ROZDZIAŁ 3

451 15 0
                                    


Kiedy obudziłam się rano nie czułam przygniatającej mnie, obezwładniającej pustki. Wiedziałem, że czegoś mi brakuje, ale nie uniemożliwiało mi to funkcjonowania. Wstałam i ubrałam się pierwszy raz nie wybierając dresu tylko prostą czarną bluzkę i jeansy. Dotychczas rozpuszczone włosy związałam w koński ogon. Zeszłam do salonu gdzie napotkałam Carlisle czytającego gazetę. Zupełnie mechanicznie powiedziałam mu „dzień dobry" nawet nie zastanawiając się nad tym, że wypowiadam te słowa na głos. W odpowiedzi uśmiechnął się do mnie szeroko ukazując idealnie proste i białe zęby.

- Miło Cię widzieć Emilly- odłożył gazetę na bok kiedy siadłam obok niego przy stole. - Widzę, że czujesz się już lepiej.

Kiwnęłam głową przyznając mu rację. Sięgnęłam po przyniesioną przez Esme filiżankę kawy i zaczęłam ją powoli pić. Kiedy zjadłam śniadanie i odniosłam pusty talerz do kuchni wróciłam do salonu.

- Moglibyśmy podjechać do miasta? - spytałam nieśmiało. - Chciałabym załatwić parę spraw. Oczywiście jeżeli to nie problem.

Wiedziałam, że Carlisle ma dzisiaj wolne w pracy, ale nie wiedziałam czy nie ma jakiś innych planów na ten dzień. Nie chciałam mu w nich przeszkadzać. I tak czułam, że zajmuję mu swoją osobą zbyt wiele czasu. On jednak wydał się bardzo uradowany moją prośbą i od razu zaczął zbierać się do wyjścia. Jadąc z nim samochodem czułam się z każdą minutą bardziej poddenerwowana. To był pierwszy raz kiedy wyszłam z domu odkąd do niego przyjechałam. W czterech ścianach czułam się bezpiecznie. To był mój azyl. Również wizja spotkania innych ludzi mnie przerażała. Nie byłam na to gotowa. Na tłum i towarzyszące mu rozmowy czy śmiechy. Na szczęście było wczesne popołudnie i niewiele osób kręciło się po mieście.

- Czego więc szukamy? – zapytał Carlisle. - Forks nie oferuje zbyt wiele, ale jeżeli chcesz to możemy pojechać gdzieś dalej. Port Angeles czy nawet Seatlle jeżeli potrzebujesz.

- Na pewno przydałby mi się laptop – zastanowiłam się. - Muszę też zajść do banku. Jakbyśmy zahaczyli o jakąś drogerię byłoby super.

Na szczęście wszystko czego potrzebowałam znajdowało się w miasteczku i nie musieliśmy jechać nigdzie dalej. Nie miałam ochoty na długą wyprawę. Prawdę mówiąc już chciałam wrócić i zająć swoje bezpieczne miejsce na parapecie przy oknie. Możliwe, że za wcześnie postanowiłam wybrać się do miasta. Że było to dla mnie za dużo jak na ten moment. Nie chciałam jednak sprawiać zawodu Carlisle'owi, który całą drogę mówił mi jaka to jestem silna i jak dobrze daję sobie radę. Zacisnęłam więc zęby i postanowiłam, że załatwię to po co przyjechałam. Sprawy w banku poszły nadzwyczaj szybko i po uporaniu się ze wszystkimi formalnościami dokończyłam proces spadkowy. Nie odziedziczyłam po rodzicach dużo. Większość ich oszczędności poszło na moje studia i remont domu. Widząc ile mam na koncie zdecydowałam, że koniecznie muszę rozejrzeć się za pracą. Przerażała mnie ta myśl, bo wiązała się z koniecznością kontaktu z ludźmi i powrotu do normalnego życia. Wątpiłam, że byłam na to gotowa w tej chwili. Ale pieniądze były mi bardzo potrzebne. Postanowiłam jednak, że mimo wszystko za dzisiejsze zakupy zapłacę sama. O ile w drogerii nie było z tym większego problemu, bo zdążyłam wyciągnąć kartę zanim Carlisle spakował wszystko do torby, to w sklepie z elektroniką nie było już tak prosto. Na samym początku problemem okazało się samo wybranie sprzętu. Nie znałam się na tym, a rozmowa z bardzo radosnym sprzedawcą nie szła mi najlepiej. Mruczałam tylko odpowiedzi i czułam, że za chwilę wybuchnę płaczem patrząc na jego szeroki uśmiech kiedy demonstrował mi kolejne modele laptopów. Doktor widząc mój pogarszający się stan uratował mnie w końcu i sam przejął rozmowę. Widać było, że on również zna się na rzeczy. Wybierali model karty graficznej, pojemność dysku czy rodzaj procesora, a ja odetchnęłam z ulgą, że nie muszę podejmować tych decyzji. Nie chodziło tylko o to, że nie miałam o tym pojęcia, ale nie umiałam podjąć żadnego wyboru. Wydawało mi się jakby od moich decyzji zależało wszystko. Wiedziałam, że to irracjonalne, ale nie mogłam pozbyć się takiego przekonania. Kiedy wreszcie sprzedawca spakował mój nowy komputer Carlisle wyciągnął portfel i już chciał płacić, ale złapałam go za rękę.

ImperfectTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang