ROZDZIAŁ 11

233 15 0
                                    


Ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem jednak trzymaliśmy się za ręce cały czas rozmawiając. Nie pamiętałam kiedy ostatnio czułam się z kimś tak dobrze. Wydawało mi się, że nasze dłonie idealnie do siebie pasują. Jego zimna i silna do mojej drobnej i ciepłej. Podobał mi się sposób w jakim gładził kciukiem jej wierzch. Był to ledwie drobny gest, a powodował przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele. Miałam nadzieje, że dla Patricka ten dotyk był równie przyjemny co dla mnie. Im bliżej domu byliśmy tym czułam, że chłopak spina się coraz bardziej.

- Nie mam najmniejszej ochoty tam wchodzić – westchnął kiedy byliśmy na podjeździe, po czym dodał widząc moją pytającą minę. - Wszyscy są w środku.

Ścisnęłam jego dłoń chcąc mu dodać otuchy. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg salonu podbiegła do nas Alice i rzuciła się na chłopaka, by go przytulić. Patrick objął ją wolną ręką drugą cały czas trzymając moją.

- Tak się cieszę – wyszczebiotała pełna przejęcia dziewczyna. -Dziękuję, że pozwoliłeś mi to zobaczyć. Będziecie razem tacy szczęśliwi.

Puściła chłopaka żeby przytulić mnie jednocześnie całując oba moje policzki. Byłam ciekawa co takiego zobaczyła w swojej wizji i zamierzałam ją o to zapytać przy najbliższej okazji. Poczułam jak Patrick cały się spiął. Tuż za Alice dostrzegłam Carlisle. Stał ze spokojną miną przypatrując mi się uważnie.

- Uśmiechasz się – odezwał się do mnie. - Pierwszy raz odkąd Cię poznałem widzę, że jesteś szczęśliwa. Niezmiernie mnie to raduje.

Na jego łagodnym obliczu pojawił się lekki uśmiech. Spojrzał jednak na Patricka i wyraz jego twarzy od razu się zmienił. Spoważniał, a z oczu zniknęły wesołe iskierki.

- Nie skrzywdź jej – powiedział ostro.

Chłopak warknął nieznacznie obnażając zęby, na co doktor odpowiedział tym samym. Patrzyli na siebie tak zajadle jakby toczyli jakąś bitwę. Z kanapy w głębi salonu, poderwali się Emmett i Jasper. Stanęli między Patrickiem, a Carlisle'm obserwując uważnie sytuacje gotowi zainterweniować w odpowiednim momencie. Zareagowali tak instynktownie jakby nie raz byli świadkami takich sytuacji. Alice nie wytrzymała.

- Przestańcie – wrzasnęła. - Jak Wy się zachowujecie? Obojgu Wam zależy na Emilly. Nie możecie się pogodzić choćby ze względu na nią?

Patrick trochę się rozluźnił cały czas jednak podejrzanie patrzył w stronę Carlisle.

- Jeszcze jakieś złote rady? - spytał szorstko.

Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę schodów ciągnąc mnie za sobą. Kiedy mijaliśmy Emmetta ten uniósł kciuki w górę i posłał mi serdeczny uśmiech. W głębi salonu dostrzegłam Rossalie i Esme .Blondynka wyglądała jakby to to wszystko było poniżej jej godności. Żona doktora natomiast patrzyła na mnie ze ściągniętymi ustami. Nie wiedziałam co oznacza jej mina. Czy miała mi za złe ,że zaczęłam się spotykać z Patrickiem? Wiedziałam już, że chłopak jej nie lubi, ale czy odwrotnie ta niechęć również sięgała tak głęboko? Nie przejmując się tym dłużej poszłam za blondynem na górę. Na piętrze przystanęliśmy wpatrując się w dwoje drzwi.

- Możemy do Ciebie? - spytał. - U mnie nawet nie za bardzo jest gdzie usiąść.

Zgodziłam się i po chwili siedzieliśmy na łóżku u mnie w pokoju. Oparłam się o bezgłowie krzyżując nogi i spojrzałam z zaciekawieniem na Patricka, który usadowił się naprzeciwko mnie w dokładnie takiej samej pozycji. Wyciągnął do mnie rękę, a ja bez wahania chwyciłam ją splatając nasze palce razem. Wbił we mnie wzrok swoich bursztynowych oczu, a ja po raz kolejny poczułam się zahipnotyzowana tym spojrzeniem.

ImperfectWhere stories live. Discover now