11. Tuż obok.

126 5 3
                                    

ELLIE

Pochylam się wykonując ostatnią figurę. Po chwili piosenka się kończy, a ja kłaniam się ze śmiechem, kiedy słyszę głośne okrzyki i brawa. Podjeżdżam do barierek i z szerokim uśmiechem tonę z czekoladowych tęczówkach chłopaka, który nie przerywa kontaktu wzrokowego. Bierze mnie w ramiona, a ja pozwalam sobie się w niego wtulić, głośno oddychając. Wraz z wdechem, dociera do mnie również zapach Simona, który tylko potęguje moje odczucie tonięcia.

- To było trochę niesamowite. - stwierdza chłopak, na co podnoszę wzrok i marszczy brwi. Simon przewyższa mnie co najmniej o głowę.

- Trochę, hm? - pytam, przekrzywiając głowę i nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Trochę, żeby ego ci za bardzo nie podskoczyło. - mówi ze szczerym śmiechem, na który moje ciało reaguje dziwnie. Ciepło wypełnia moją klatkę piersiową. Simon z powrotem przyciąga moją głowę do klatki piersiowej i składa na niej pocałunek. - Tak poważnie, jesteś najlepsza, chaparrita, i mam nadzieję, że o tym wiesz.

Podnoszę lekko głowę i kładę dłoń na policzku Simona. Boże, ten niepozorny, młody chłopak tak zawrócił mi w głowie. Chciałabym stanąć na palcach, żeby go pocałować, ale nadal stoję w łyżwach, więc nie mogę tego zrobić. Śmieję się i staram się przyciągnąć jego twarz do swojej. Na szczęście Simon łapie aluzję i wciska w moje usta tak mocny pocałunek, że kolana się pode mną uginają. 

- Daj jutro czadu, jasne? - pyta, na co kiwam głową. Chłopak jeszcze chwilę się mi przygląda, po czym znów mnie całuje. - Stresujesz się jutrem?

- Nie, niezbyt. - mówię, kierując się w stronę szatni. Siadam na ławce, a Simon, tak jak zawsze, klęka przede mną i rozwiązuje sznurówki moich łyżew. Jestem nieco wzruszona tym widokiem. Nikt się tak o mnie nigdy nie troszczył. Gdy stopy, łydki, uda i oczywiście tyłek są już porządnie wymasowane idziemy zadowoleni do kawiarenki. Simon od razu zabiera się za przygotowanie cynamonowego kakao. 

- El, możemy pogadać? - pyta, lekko smutniejąc, na co mi też psuje się humor. Kolejna nowość, reaguje emocjonalnie na czyjeś wypowiedzi. Kiwam głową, a on lekko wzdycha, przeczesując włosy. - Pamiętasz ten trening po naszej kłótni? Kiedy mi napisałaś, że mnie potrzebujesz? 

- Tak, pamiętam. - mówię, przypominając sobie ten dzień. Otwieram szeroko oczy, bo już wiem o co chce mnie zapytać. A ja jeszcze nigdy przenigdy o tym nikomu nie mówiłam.

- Ja ostatnio opowiadałem ci o lotnisku w Hiszpanii. Chciałbym, żebyś teraz ty opowiedziała mi coś o twojej rodzinie.

- Skąd wiedziałeś, że ktoś z mojej rodziny mnie wtedy uderzył?

- Skąd wiedziałaś, że zamierzam zapytać właśnie o to?

Kręcę głową z rozbawieniem, mimo, że sytuacja nie jest zabawna. Po prostu niesamowite jest to, jak nawzajem z siebie czytamy. Otwarte księgi.

- Mama mnie wtedy uderzyła. Za akcję w szkole. Jestem osobą publiczną i takie rzeczy nie mają prawa się dziać. - te słowa ledwo przechodzą mi przez gardło, które zaciska się od łez, które pragną się wydostać. W końcu wydaję z siebie cichy szloch, ale Simon jest obok. Simon jest tuż obok i chroni mnie przed wszystkim wokół. Jego ramiona stanowią barierę między mną i całym złem. - Opowiedz mi coś fajnego. Nie chcę o tym już myśleć.

- Mam obsesję na twoim punkcie odkąd miałem jakieś siedem lat. - odsuwam się od niego i patrzę w szoku na jego twarz, na której widnieje lekki uśmiech, ale też obawa. - Obejrzałem każdy twój występ. Jak dowiedziałem się, że dostaję się do szkoły, do której ty chodzisz, to wydawało mi się takie nierealne. W mojej głowie miałaś takie idealne życie. 

