoją pomoc w pewnej delikatnej sprawie.

Çınar, zaskoczony, ale zainteresowany, skinął głową, dając mi do zrozumienia, że jest gotów wysłuchać, co mam do powiedzenia. Wiedziałam, że muszę być ostrożna i tak taktowna, jak to tylko możliwe, aby nie narazić go na kłopoty, ale jednocześnie zdobyć potrzebne mi informacje. To było jak taniec na linie, ale byłam gotowa podjąć to ryzyko.

- Liliana - uśmiechnął się mężczyzna 

Nasza znajomość z Çınarem była krótka, ale intensywna. Wspólne chwile na firmowych imprezach, gdzie był zapraszany jako pełnoprawny członek zespołu, pozwoliły nam nawiązać nić sympatii. To właśnie tam, w luźnej atmosferze, mieliśmy okazję lepiej się poznać.

- Co słychać? - zaczęłam by być miła - Dostałeś pracę w tym kompleksie wypoczynkowym o którym wspominałeś na ostatniej imprezie? 

- Tak od dwóch dni pracuje tam i przyjął mnie na świetnych warunkach i póki co na sześć godziny dziennie jednak jestem zobowiązany żeby w przeciągu roku zrobić tytuł ochroniarza kwalifikowanego - powiedział z entuzjazmem.

- To wspaniale, wiedziałam, że ci się uda - odpowiedziałaś z uśmiechem, ciesząc się z jego sukcesu - Rok to bardzo dużo czasu na zdobycie uprawnień. Ale czy nie przesadzasz z ilością godzin? Tam sześć tutaj osiem trochę dużo jak na jedną dobę  

- Nie mam wyboru, przecież wiesz, że muszę radzić sobie sam – wyjaśnił, a w jego głosie dało się wyczuć nutę zmęczenia.

– Pamiętam – odparłam, czując smutek. Çınar miał trudną sytuację finansową – jego rodzice byli starsi i mieli trudności z utrzymaniem domu oraz ośmiorga młodszego rodzeństwa. Jego determinacja, by wydostać się z ubóstwa i zarabiać na przyzwoitym poziomie, była godna podziwu.

- Słyszałem że masz niemałe problemy w firmie - zmienił temat. 

- Nie da się ukryć - przyznałam z żalem - Çınar nie będę ukrywać i owijać w bawełnę. Nie rozmawiam z Shawnem dlatego przyszłam do Ciebie dowiedzieć się pewnych szczegółów i poznać prawdziwego złodzieja. 

- Jestem do twojej dyspozycji, pomogę jak tylko będę mógł - powiedział, kołysząc się na obrotowym fotelu. - Od samego początku wydawało mi się, że ta sprawa jest grubymi nićmi szyta - dodał. 

-Dziękuję, dobrze wiedzieć, że nie wszyscy widzą we mnie złodzieja.

- Kto cię zna, ten w to nie uwierzy - pocieszył mnie.

- Shawn mnie zna bardzo dobrze a jednak jest głównym prowodyrem agresji w moim kierunku

- Słyszałem jak mu odbiło jednak wyglądał na zaskoczonego tą sytuacją. Rozmawiałem z nim, gdy przyszedł sprawdzić nagrania z monitoringu wejścia i holu.

- Udało Wam się coś ustalić? - dopytywałam. 

- Niestety, monitoring nie wykazał niczego konkretnego. Teczka z projektem Shawna wyglądała tak samo jak wszystkie inne, które zwykle nosisz.  A  z weryfikacji wszystkich osób wchodzących do budynku szybko zrezygnowaliśmy - było ich zbyt wiele. Nagrania z kamer w waszym biurze są nie do odzyskania.

Udowodnię Ci....a później....Where stories live. Discover now