Prolog

296 16 0
                                    

Białe łyżwy zdecydowanie, ale z gracją suną po lodowisku. Zaczynam od potrójnego toe loopa, potem wykonuję podwójnego axela. Przechodzę do lutza i próbuję poczwórnego axela, ale znowu ląduję pośladkami na lodzie. 

- Panno Harrington, mieliśmy zamknąć piętnaście minut temu...

- Ostatni raz, obiecuję.

Rozpędzam się, ląduję po idealnym salchowie i staram się wykonać poczwórnego axela. Kolejny raz kończy się upadkiem. Moja kość ogonowa jest już porządnie zbita, ale ignoruję ból i kieruję się do szatni. Przebieram się, pakuję łyżwy i strój treningowy i wychodzę przed budynek. Podchodzę do odpowiedniego miejsca parkingowego i dostrzegam, że mój kierowca już na mnie czeka. 

- Dobry wieczór, panienko Elisabeth. Jest jedenasta trzydzieści, trening się przedłużył?

- Cześć, Sam. Tak, zostałam chwilę dłużej. - patrzę w lusterku na pociesznego staruszka. Pan Sam pracuje jako kierowca moich rodziców odkąd pamiętam. Zawsze czułam do niego sympatię. 

- Chwilę? Nie miała panienka skończyć o dziewiątej? - pyta, ale odpowiedziała mu cisza. Najlepszym sposobem było przemilczenie, bo Sam wtedy odpuszczał. Fakt, miałam skończyć o dziewiątej, ale nadal nie wyćwiczyłam figury, którą trenuję już jakiś czas. 

Czarny SUV zatrzymuje się przed wysoką bramą. Po chwili słyszę głośny dźwięk i brama się otwiera. Przed nami rozciąga się ogromny budynek. Jest biały, bardzo nowoczesny i estetyczny. 

- Dzięki, Sam. - rzucam i wysiadam z samochodu. Podbiegam do drzwi i wchodzę do domu jak najciszej potrafię.

Zrzucam białe Air Force'y i chcę od razu wskoczyć na białe marmurowe schody, ale powstrzymuje mnie kaszlnięcie.

- Nic nie zjesz? - pyta mnie moja mama. Dojrzała, przepiękna kobieta stoi przede mną z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni z pasującymi czerwonymi paznokciami. Jej niebieskie oczy intensywnie się we mnie wpatrują. Spuszczam głowę i idę do kuchni, a ona podąża za mną. Wyjmuję z lodówki mój catering. Na dzisiejszą kolację zjem... sałatkę. No kto by się spodziewał.

- No i jak? Udało się? - mówi, a ja cała się spinam. Wyjmuje z włosów klamrę, a brązowe fale opadają jej na ramiona. Moja mama jest przepiękną kobietą.

- Nie. - mówię cicho, spuszczam głowę i kiwam nią przecząco.

- Jutro widzę cię na lodowisku o szóstej. Gotową. - oznajmia, a ja gwałtownie podnoszę głowę i na nią patrzę. Treningi z mamą były tak wycieńczające, że po ostatnim przez trzy dni nie mogłam wyjść z łóżka. - Skoro twoja trenerka sobie nie radzi, to ja spróbuję. 

- Mamo, jest prawie dwunasta w nocy...

- To nie podlega dyskusji.

Kiwam głową i idę na górę do swojego pokoju. Wszystko tu jest tak irytująco idealne. Łóżko zaścielone jest perfekcyjnie, a pościel nie ma ani jednego zagięcia. Każdy mebel jest śnieżnobiały. Brak kurzu. Brak zarysowań. 

Kładę się na łóżku i włączam Netflixa. Patrzę na konsolę, na której zawsze chciałam zagrać, ale nigdy nie miałam na to czasu. Po chwili wybierania decyduję się na Plotkarę i zasypiam w połowie pierwszego odcinka.

Jestem, kurwa, wykończona.

Warm cinnamon nightsWhere stories live. Discover now