Simon wzdycha i głaszcze mnie po głowie. Przymykam powieki.

- Strasznie przepraszam, że tak szybko cię oceniłem. Niczego nie żałuję bardziej. Nie wyobrażam sobie, co musisz przechodzić, chaparrita. Jakbyś kiedyś, nie wiem, miała na tyle tragiczną sytuację w domu, że nie mogłabyś tam dłużej zostać, to mój dom jest dla ciebie zawsze otwarty. - mówi, a ja prycham. - Mówię serio, Ellie. Zawsze. Tylko musiałabyś pewnie rozdać kilka autografów. - śmieję się na głos i posyłam Simonowi uśmiech. - Jesteś idolką moich siostrzyczek. Pokochasz je. Mam też brata, ma na imię Antonio. Chciałbym, żebyś ich wszystkich poznała.

- Ja też bym chciała, Simon. Oddałabym wszystko, żeby żyć w takiej rodzinie.

- Kiedyś będziesz. - na te słowa śmieję się, ale szczerze mam nadzieję, że to nie był żart. Bo nie wyobrażam sobie nikogo innego na tym miejscu.

-~-~-~

Szósty grudnia. Dzień występu charytatywnego, ale w sumie wcale się nim nie stresowałam. Jasne, występy publiczne zawsze były jakąś tam obawą, ale robiłam to na tyle często, że nie martwiłam się jakoś bardzo. Innego, zakreślonego w kalendarzu, dnia naprawdę się obawiałam. Dokładnie za trzy tygodnie. Dwudziesty siódmy grudnia. Eliminacje do zawodów stanowych.

Wstaję i krok po kroku przechodzę przez moją poranną rutynę. Po prysznicu wykonuję bardzo mocny sceniczny makijaż. Osobiście uważam, że wyglądam w nim znośnie, ale nie jest to moja ulubiona odsłona. Chociaż do niedawna nią była, teraz preferuję lekki makijaż lub żaden. Najbardziej lubię siebie, gdy w dresach i opadających beztrosko włosach pijemy z Simonem po-treningowe cynamonowe kakao.

Ubieram się w leginsy i body, tak, abym mogła sobie jeszcze poćwiczyć. Pakuję strój i łyżwy do torby treningowej i wyjeżdżam z Samem na lodowisko. 

Po dotarciu porządnie się rozgrzewam, tak, jak uczył mnie Simon, który powinien tu zaraz być. W szatni się przebieram, starając się nie dotknąć niczym twarzy, żeby nie naruszyć makijażu. Do występu zostaje mi jakieś dziesięć minut, więc kieruję się w stronę barierek, aby posłuchać powitania Pana Dyrektora.

- El, tu jesteś! - wita się ze mną Ri, i delikatnie mnie obejmuje. 

- Hej, wiesz, co z Simonem? Mieliście jechać razem. 

- Kazał ci przekazać, że nie dotrze, ale trzyma za ciebie kciuki. To już z nieoficjalnych źródeł, ale chyba coś się stało jego siostrze. Bo wiesz kuzyn wujka koleżanki Aurory pracuje w szpitalu.

W szpitalu? Cholera, co się stało? Czuję, jak przyspiesza mi puls. Simon musi być przerażony. Boże, przecież ja sobie bez niego nie poradzę. Co się stało jego siostrze? Której? Czy to coś poważnego? Co, jeśli mieli jakiś wypadek? Co musi teraz przeżywać Simon. Co ja mam, do cholery, zrobić?

W tej chwili słyszę głośny aplauz i Dyrektora, który z serdecznym uśmiechem zaprasza mnie na lód. Z głośników zaczynają lecieć pierwsze nuty piosenki Lany Del Rey, a ja zaczynam układ. Próbuję się na nim skupić, ale moje myśli krążą wokół Simona i jego siostry. Boże, co się ze mną dzieje? 

Wylądowanie po loopie wyszło mi gorzej, niż kiedykolwiek, a ja już w mojej wyobraźni widzę minę matki. O ile się tu w ogóle pojawiła. Muszę teraz szybko wystartować do salchowa i mimo tego, że daję z siebie wszystko, nie łapię równowagi i zanim zdaję sobie z tego sprawę, ląduję na lodzie i momentalnie kilka ratowników do mnie podbiega. Dotykam głowy i spoglądam na palce, na których dostrzegam krew. A po chwili nie widzę już nic.

Warm cinnamon nightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz