Rozdział VII - 'Pokój numer osiem'

23 2 0
                                    

Ayla

            „Co? Jak to? Przecież tak nie można..." – słowa wybrzmiewały w mojej głowie jak powtarzająca się mantra. Wpatrywałam się z szeroko otwartymi oczami to na Dwyer, to na Evans, a później na równie zadziwionego Petera. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie sądziłam, że ta pokręcona sytuacja rozwiąże się w taki sposób.

            - Widzę, że oboje jesteście zaskoczeni. Cóż, my też się tego nie spodziewałyśmy – westchnęła wychowawczyni.  – Niestety, nie jesteśmy w stanie dobrze wyjaśnić wam, dlaczego tak się stało... wasi opiekunowie nie powiedzieli nam, co kierowało ich wyborem.

            Katherine nie lubiła wyjaśniać swojego zdania. Dlaczego jej opinia na dany temat jest taka, a nie inna. Dlaczego woli kolor niebieski od zielonego, albo czemu każda jej sukienka sięga za kolana. Dlatego wcale nie dziwiło mnie to, że nic nie dopowiedziała. „Szkoda" – pomyślałam. – „Może kiedyś opowie mi, co sprawiło, że umieściła mnie w pokoju z nieznajomym chłopakiem."

Czy na pewno takim nieznajomym? Gdybym tylko wiedziała, z łatwością zrozumiałabym decyzję Tilly.

            - Cóż, trochę już późno – Juliette obrzuciła wzrokiem drewniany zegar wiszący nad drzwiami. – Zaraz wrócicie do sali, skąd zostaniecie zaprowadzeni do waszego pokoju.

„Późno?" Właśnie wybiła dwunasta. Dwie godziny temu rozpoczęłam moją szkolną przygodę, a czułam się, jak gdybym przeżyła więcej, niż w przeciągu ostatniego kwartału. „Tutaj jednego dnia dzieje się więcej, niż w domu rok." Oczywiście, że znacznie wyolbrzymiałam sytuację, ale w gdzieś w głębi czułam, że moje myśli poniekąd są prawdziwe.

Z zewnątrz dochodziły odgłosy głośnego bicia dzwonu z wieży zegarowej. Kiedy wybrzmiało ostatnie, dwunaste uderzenie, dyrektorka podniosła się ze swojego fotela, i pożegnała nas. „Mam nadzieję, że nie będzie z nimi żadnego problemu. Chociaż z tą Aylą, to może być słabo, oj słabo" – usłyszałam szepty Evans skierowane do Annalise. Mina nawet mi nie zrzedła. Udawałam, że moje uszy nie wyłapały ani jednego z wypowiedzianych słów. Ani jednego.

Kiedy zostaliśmy wyprowadzeni z gabinetu, całą drogę do klasy spędziliśmy w ciszy. Nie wymieniłam ani jednego spojrzenia z moim nowym współlokatorem, nie podziwiałam też pięknych obrazów zawisłych na ścianach. Cały czas skrupulatnie obserwowałam czubki moich butów, zastanawiając się, jak to będzie pomieszkiwać przez kilka miesięcy z Peterem. Nie tego przecież chciałam. Nie chciałam z nim mieszkać. Dlaczego więc czułam, że jakby się... cieszę?

Peter

Od czasu do czasu spoglądałem na Aylę. Wyglądała na bardzo zamyśloną. Nie ma się czego dziwić, pewnie spodziewała się lepszego obrotu spraw. Nie byłbym zaskoczony, gdyby wolałaby przenieść się do innej szkoły.

A nie wolała. W głębi serca cieszyła się, że zostanie. A z perspektywy czasu, w ogóle nie żałowała podjętej decyzji.

„Jak to będzie z powrotem dzielić pokój z dziewczyną?" Dopóki moja siostra Julia nie wyprowadziła się z Rocksville, współdzieliliśmy sypialnię. Tym razem nie miałem jednak mieszkać ze swoją siostrą, tylko z obcą osobą. Czy także będzie budziła się każdego ranka w świetnym nastroju, chociaż żartobliwie narzekając na niewyspanie, a kładła się spać z jeszcze większym uśmiechem na zmęczonej twarzy? Czy będzie wielokrotnie przeglądała się w lustrze przed wyjściem na zajęcia? Czy będzie śpiewała piosenki pod prysznicem, albo dekorowała swoją część pokoju? Od zawsze ciekawiły mnie rutyny i codzienne zachowania ludzi. Lubiłem ich obserwować, kiedy zdejmowali swoje maski, i pokazywali prawdziwych siebie. A naturalnym ciągiem rzeczy wiedziałem, że prędzej czy później zobaczę Prawdziwą Aylę, a ona zobaczy Prawdziwego Petera. Nigdy nie miałem problemu z odkrywaniem swojej szczerej strony przed innymi, ale teraz mogło być inaczej. Czy byłem gotowy na odkrycie siebie i swojego prawdziwego, biednego życia przed córką jednego z tych bogaczy, o których pisze się w magazynie Forbes? Nie, nie byłem. Za bardzo bałem się, co o mnie pomyśli. Mogłoby to zniszczyć nikłą szansę na możliwą przyjaźń z dziewczyną, której kasztanowe fale urzekły mnie bardziej, niż można by się spodziewać. Westchnąłem. Nie tak wyobrażałem sobie dzisiejszy dzień.

Wildest DreamsWhere stories live. Discover now