Rozdział 12.

32 6 16
                                    

Lądujemy na lotnisku w Ilussorii i wsiadamy do Luxorii. W kilkanaście minut jesteśmy pod rezydencją. Teleporty Vendettich nie działają poza naszym Kontynentem ale może to i dobrze. Miałem kilkanaście godzin by wszystko jeszcze raz przemyśleć.

- Tak jak ostatnio, nic nie mów, obserwuj - rzucam Caelusowi i kierujemy się od razu do biura mojego ojca. Otwieram drzwi i zastaję go razem z bratem nad jakimiś papierami.

- Co tu robisz? - Mariano podnosi głowę znad laptopa. - Jesteśmy zajęci.

- Muszę pogadać z ojcem, zostaw nas.

- Ze mną? Ty? - Alessandro posyła mi swój klasyczny, ironiczny półuśmiech. - Co zepsułeś tym razem?

- Niczego nie zepsułem. Mariano, proszę.

- Nie jesteś pępkiem świata. Omawiamy właśnie kampanię na...

- Mariano. - Patrzę na niego ostro. - To zdecydowanie ważniejsze niż jakaś kampania. Daj mi pięć minut.

Brat prycha pod nosem, ale wychodzi. Biorę głęboki wdech i zaciskam pięści.

- Halo? - Ojciec śmieje się złośliwie. - Mów co masz powiedzieć i nie marnuj mojego czasu.

- Mama żyje. Wiedziałeś o tym?

- Co? - Spogląda na mnie poważnie. - To jakiś żart?

- Myślisz, że żartowałbym na ten temat? Kira Arano żyje. Widziałem się z nią kilkanaście godzin temu.

- Gdzie?

- W Zjednoczonym Cesarstwie. Dowiedziałem się też, że zleciłeś jej zabicie.

- Brednie! - Unosi się i zaczyna chodzić w kółko po gabinecie. - Tak myślałem, że to niemożliwe, by ktoś ją zabił, ale... Szukałem jej wszędzie. Co się z nią dzieje? Powiedziała ci coś, cokolwiek? Skąd... Jak w ogóle dowiedziałeś się, gdzie mieszka?

- Odpowiedz mi na pytanie. Czy to ty zleciłeś jej zabicie?

- Nie, oczywiście, że nie! Caelus, pozwalam ci mnie rozczytać. Przyznaj, że nie kłamię.

- Nie kłamie pan. - Potwierdza Caelus, choć miał nic nie mówić.

- Wiesz, kto ją zabił?

- Nie. Ale po latach podejrzewam, że była zdolna sfingować własną śmierć.

- Dlaczego? - Ojciec milczy. - Dlaczego?!

- Nic nie rozumiesz, Ezio. Nie wiesz, kim jest Kira Arano.

- Oświeć mnie.

- Jeżeli żyje, to... Kurwa! - Opada na fotel i chwyta palcami nasadę nosa. Pociera ją, starając się skupić. Ha. Wcześniej nie zauważyłem tego tiku, ale robię tak samo. - Musimy jak najszybciej wydać Serafinę za Neklana Bohatego.

- Co?

- Bohaci mają najlepszych Protektorów. Będą w stanie ją ochronić.

- Czekaj, o czym ty mówisz? - Opieram się o lakierowane biurko i nachylam nad jego twarzą. - Serafina jest w niebezpieczeństwie? Przez mamę?

- Miałem nadzieję, że naprawdę nie żyje. Ale czułem, że to wszystko wróci. Musiało wrócić. - Wzdycha, mamrocząc pod nosem. - Twoja matka to okrutna manipulantka. Wykorzystała mnie jedynie dla genów Vendettich. Mariano jej nigdy nie obchodził, ty na początku tak, ale jak tylko pojawiła się Serafina, stałeś się planem B. Twoja siostra... Chciała mi ją odebrać. Odebrać mi, moją córeczkę... - Pierwszy raz widzę jak w oczach ojca zbierają się łzy i zamieram w bezruchu. On? Jest zdolny... Jest zdolny do czegoś takiego? - Co jeszcze ci powiedziała?

SPARKLESS 3 [ZAKOŃCZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora