4. Sto procent.

183 10 0
                                    

SIMON

- Moje szczere gratulacje, Simon. Uzyskałeś sto procent! - mówi pani Jenkins i kładzie sprawdzian na mojej ławce. Szeroko się uśmiecham i dziękuję nauczycielce. Ona odwzajemnia mój uśmiech i idzie dalej rozdawać sprawdziany. Do niektórych uśmiecha się szerzej, przy poszczególnych jednostkach kręci zawiedziona głową. W końcu dociera do celu, który mnie interesuje. Ellie kręci zadowolona głową i wyciąga się pewniej na krześle. Nauczycielka wraca do biurka i wygląda na zestresowaną, co szczerze mnie bawi. Tak strasznie boi się przekazać informację, że ktoś jest równy Elisabeth lub od niej lepszy?

- Najlepszy wynik w klasie uzyskał pan Rodriguez. - mówi nauczycielka, ale nawet na mnie nie patrzy. Spogląda w oczy Ellie z tak przerażoną miną, że ja autentycznie walczę ze sobą, by nie wybuchnąć śmiechem. Co to za pojebana szkoła? Czy nauczyciele obawiają się straty pracy, bo dziecko jakiś bogatych ludzi napisało test na dziewięćdziesiąt osiem procent, zamiast na sto? - Simon uzyskał sto procent z tego testu.

Uśmiecham się szeroko do pani Jenkins, która w końcu na mnie patrzy. Ona też posyła mi szybki uśmiech, a następnie zaczyna prowadzić lekcję. Wszyscy odwracają się przodem do tablicy, ale nie ja. Ja nie spuszczam z oczu Ellie, która tak cholernie mnie intryguje. Ona nie ma emocji? Dlaczego nie da się z niej nic wyczytać?

Ale wtedy dzieje się coś bardzo niespodziewanego. Otwieram szeroko oczy ze zdumienia i nadal obserwuję dziewczynę, mając pewność, że mi się to przewidziało. Z ust brunetki uciekł drżący oddech, a jej oczy... zachodzą łzami. Szczerze nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Przez chwilę nie mogę nic zobaczyć, bo pochyla głowę, a jej włosy po obu stronach robią za kurtyny, które zasłaniają całkowicie jej twarz. Ellie po paru sekundach podnosi głowę i wygląda już całkowicie w porządku. Jedno trzeba przyznać, przywołać się do porządku to ona umiała w zadziwiającym tempie. 

Z klasy wychodzę ostatni, bo zatrzymała mnie jeszcze na chwilę pani Jenkins. Powiedziała, że wszyscy są dumni z mojego wyniku, ale mam się nim za bardzo nie afiszować, bo potrzeba im trochę czasu, aby przyzwyczaili się do nowej sytuacji?

Ale jakiej, do cholery, nowej sytuacji? Tego, że ktoś uzyskał dwa procent więcej od nieskazitelnej Ellie. To muszą być jakieś żarty.

Zamykam za sobą drzwi i ruszam do stołówki. Szukam wzrokiem pewnej niskiej dziewczyny z długimi brązowymi falami. W końcu dostrzegam ją, gdy zbliża się do jednego ze stolików. staję centralnie za jej plecami i podziwiam jej figurę. Zgrabne, opalone nogi mieszczą się w białych zakolanówkach. Krótka spódniczka wygląda na niej nieziemsko. Moje palce aż parzą, by dotknąć jej bioder i przyciągnąć ją nawet bliżej siebie. Zamiast tego, w myślach daję sobie z liścia, zaczynam kwestionować swoją moralność i ją zaczepiam.

- Pewnie ci przykro, nie? Bycie drugą po tylu latach górowania nad każdym... - mówię i szeroko się uśmiecham. Po prostu muszę jej dotknąć, więc kładę dłoń na jej ramieniu, ale ona natychmiast ją stamtąd strzepuje. Pokaż emocje, Ellie. No, dawaj. Wiem, że umiesz.

- Gratulacje, Simon. - mówi tylko, a ja przeklinam w myślach. Słodko się uśmiecha i odwraca. Cholera, czemu ty jesteś taka zamknięta i skomplikowana?

I dlaczego, do cholery, tak bardzo mnie to intryguje i... kręci?

-~-~

- Zamkniesz dziś, no nie? - pyta mój szef, a ja kiwam twierdząco głową. - Znowu będziesz do nocy?

- Tak. Taki jest plan. - mówię i przeczesuję włosy palcami. - Jeszcze raz dziękuję za taką możliwość. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy. 

Robert tylko uśmiecha się ciepło, ściąga fartuch i kieruje się w stronę wyjścia. Gdy ja kończę myć podłogę, z głośników w strefie kawiarenki leci "Why'd You Call Me Hen You're High?". Lodowisko jest oficjalnie zamknięte, a dla mnie to znaczy tyle, co wejście do szatni. Przebieram się w sportowe ciuchy i wiążę sznurówki od łyżew. Wchodzę na lód i czuję, że w końcu mogę oddychać. Wściekłe krople deszczu uderzają z zawziętością w okna i dach ogromnego pomieszczenia. Zaczynam sunąć po powierzchni, a na moje usta wpływa mimowolny uśmiech. Ćwiczę po kolei każdą figurę z mojej choreografii, w ten sposób ją doskonaląc. 

