Rozdział I -'Pożegnania to część życia każdego z nas, Księżniczko'

101 6 3
                                    




Ayla

- Gotowa?

- Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - dopięłam walizkę i lekko uśmiechnęłam się do Katherine. Chociaż nie byłam do końca pewna, czy to prawda.

- A Poober? Pożegnałaś się z nim? Masz jeszcze chwilę, zanim wyjedziemy.

Ach, Poober. Chomik, który dostałam od Kate na moje dziesiąte urodziny. Zawsze o takim marzyłam. Był mały, ale gruby. Jego sierść była biała, a pokrywały ją liczne brązowe plamki. Odnosiłam wrażenie, że to małe stworzenie wraz z Katherine będą jedynymi, którzy będą za mną tęsknić, kiedy wyjadę.

- Oczywiście, że tak. Jak mogłabym zapomnieć o moim mysiu-pysiu? - podeszłam do klatki chomika i lekko go pogłaskałam. - Będę za tobą tęsknić, mały - szepnęłam do Pubera i ostatni raz wzięłam go na ręce. - Obiecaj, że zajmiesz się nim jak najlepiej możesz, Tilly.

Tilly było jednym z przezwisk, które wymyśliłam dla Kate. Kiedy byłam mała, uwielbiałam bawić się z nią w mamę i córkę. Tylko, że w tej zabawie to ja byłam mamą, a Katherine córką. Odkąd pamiętam chciałam mieć córeczkę, która nazywałaby się Tilbury Elizabeth Spencer, a mówiłabym na nią Tilly. Nie mam bladego pojęcia, skąd wziął mi się ten pomysł, ale oto była sobie Tilbury. Tilbury Elizabeth Spencer

- Jasne, Priscillo. Dla Ciebie wszystko - teatralnie ukłoniła się Tilly.

Nigdy nie lubiłam mojego imienia, Ayla. Było za mało... królewskie. W dzieciństwie przechodziłam różne fazy. Jedną z nich była obsesja na punkcie księżniczek i zamków. Nie było dnia w którym nie udawałabym królewny. Kate nadal była Tilly, tylko że stawała się moją służącą. Ja natomiast kazałam mówić na siebie Księżniczka Priscilla Pierwsza. Pewnego razu kiedy Katherine nagięła tą jakże świętą zasadę, nazywając mnie po prostu Księżniczką Priscillą, została uwięziona przeze mnie w lochu z kartonowych pudeł. Spędziła tam cały dzień, dopóki nie zlitowałam się nad nią i wypuściłam ją tylko po to, aby zrobiła mi naleśniki.

Katherine była moją opiekunką. Należała do osób cierpliwych i łagodnych. Nie pamiętam ani jednego razu, kiedy krzyczała na mnie, lub chociażby lekko podniosła głos. Pamiętała każdą z moich dziecinnych zachcianek, każdy wymysł, wszystko co do jednego. Moi rodzice zwyczajnie nie mieli na to czasu - byli tak pochłonięci pracą i sobą, że nie poświęcali mi ani chwili. Jedynie na krytykę. Poza tym zwyczajnie się mną nie interesowali. Byłam dzieckiem na pokaz. Idealnym do zdjęć i pochwalenia się przed znajomymi moimi dobrymi wynikami w nauce i ślicznymi obrazami. Całe wychowanie mnie powierzyli Kate, bo wiedzieli, że jest odpowiedzialna i nie odejdzie. Może i to samolubne, ale od zawsze tkwiłam w przekonaniu, że Tilly kocha mnie bardziej niż kogokolwiek. Spędzała ze mną cały swój czas - poza nielicznymi weekendami, kiedy jechała do Rocksville, odwiedzić swoją mamę. Zadaniem Katherine było trzymanie mnie w zamkniętej bańce, bez dostępu do świata zewnętrznego. Nie znałam go, mimo, że Kate próbowała kilkukrotnie go mi pokazać. Zawsze kończyło się to dla niej źle. Pewnego wieczoru, po tym jak wymknęłyśmy się z domu na szybkie zakupy spożywcze, słyszałam, jak rodzice surowo besztali moją opiekunkę. Pod jej adresem padły liczne bluzgi, wyzwiska, a nawet groźby wyrzucenia z pracy. Po tej sytuacji już nigdy nie wyszłam z domu bez pozwolenia rodziców.

- Tilly! Jak śmiesz tak się do mnie odzywać, ty szczurze lądowy! Ja jestem Księżniczka Priscilla Pierwsza! - wybuchnęłam śmiechem i rzuciłam się w ramiona Tilly. Kochałam ją bardziej niż kogokolwiek innego, tak jak ona mnie. Była dla mnie jak matka, której tak naprawdę nigdy nie miałam.

***

            Mimo ekscytacji wyjazdem, widok pięciu walizek ustawionych w przedsionku mojego domu zasmucił mnie. Katherine poprawiała swój płaszcz, najśliczniejszy Brytyjczyk krótkowłosy, czyli mój kot Benson smacznie spał i cichutko mruczał, a gosposia Madison czyściła blaty kuchenne - ta chwila wyryła się w mojej pamięci na zawsze. Tego właśnie widoku miało mi brakować przez następne trzy miesiące, aż do przerwy świątecznej. Zakręciła mi się łezka w oku. Cicho powiedziałam:

- Będziesz pisać do mnie listy, Kate? - zarówno ona, jak i Maddy spojrzały na mnie z rozczuleniem.

- Oczywiście, że tak - odparła spokojnie. - Ja będę do ciebie pisać, a ty do mnie, dobrze? Lipburgh nie jest daleko - listy szybko dojdą.

Przytaknęłam i obie kobiety się odwróciły. Westchnęłam i dodałam:

- A ty, Madison? My też będziemy pisać? - zaskoczona odwróciła się w moim kierunku.

- Och, nie spodziewałam się, że będziesz chciała... - zarumieniła się.

Maddy od kilku lat sprzątała w naszym domu. W wolnych chwilach, spędzała czas ze mną i Tilly. Była idealną kompanią do wielu zabaw, ponieważ z jednej strony była spokojna i zrównoważona jak moja opiekunka, a z drugiej doskonale umiała rozmieszać wszystkich dookoła i rozkręcać nawet najnudniejszą zabawę. Lubiłam ją. Nie byłyśmy sobie najbliższe, jednak jej obecność można było wyczuć w całym domu. Zapach jej lekkich, waniliowych perfum, jej pikowana czarna kurtka na wieszaku, ciche szmery sprzątania na dole, zawsze idealnie ułożone książki na regałach - to tylko niektóre rzeczy, które z nią kojarzyłam. Wiedziałam, że będzie mi jej brakowało.

- Jasne, chcę mieć z tobą kontakt - uśmiechnęłam się lekko.

Madison odwzajemniła uśmiech i przytuliła mnie. Do uścisku dołączyła Katherine, a ja zaczęłam płakać.

- Dlaczego pożegnania muszą być takie trudne? - wydukałam, kiedy już się wyściskałyśmy.

- Pożegnania to część życia każdego z nas, Księżniczko. Coś się kończy, coś się zaczyna, mówią. Czeka cię jeszcze wiele takich chwil, ale zawsze przyjdzie moment, kiedy wspomnisz je pozytywnie. Ludzie odchodzą i przychodzą. Nie jesteś już małą dziewczynką, musisz nauczyć się samodzielnego życia. Zaczyna się nowy rozdział. Dla każdej z nas - Kate popatrzyła na mnie wyrozumiale. - My też będziemy za tobą tęsknić. Będziemy o tobie myśleć każdego dnia, o każdej porze. Wiem, że czekałaś na ten moment.

- Po raz pierwszy zaznasz prawdziwej wolności - Maddy dodała i pogłaskała mnie delikatnie po plecach.

- Właśnie. Więc ciesz się chwilą, rozwijaj swoje pasje. Zaprzyjaźnij się z innymi, przeżyj swój pierwszy pocałunek!

Nagle zmieniłam się w czerwonego buraka.

- Katherine! Nie będę się całować!

Wszystkie się zaśmiałyśmy.

- Możliwe, że kiedyś podsłyszałam jak mówiłaś o tym, że marzy ci się pocałunek z Kristofem z Krainy Lodu... Wiesz, MOŻLIWE, że to usłyszałam...

Popatrzyłam się surowo na Madison i ponownie poczerwieniałam. Nie byłam jednak zła. Doceniałam, że pamięta. Faktycznie tak powiedziałam. Po obejrzeniu Krainy Lodu miałam obsesję na jej punkcie. Oglądałam ten film cały czas, nieustannie paplając o nim każdemu (każdy - czytaj: Tilly). Kiedy dowiedziałam się, co to znaczy miłość, ogłosiłam, że zakochałam się w Kristofie. Pamiętam, jak z okazji moich ósmych urodzin, gosposia i Kate przygotowały dla mnie małe przyjęcie, o tematyce tej bajki. Byłam w siódmym niebie.

- Może i to powiedziałam, ale to było dawno temu - odpowiedziałam. - Nie ręczę za siebie w tamtych czasach.

Po pokoju rozniosła się kolejna fala gromkiego śmiechu. Na szczęście nikt nie mógł nas usłyszeć. Rodziców jak zwykle nie było w domu. Nie zależało im na pożegnaniu ze mną. „Praca" - tłumaczyli się.

- Wracając do wyjazdu... jak już mówiłam, ciesz się chwilą. Wykorzystaj ten czas jak najlepiej, rób to co uważasz za słuszne i słuchaj się siebie - zaczęła Katherine.- I pamiętaj, naprawdę doceniaj ten czas - pocałowała mnie w czoło.

Moje oczy ponownie zaszły łzy. Naprawdę kochałam Tilly. Była jedyną osobą, która była. Po prostu była. Była ze mną w moich gorszych i lepszych chwilach. Wtedy kiedy jej potrzebowałam, jak i wtedy, kiedy miałam jej dość. Zawsze mnie broniła. Umiała postawić się rodzicom, w mojej obronie. Chciała, abym mimo życia w zamkniętej domowej bańce, zaznała choć trochę szczęścia. Pocieszała mnie, rozbawiała, radziła i wychowywała. Bez niej nie byłoby mnie na tym świecie. Dbała o mnie podczas chorób, uratowała od próby samobójczej, kiedy nie mogłam już znieść samotności. Kochałam ją tak bardzo, jak kocha się mamę. Jak kocha się osobę, która każdego dnia na nowo daje ci życie.

Wildest DreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz