Rozdział XIII - 'Koszmar mojego dzieciństwa'

14 3 0
                                    

Ayla

Robienie czegoś po raz pierwszy zawsze jest ekscytujące. Zabawa świeżo otrzymaną lalką, opiekowanie się nowym pupilem, no i oczywiście pierwszy dzień szkoły. Kiedy Ian przyszedł do naszego pokoju zabrać mnie i Petera na śniadanie, niezmiernie się stresowałam. Nie uśmiechało mi się na myśl, że po ciepłym posiłku czekają mnie ponad trzy godziny w sali artystycznej. „Ciekawe, kto będzie nas uczyć" – pomyślałam. W dzieciństwie rodzice ciągle znajdowali mi nowych nauczycieli malarstwa, dopóki nie zdecydowali się zatrudnić Jillian Hayes. „Co jeśli to ona...?" – przeszło mi przez głowę, jednak odgoniłam tą ponurą myśl tak szybko, jak się pojawiła.

Na wczesne śniadanie zaserwowano tosty francuskie z malinami. Były one moimi ulubionymi owocami, więc kiedy tylko ujrzałam, że mogę zjeść je w kombinacji ze świeżym tostem, niemal pisnęłam z ekscytacji. Tak, wiem, jest to bardzo dramatyczne. Całość popiłam sokiem ze świeżo wyciskanych pomarańczy, podobnie jak ubiegłego wieczora. Ale później zaczął się koszmar...

Zostaliśmy przez panią Dwyer zaprowadzeni do klasy, w której miały odbywać się zajęcia. Jako, że cała nasza grupa uczęszczała na nie, korytarz został zapchany bandą wrzeszczących nastolatków. Uciszyli się dopiero, gdy nauczycielka lekko podniosła głos:

- Zaraz zaczynają się lekcje! Cisza mi tam, Penelope i Imogen, bo zostaniecie wezwane na dywanik!

Po doprowadzeniu uczniów do porządku, wychowawczyni zapukała do drzwi. Ten kto je otworzył sprawił, że niemal dostałam zawału serca.

Wykrakałam.

Absolutny koszmar mojego dzieciństwa. Osoba, która napawała mnie nieskończonym lękiem, za każdym razem kiedy przyglądałam się jej kościstej twarzy. Siwy bob. Mordercze spojrzenie ciskające z głęboko niebieskich tęczówek o zastraszającej sile. Chude jak patyk ciało wysokiej kobiety, do którego przylegała obcisła suknia sięgająca do kolan, podkreślająca kości miednicy. Nic się nie zmieniła. Mowa o nikim innym, jak o Jillian Hayes.

Moje usta opadły. Dreszcz przerażenia przeszedł mnie po plecach. Nie widziałam jej od lat. Ostatni raz zjawiła się w domu trzy lata temu. Od tamtej pory umiałam już malować w pełnym skupieniu. Zalana łzami, zmęczona presją i przytłoczona wspomnieniami okropnych czasów tworzenia pod ścisłą kontrolą Hayes, tworzyłam. Wtedy, kiedy myślałam, że wreszcie udało mi się wyzwolić z zamkniętej i obsesyjnej bańki rodziców, zostałam zamknięta w niej ponownie.

Kobieta nie okazała specjalnego zaskoczenia moim widokiem. Jak gdyby nigdy nic, wpuściła uczniów do klasy i kazała nam się rozsadzić do pojedynczych stołków podstawionych pod sztalugi. Były one rozstawione w kółkach liczących cztery, tworząc dużo wolnej przestrzeni do chodzenia. Sala wyglądała jak na tą szkołę dosyć zwyczajnie. Białe ściany, brak zbędnych zdobień, masa okien, przez które do pomieszczenia dostawało się dużo naturalnego światła.

Dla niej byłam tylko jedną z dawnych uczennic. Nie zdawała sobie sprawy, że jej obecność przysparzała mi tyle stresu i przywoływała wszystkie tragiczne emocje. Ciekawe, ile innych dziewcząt jak ja również miało z nią do czynienia, a zostawiło w ich głowach i sercach drażniące ślady. Prawdopodobnie bardzo mało. Normalni rodzice nie zmuszają swojego dziecka do czegoś, nad czym mają chorobliwą obsesję, prawda?

***

Dałam radę. Trzy godziny lekcji z Jillian Hayes. Nie licząc wszystkich nerwów i tego, jak bardzo tamte zajęcia zniszczyły mi cały dzień, nawet nie było aż tak źle. A przynajmniej starałam się tak sobie wmawiać, chociaż w głębi serca wiedziałam, że tamten poranek był niczym więcej, niż tragedią. Z zrzędliwą miną udałam się do stołówki na drugie śniadanie, ignorując widocznie podekscytowanego Petera. Kiedy próbował opowiadać mi o swoich wrażeniach po pierwszych lekcjach z nową dla niego nauczycielką. Na wszystkie pozytywne komentarze na temat kobiety tylko przytakiwałam głową, lub mruczałam ciche „Mhm". Przy posiłku również nie byłam zaangażowana w rozmowę z żadną z rówieśniczek, jedynie posyłając lekkie uśmiechy równie zadowolonym bliźniaczkom, które energicznie wymieniały się spostrzeżeniami z Peterem. Jessica i Grace podobnie jak ja dłubały widelcami w sałatkach ogrodowych, popijając każdy kęs łykiem zielonej herbaty.

Wildest DreamsWhere stories live. Discover now