Nie wiem, ile mija czasu, ale "Let The Light In" Lany Del Rey, leci w zapętleniu już kilkudziesiąty raz. Krople potu spływają po moim czole, a ja czuję się wolny. Właśnie wtedy obracam głowę, a za szybą widzę Elisabeth Harrington. 

Od razu się zatrzymuję i zdrowo klnę w myślach. Znowu każdy się dowie. Znowu każdy będzie mnie gnębić. ¿Patinaje artístico? ¿Eres una niña? "Łyżwiarstwo figurowe? Jesteś małą dziewczynką?" - odbija się echem w mojej głowie.

Łyżwy suną po lodzie, a dziewczyna jest cała czerwona. Chyba zawstydził ją fakt przyłapania.

- Co tu robisz? - pytam, a ona podnosi do góry rękę z parą jej łyżew i macha mi nią przed twarzą. - Jak tu weszłaś.

- Nazywam się Elisabeth Harrington. - mówi, a ja przewracam oczami. Ego to ona ma wyższe od piłkarzy z naszej szkoły. 

- Znowu będziesz się katować? 

- A masz lepszy pomysł? - odpowiada pytaniem na pytanie i wchodzi na lód. Zaczyna płynnie po nim sunąć, a ja ją naśladuję.

- Tak. Słuchaj, pokaż mi swoją choreografię, a ja dam ci parę wskazówek, jak się nie zajechać. Okej? - dziewczyna patrzy na mnie z politowaniem, ale ja wytrzymuję jej wzrok i to ona się teraz czerwieni. Chyba nie jest do tego przyzwyczajona. Zazwyczaj pewnie jest na odwrót. - Odłóż na chwilę swoje poczucie wyższości i nabierz odrobinę pokory. Dobra, więc jeśli chodzi o lutza, to spróbuj nie lądować na wewnętrznej krawędzi. Wiem, że tak jest prościej, ale sędziowie ci tego nie zaliczą...

I tak się zaczęło. O jedenastej choreografia Ellie jest już w całości ogarnięta i idzie płynnie.

- Koniec na dziś. - mówię i schodzę z lodowiska. Dziewczyna ociera spocone czoło, a jej policzki płoną rumieńcem. Gdy moje słowa nareszcie do niej dochodzą, podnosi gwałtownie głowę i szeroko otwiera oczy.

- Koniec? Jak to koniec? Mój szofer będzie dopiero za godzinę. Chodź, jeszcze chwilę! Proszę! Udoskonalimy jeszcze tego potrójnego toe loopa, okej?

- Nie, El. Na dziś ci starczy. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. - Ellie wpatruje się we mnie jak w obrazek i zaczyna mnie to przerażać.

- W sensie, że... Jesteś ze mnie... dumny?

- Pewnie, że jestem z ciebie dumny. W półtorej godziny posklejałaś całą choreografię. Jesteś bardzo zdolna, dobrze, że prawidłowo wykorzystujesz swój talent. - Ellie się uśmiecha. Ale nie tak przesadnie słodko, jak w szkole. Tym razem szczerze, jestem w stanie stwierdzić to po jej błyszczących oczach. Jej nosek lekko się marszczy, a piegi na policzkach pokrywa jasnoróżowy rumieniec. Jest... urocza. - Masz ochotę na cynamonowe kakao?

- Uwielbiam cynamonowe kakao... Gdzie pójdziemy?

- Jest taka kawiarenka... Centralnie na przeciwko ciebie. - dodaję ze śmiechem, łapię za fartuszek i wchodzę za ladę. Zaczynam podgrzewać mleko z dodatkiem cynamonu, a Ellie śmieje się, a ja widzę szereg równych zębów. Mogę szczerze stwierdzić, że do twarzy jej ze szczerym uśmiechem. 

- Słuchaj, nie mów nikomu, co widziałaś jak tu weszłaś. W porządku? - pytam, a na moje usta wpływa uśmiech spowodowany mlecznym wąsikiem, który został jej nad ustami po spróbowaniu mojego kakao. 

- A co ja z tego będę miała? - pyta podstępnie, a ja uwielbiam każdy moment, kiedy na jej twarzy gości szeroki uśmiech. Wygląda po prostu olśniewająco. Tak normalnie, z włosami w nieładzie, spoconym stroju, bez makijażu, z rumieńcami i pięknym, szczerym uśmiechem.

- Nie powiem nikomu, że tu byłaś i spędzałaś ze mną czas. I już nigdy nie wspomnę o stu procentach. - obiecuję, a Ellie wybucha głośnym śmiechem.

- Zgoda. 


Warm cinnamon nightsWhere stories live. Discover now