ROZDZIAŁ 35

150 9 0
                                    


Obudziły mnie krzyki. Ktoś potrząsał moim ciałem prosząc żebym się obudziła. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Przecież nie spałam. Spróbowałam podnieść powieki, ale nic się nie stało. Dalej widziałam jedynie ciemność. Postanowiłam podnieść rękę i wtedy ogarnęło mnie przerażenie. Nie mogłam się ruszyć. Byłam jak sparaliżowana.

- Nie słyszę jej – usłyszałam zrozpaczony głos Patricka. – Próbuję wejść do jej głowy, ale napotykam jedynie ścianę. Nie wiem co to znaczy.

Moja panika tylko się nasiliła. Czyżbym zapadła w śpiączkę? Podobno niektórzy ludzie po przebudzeniu dokładnie pamiętali co się z nimi działo. Ale bardzo możliwe było, że ja już się nie obudzę. Przecież ja jeszcze nawet nie zdecydowałam czy chcę zostać wampirem! Ogarnęło mnie niewyobrażalne przerażenie.

- Jej serce niebezpiecznie przyśpieszyło – moich uszu doszedł głos Carlisle'a, a po chwili poczułam jak łapie mnie za rękę badając mój puls. – Ciśnienie zaraz rozsadzi jej czaszkę. Nie jestem wstanie dłużej utrzymać jej przy życiu. Synu. Musisz podjąć decyzję teraz. Za nią. Nie wyobrażam sobie jakie to trudne, ale jestem przy Tobie. Niezależnie od wszystkiego.

Zapadła cisza, która trwała zaledwie parę sekund, ale dla mnie ciągnęła się w nieskończoność.

- Zrób to – wreszcie odezwał się Patrick niezwykle umęczonym głosem. - Uratuj ją.

A więc będę wampirem. Stanę się taka jak Patrick i reszta Cullenów. Z jednej strony poczułam ogromną radość, ale jej miejsce od razu zajął strach. A co jeżeli sobie nie poradzę? Jeżeli głód krwi będzie zbyt duży i nie będę w stanie się opanować? Co jeżeli kogoś zabiję? Czy będę umiała to sobie wybaczyć? Czy Patrick będzie umiał? Nie zdążyłam jednak pomyśleć nic więcej, bo poczułam jak czyjeś zęby wbijają się w moją szyję. Wystarczyła chwila, by moim ciałem wstrząsnął spazm bólu. Wydawało mi się, że wszystkie moje mięśnie kurczą się w jednej chwili, a potem rozpadają na miliony kawałków. Głowa eksplodowała jakby ktoś rozłupywał mi czaszkę od środka. Rozpaczliwie walczyłam o oddech, ale miałam wrażenie jakbym tonęła. Moje płuca płonęły żywym ogniem. W uszach brzmiał mi czyiś przeraźliwy krzyk i dopiero po chwili dotarło do mnie, że należy on do mnie. Ktoś trzymał mnie za rękę. A przynajmniej tak mi się wydawało. Mówił coś do mnie, ale nie umiałam rozróżnić słów. Czułam jak pożera mnie bezkresna czarna toń. Chciałam się w niej zapaść. Stracić przytomność i nie czuć bólu jaki mnie ogarniał. Niestety cały czas pozostawałam świadoma. Czasami płonący w moim ciele ogień uspokajał się i byłam w tedy w stanie powiedzieć co dzieje się wokół mnie. W takich momentach wiedziałam, że obok stoi Patrick z Carlisle'am. Młodszy mężczyzna trzymał mnie za rękę, odgarniał mokre kosmyki włosów z mojej twarzy i szeptał do mnie, że wszystko będzie dobrze. Słyszałam fragmenty jego rozmów z ojcem. Carlisle próbował go pocieszyć, że wszystko będzie dobrze. Żeby się nie martwił.

- Ona cały czas cierpi – usłyszałam jak mówi Patrick – Czuję to wszystko co ona.

Jego westchnienie pełne było bólu. Wydawało mi się, że drugi mężczyzna o coś spytał.

- Jestem w jej głowie – wyjaśnił chłopak. - W końcu znów mogę się tam znaleźć. Ale to co tam teraz jest... Ja ją na to skazałem.

Nie rozumiałam co oznaczają jego słowa. Jak mógł wiedzieć co teraz przeżywam? Nikt nie mógł. Gdzieś na dnie mojego wymęczonego mózgu przypomniałam sobie, że przecież chłopak miał ze mną telepatyczne połączenie. Mógł oglądać moje myśli. Czuć to co ja. Czy właśnie teraz to robił? Po co? Po co skazywał się na to samo cierpienie?

- Patricku nie rób sobie tego – usłyszałam głos Carlisle'a, który potwierdził moje domysły. – Nie pomożesz jej w ten sposób, a jedynie cierpisz.

ImperfectWhere stories live. Discover now