Rozdział IX - 'Puszczanie oczek'

14 0 0
                                    

Ayla

W oczekiwaniu na oklaski i radosne wiwaty, kobieta rozłożyła nisko ręce i westchnęła. Nikt z siedzących nie wykazywał szczególnego zainteresowania nadchodzącym wywodem ze strony nauczycielki, zajmując się wszystkim innym, tylko nie słuchaniem. Jedna dziewczyna zaczęła intensywnie obgryzać paznokcie, jakby to miało umilić jej czas. Dwóch chłopaków obok Petera siłowało się po kryjomu na ręce, a za nimi kolejne osoby grały w głuchy telefon. Nagle wszystkich od swych zajęć oderwało głośne klaśnięcie Annalise.

- Teraz już będziecie słuchać? – uniosła dłoń pełną kluczy i skierowała wzrok w stronę rozkojarzonych nastolatków. – Czy musiałam sprowadzać się do przedszkolnych metod i zabierać klucze do waszych pokoi? Czy naprawdę muszę powiedzieć c z t e r n a s t o l a t k o m, – bardzo wyraźnie wypowiedziała to słowo, kładąc duży akcent na końcówce – że tylko jeśli posłuchają mnie przez następne pół godziny, później dostaną czas wolny?

Na hasło „czas wolny" na dziedzińcu zapadła cisza i spokój. Żadnych głuchych telefonów, szeptania beznadziejnych sucharów do ucha, siłowania się... wszyscy solidarnie podjęli decyzję o postępowaniu według zasad kobiety.

- Magia – wymruczała pod nosem na tyle głośno, aby dało się to usłyszeć. – Zawsze działa.

Odłożyła pęk brzęczących skrawków metalu na mały drewniany stolik, z którego pospiesznie zabrał je Ian i rozdzielił je pomiędzy resztą mężczyzn. Każdy z nich ponownie ustawił się idealnie prosto, w linii.

- Udajmy, że to całe zamieszanie się nie wydarzyło – odchrząknęła. – Wszyscy już się znamy, a jeżeli nie, to już jutro będziecie mieli okazję to zrobić dokładniej, na pierwszych lekcjach.

Z owego stolika podniosła kilkanaście płaskich teczek i wręczyła każdemu po jednej. Sama zostawiła jedną dla siebie.

- W każdej z tych teczek – otworzyła granatowy karton, z imieniem zapisanym w złotej kursywie – znajduje się wasz plan lekcji. Wspólnie, jako klasa, będziecie uczęszczać na cztery zajęcia podstawowe. Język angielski, oraz jeden z języków obcych, matematykę, i malarstwo. Następnie każdy będzie musiał wybrać trzy przedmioty dodatkowe, które was interesują. Listę ich znajdziecie na drugiej kartce, sugeruję abyście zajrzeli tam później – skierowała się w stronę dziewczyn, które już zaczęły między sobą dyskutować, na jakie lekcje się zdecydują. – Na podjęcie decyzji macie dużo czasu, gdyż do końca września będą one wszystkie obowiązkowe.

Wśród uczniów rozległy się ciche jęki.

- Od października poza wybranymi przedmiotami rozpoczną się także zajęcia pozalekcyjne, obowiązkowe. Ich spis również zobaczycie na stronie drugiej.

                                                           ***

Po kilkudziesięciu dłużących się minutach wykładów Dwyer, wreszcie otrzymaliśmy klucze. O szesnastej mieliśmy stawić się na obiedzie na stołówce, co oznaczało około dwie i pół godziny w pokoju. Cieszyła mnie ta wiadomość, gdyż wizja, w której czekają na mnie nierozpakowane i nieuporządkowane walizki, nie dawała mi spokoju. Mój perfekcjonizm nie był w stanie znieść takiego widoku. Wszystko musiało być już zrobione. Buty ułożone na półkach, ubrania zawieszone na wieszakach, bielizna posegregowana w szufladach; jeszcze do niedawna tym wszystkim zajmowała się Katherine wraz z Madison. Wtedy z punktu widzenia obserwatora wydawało się to prostym zadaniem. Ktoś inny się to ogarniał, ja nie robiłam nic.  Jednak teraz, kiedy ta cała robota czekała na mnie, nie tryskałam ekscytacją.

            Chociaż nawet gdybym uporała się z bagażami wcześniej, i tak nie mogłabym opuścić sypialni. Dopiero po posiłku czekało nas oficjalne oprowadzenie po terenach szkoły. Trzymając w dłoniach klucz do naszego pokoju, odmeldowaliśmy się u nauczycielki i podążyliśmy w jego stronę. Otoczeni tłumem nastolatków w ciszy odnaleźliśmy właściwy korytarz z częścią mieszkalną. Przekręciłam kawałkiem metalu w drzwiach i pociągnęłam za klamkę. Zamknęłam je za sobą i odetchnęłam z ulgą. „Im szybciej zacznę, tym szybciej skończę" – pomyślałam i niemal natychmiast zabrałam największą z walizek do garderoby. Kiedy ciągnęłam za sobą ciężki bagaż, usłyszałam głośny odgłos skrzypienia materaca. Odwróciłam głowę, a przed moimi oczami ukazał się Peter, leżący na swoim łóżku, na plecach w pozycji rozgwiazdy.

            - Serio? – zapytałam go z nutą dezaprobaty w głosie.

            Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

            - Nie rozpakowujesz się? A na dodatek położyłeś się w brudnych ubraniach na świeżo wypranej pościeli?

            Ponownie, moja perfekcjonistyczna strona wewnętrznie dostawała szału. Mundurek szkolny, który miał już dzisiaj styczność z między innymi .  siedzeniami w pociągu, krzesłami w sali lekcyjnej oraz kamienną fontanną, na której równie dobrze kilka godzin temu mógł wypróżnić się ptak, teraz przenosił te wszystkie zarazki na łóżko. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że na miejscu Petera musiałabym później spać w takim brudzie.

            - E, tam. Najpierw chwila relaksu, później się tym zajmę – nonszalancko machnął ręką. – A odpowiadając na twoje drugie pytanie, nie mam pojęcia gdzie ty tu widzisz brudne ciuchy.

            Westchnęłam z nieudawanym załamaniem.

            - Nasze mundurki są brudne, Peterze.

            Chłopak usiadł i zaczął się przyglądać materiałowi jego spodni i koszuli.

            - Hmm.. żadnej plamy tu nie widzę...

            Spokojnie... Spokojnie... Nie denerwuj się...

            - Nie widzisz plam, ale nie widzisz też wszystkich zarazków, które siedzą na tych ubraniach – starałam się zachować spokój.

            Nieudolnie, gdyż mój współlokator dorzucił na sam koniec swoje trzy grosze:

            - No, faktycznie ich nie widać. To znaczy, że ich nie ma, prawda?

            Nie wytrzymałam. Pełna irytacji podniosłam walizkę i zamknęłam za sobą łazienkowe drzwi.

            Wtedy działał mi na nerwy, ale później... w sumie też.

Peter

Kiedy Ayla opuściła pokój, zdałem sobie sprawę, jak bardzo ją zirytowałem. Doskonale wiedziałem, o co jej chodziło, jednak moja intuicja kazała mi stać się denerwującym głupkiem, który udaje, że nie wie najprostszych rzeczy. Mimo, że nigdy nie przeszkadzało mi zwykłe, nieformalne funkcjonowanie w „brudnych ubraniach", coś sprawiło, że wstałem z łóżka. Może był to przekonujący ton głosu dziewczyny, który namówił mnie do tego?

Nie wiedziałem, że ten głos kiedyś namówi mnie do czegoś znacznie gorszego; czegoś, co odmieni moje życie o 180 stopni. Czegoś, co sprawi, że odkryjemy całą prawdę, która miała być nam nieznana.

Zdecydowałem powiedzieć „Nie", swej myślicielskiej naturze i więcej nie zgłębiałem powodu mojego zachowania. Podszedłem do walizki, podobnie jak Ayla zgarnąłem największą z nich i udałem się do swojej garderoby. Nie było w niej dużo rzeczy, więc z rozpakowywaniem poradziłem sobie całkiem sprawnie. Kiedy wyłożyłem ostatnią koszulkę ze sportowej torby, odetchnąłem z ulgą. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zadowolony z siebie.

Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Minęła zaledwie godzina. Przenosząc bagaże w tę i z powrotem ani razu nie zobaczyłem mojej współlokatorki. Czyżby czeluści jej przebieralni ją pochłonęły? Zapukałem do drzwi, które wcześniej zamknęła ze złością.

Pukam jeden raz. Cisza.

Pukam drugi raz. Cisza.

„Do trzech razy sztuka"- pomyślałem.

Pukam trzeci raz. Znowu cisza.

Czekałem piętnaście minut, kiedy dziewczyna wyszła.

- Coś się stało? – powiedziała z lekkim przekąsem, jak gdyby wciąż miała mi za złe wcześniejsze zachowanie.

- Nie, nic – na moje słowa założyła ręce. -  Po prostu sprawdzałem, czy nie zostałaś przypadkiem połknięta przez szafę.

- Bardzo zabawne, Peterze.

            - Wiem, taki już jestem – puściłem do niej oczko, kończąc tym samym nasze małe przedrzeźnianie się.

Ayla

            Kiedy przeszliśmy z nieznajomych, do puszczania sobie oczek?

Hmm... Nie mam pojęcia. Może dlatego, że zostaliście wsadzeni ze sobą do jednego pokoju i przez następne kilka miesięcy będziecie na siebie skazani? No, faktycznie, masz rację.

Wildest DreamsWhere stories live. Discover now