Rozdział XX - 'Hiszpanka i egzaminy'

16 1 0
                                    

Ayla

Trzy miesiące później, 11 grudnia

Zaledwie cztery miesiące wcześniej zupełnie nie umiałam wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało życie w Lipburgh Arts. Nie spodziewałam się, że uda mi się z kimkolwiek zaprzyjaźnić, ani że prawie każdego dnia znajdę powód do śmiechu i radości. Gdyby ktoś wtedy powiedziałby mi, jak prezentuje się moja codzienność, nie uwierzyłabym mu za żadne skarby świata. W trzy miesiące udało mi się przejść ze statusu odgrodzonej od rzeczywistości dziewczyny bez przyjaciół z nienajlepszym nastawieniem, do lekko uśmiechniętej nastolatki, która otacza się czwórką najbliższych znajomych i zaznaje trochę prawdziwego życia zwykłej dorastającej dziewczynki.

Miałam czterech przyjaciół, którym udało się zaskarbić moje zaufanie. Tak samo jak mi ich. Oczywiście należeli do nich Peter, Miura i Miko. Z dziewczynami spędzałam czas przy każdym posiłku, jak i w innych wolnych chwilach.

Natomiast z Peterem byłam uwięziona w pokoju, co oznaczało, że musieliśmy znosić się cały czas. Udało mi się do tego przyzwyczaić stosunkowo łatwo. Sporadyczne droczenie się, opowiadanie przeróżnych historii, wspólne uczenie się w bibliotece, rozmowy o wszystkim i niczym, stały się elementem mojej codzienności. Na początku, kiedy dopasowanie Petera jako mojego współlokatora wydawało mi się istnym koszmarem, nawet nie przeszłoby mi przez myśl, że współdzielenie z nim pokoju mogłoby być całkiem przyjemne. Co jeszcze dziwniejsze, zdarzało mi się malować z chłopakiem. W chwilach, gdy oboje musieliśmy oddać jakąś pracę na zajęcia z Hayes, wspólnie siadaliśmy do sztalug i spędzaliśmy kilka godzin w swoim towarzystwie, Czasami rozmawialiśmy, a czasem po prostu malowaliśmy w głuchej ciszy, pełni skupienia. Zaskakiwał mnie fakt, że było to całkiem... miłe? Po raz pierwszy od wielu lat malowanie sprawiło mi chociaż cień przyjemności. Nigdy wcześniej nie myślałam, że jest to możliwe.

Obecność Petera jakby wszystko zmieniła. Zaczynałam dostrzegać piękno w rzeczach, w których nie sądziłam, że może ono istnieć. Bo czy Ayla sprzed lata pomyślałaby, że nocne rozmowy o tym, jak żyłoby się na bezludnej wyspie, albo opowiadanie sucharów przy ataku śmiechu o trzeciej w nocy z chłopakiem, który był mi obcy zaledwie kilka tygodni wcześniej, byłoby czymś fajnym? Zdecydowanie nie. Zląkłaby się na samą myśl o tym. Jednak Ayla, która od trzech miesięcy żyła w Lipburgh Arts, nie miałaby z tym żadnego problemu. Dlaczego? Ponieważ był to Peter. Zdążyłam mu zaufać i pozwolić mu wejść do mojego życia, jako pierwszy prawdziwy przyjaciel, z którym nie nawiązałam relacji z przymusu. Wszystko między nami było takie... naturalne. Bez żadnych spięć. Wyglądało to jak zwykła przyjaźń. A przynajmniej tak mi się wydawało, że tak wygląda normalna przyjaźń. Nie miałam przecież wielkiego doświadczenia, prawda?

Natomiast poza tą trójką, poznałam kogoś jeszcze. Nazywała się Lea. Przeciętnego wzrostu dziewczyna o południowoeuropejskiej urodzie, z brązowymi, falowanymi włosami i uśmiechem na twarzy. Kiedy w październiku zaczęły się zajęcia dodatkowe, dosiadła się do mojej ławki. I tak zaczęła się nasza znajomość. Wcześniej widziałam ją na innych lekcjach, gdyż była w tej samej klasie, co ja. Nigdy jednak nie zwracałyśmy na siebie uwagi. Kiedy okazało się, że dzielimy zajęcia z dodatkowego angielskiego i malarstwo, zaczęłyśmy spędzać razem więcej czasu. Była typową protagonistką. Otwarta na innych, uśmiechnięta, chętna udzielać innym pomocy i pokazująca swoje emocje do tego stopnia, że można było wyczytać wszystko, co czuje jak z otwartej księgi . Udało nam się zaprzyjaźnić na tyle, że wraz ze swoją współlokatorką Jamie, zastąpiły miejsce Jessiki i Grace przy stole na stołówce. Co prawda Jamie było to dosyć obojętne, bo w przeciwieństwie do Lei nie była zainteresowana nowymi znajomościami, a tworzeniem upiornej sztuki w postaci czaszek i szkieletów na serwetkach. Określając naszą relację, byłyśmy bliskimi koleżankami. Wpasowała się do naszej "paczki" niemal idealnie. Uczęszczała na kółko aktorskie razem z Miurą i Miko, a z Peterem zwyczajnie się dogadywała, na poziomie znajomych. Nie, żebym była zazdrosna.

Wildest DreamsWhere stories live. Discover now