ROZDZIAŁ 22

243 11 3
                                    


W poniedziałek kiedy poszłam do pracy Jeany cały czas opowiadała o tym jak cudowne było nasze babskie wyjście i już planowała kolejne. Ja jednak nie miałam ochoty, ani siły słuchać jej ekscytacji. Zbliżała się pierwsza rocznica śmierci moich rodziców i radość była ostatnim co czułam. Przez następne dni Cullenowie zachowywali się wobec mnie bardzo wyrozumiale pozwalając mi na przeżywanie wszystkich emocji jakie mną targały na mój własny sposób. Im bliżej byłam tej nieszczęśliwej daty tym mój humor był coraz gorszy. Zdarzało mi się wrzeszczeć na ludzi zupełnie bez powodu, by chwilę później w moich oczach pojawiły się łzy. Nawet Patrick nie uchronił się przed moim napadem złości. Kiedy próbował mnie pocieszyć, bo wpadłam w jeden z gorszych momentów smutku warknęłam na niego, żeby się zamknął. Spojrzałam na niego spod byka mamrocząc, że on nie ma pojęcia co czuję skoro jeden z jego rodziców cały czas żyje. Chłopak zacisnął tylko szczękę, ale widząc jego pełne bólu spojrzenie od razu przeprosiłam go za swoje słowa, a po moim policzku poleciały łzy. Patrick przyciągnął mnie do siebie zamykając w szczelnym kokonie swoich ramion. Pośród nich czułam się bezpiecznie i to bezpieczeństwo było tym czego w tym momencie potrzebowałam. Tragedia, która mnie spotkała miała się za mną ciągnąć już do końca życia. Jednocześnie nie mogłam przestać myśleć o tym ile się przez ten rok zmieniło. Jak zmieniło się moje życie. Gdyby nie śmierć moich rodziców nigdy nie znalazłabym się w tym miejscu, w którym byłam teraz. A było to niewątpliwie miejsce, w którym chciałam być. Tym bardziej więc targały mną skrajne emocje. Nie wiedziałam jak powinnam się czuć, ani jak się zachowywać. Nie byłam nawet pewna czy decyzja, którą podjęłam na kilka dni przed rocznicą śmierci, była słuszna. Siedziałam w salonie nie do końca obecnym wzrokiem śledząc program w telewizji gdy Carlisle spytał mnie łagodnie czy nie chciałabym pojechać odwiedzić grobów swoich bliskich. Wtedy wydał mi się to dobry pomysł i zareagowałam na niego niezwykle entuzjastycznie jak na mój obecny stan. Patrick podłapał ten pomysł już planując o której powinniśmy wyjechać. Spojrzałam na niego chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Przygryzłam wargę wiedząc, że to co powiem nie będzie dla niego proste. Możliwe, że skrzywdzę chłopaka swoją decyzją, albo nawet doprowadzę do awantury. Nie wiedziałam za bardzo dlaczego ją podjęłam, ale wydawała mi się ona słuszna jak nic innego.

Patrick – wyszeptałam w myślach przepraszającym tonem. - Chciałabym pojechać z Carlisle'm.

Chłopak zamilkł opowiadanie o tym gdzie najlepiej byłoby spędzić noc, ale od razu odpowiedział mi mentalnie, że nie ma problemu i zabierzemy również jego. Doceniałam to, że chciał się dla mnie poświęcić aż tak bardzo, że był gotów na piętnastogodzinną podróż z własnym ojcem. Tym bardziej ciężko było mi wypowiedzieć następne słowa.

Tylko z nim – sprecyzowałam.

Próbowałam przekazać mu te wszystkie powody, które skłoniły mnie do tej decyzji, a których sama do końca nie rozumiałam. Słuchał mnie uważnie, a ja czułam się gorzej z każdym słowem. Z tym, że nie wyczuwałam w jego myślach gniewu, ani chociaż rozczarowania. Mimo tego wiedziałam co muszę powiedzieć jako ostatnie.

Przepraszam – przymknęłam oczy i odwróciłam głowę.

W ten sposób zerwałam nasze połączenie. Poczucie tego jak niewdzięczna jestem względem Patricka trawiło mnie od środka. Już zaczęłam żałować, że uznałam odwiedzenie grobu moich rodziców za dobry pomysł. Lepiej byłoby gdybym zakopała się pod kołdrą i przeczekała ten czas.

- Emilly, nie rozumiem Twojej decyzji, ale ją akceptuję –powiedział spokojnie Patrick.

Podszedł do mnie kucając przed kanapą i łapiąc moje dłonie w swoje własne. Spojrzałam na niego, a w moich oczach wezbrały łzy. Uśmiechnęłam się jednak lekko do chłopaka, który również uniósł kąciki ust. Widząc, że jestem już w lepszym stanie przewrócił oczami i wskazał na Carlisle'a, który cały czas stał w salonie. Zupełnie zapomniałam o jego obecności.

ImperfectWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu