ROZDZIAŁ 8

277 12 0
                                    


- Wyjdź.

Głos był cichy, ale jego ton wystarczył, żeby zjeżyły mi się wszystkie włoski na karku.

___________________________________________________________


Odwróciłam się, a dziennik wypadł mi z rąk na widok Patricka. Stał w drzwiach i patrzył na mnie z furią w ciemnych oczach. Oddychał głośno wyraźnie próbując się uspokoić, przecież jego płuca nie potrzebowały tlenu. Chciałam coś powiedzieć. Przeprosić, wyjaśnić, że jestem głupia, że nie powinnam tu nawet wchodzić, a co dopiero dotykać jego prywatnych rzeczy. Ale zamiast tego stałam wpatrując się w niego z szeroko otwartymi ustami.

- Wynocha – wycedził przez zaciśnięte zęby.

- Ja... - wreszcie udało mi się coś wydukać. - Ja przeprasza. Nie miałam prawa...

- Nie miałaś – jego oczy ciskały gromy. - Wyjdź stąd.

Powinnam to zrobić. Powinnam uciec do swojego pokoju i nie wychodzić stamtąd dopóki nie zmądrzeję. Ale tak bardzo chciałam przekonać Patricka, że się go nie boję. Że to wszystko co powiedziałam kiedyś na jego temat... Że już tak nie myślę. Ale nie wiedziałam jak miałabym to wytłumaczyć. Jak sprawić, by chciał mnie wysłuchać. Przecież po tym co zrobiłam już nigdy nie będzie chciał ze mną porozmawiać. Mój wzrok mimowolnie odwrócił się w kierunku erotycznego obrazu w kącie pokoju.

- Przepraszam – wyszeptałam.

Zwiesiłam głowę i wyszłam czując na sobie jego palący wzrok. Zatrzasnął za mną drzwi, a ja w życiu nie czułam się tak podle. Musiałam z kimś o tym porozmawiać. Tylko jedna osoba przychodziła mi na myśl. Ale Carlisle był na dyżurze i nie wiedziałam o której wróci. Wyszłam więc przed dom i siadłam na schodkach czekając na niego. Miałam już dokładny plan dlatego gdy podjechał samochodem pod drzwi wyszłam mu naprzeciw trzymając w ręku kartkę z napisem „Musimy porozmawiać". Widziałam na jego twarzy zdziwienie, ale skinął głową zachęcając bym mówiła. Naskrobałam więc poniżej pierwszej wiadomości następną. „Nie tutaj". To wyraźnie zbiło go z tropu. Wskazał na samochód więc wsiedliśmy do niego i zawracając z piskiem opon odjechaliśmy w stronę miasta. Dłuższą chwilę jechaliśmy w milczeniu, aż wreszcie Carlisle zatrzymał się i spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Tutaj nikt nas nie usłyszy – powiedział. - Rozumiem, że o to Ci chodziło?

Skinęłam głową. Wiedziałam, że wampiry mają doskonały słuch i rozmowy przy nich nigdy nie były prywatne. A ja nie chciałam, by Patrick usłyszał to co miałam do powiedzenia.

- Nawet nie wiesz jak mi głupio o tym mówić. – rzekłam spoglądając na swoje dłonie.

Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać. Powiedziałam mu o wszystkim. O tym jak weszłam do pokoju Patricka i znalazłam obraz. Nie chciałam mówić co dokładnie przedstawiał dlatego skłamałam, że był to po prostu portret. Carlisle nie wypytywał o nic więcej i miałam nadzieję, że mi uwierzył. Ciągnęłam więc dalej swoją opowieść. Jak sięgnęłam po dziennik i zaczęłam go czytać. Nie zdradziłam co znalazłam w środku. Już i tak wystarczająco naruszyłam prywatność Patricka, by teraz jeszcze rozpowiadać o tym co przeczytałam. Opowiedziałam jak zostałam przyłapana i jak okropnie się teraz czułam. Carlisle słuchał mnie w skupieniu przez cały czas. Nie wiedziałam jaki ma wyraz twarzy, bo wstydziłam się na niego spojrzeć. Kiedy skończyłam milczał jeszcze chwilę.

- Zależy Ci na nim? - zapytał wreszcie.

Czy mi zależało? Teraz nie było mi ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Zdając sobie sprawę, jak swoim szczeniackim zachowaniem zaprzepaściłam szansę na poznanie go bliżej, zrozumiałam jak mi na tym zależało. Po tym co zrobiłam nie mogłam nawet liczyć na zwykłą rozmowę, a co dopiero coś więcej. Tym jednym, krótkim pytaniem Carlisle uświadomił mi moje powoli rodzące się uczucie. Byłam tym zaskoczona. Nie sądziłam, że mogę zauroczyć się w kimś kogo prawie nie znałam. Pokiwałam tylko głową ze zrezygnowaniem. Co to miało za znaczenie skoro nigdy nie wybaczy mi tego co zrobiłam.

ImperfectWhere stories live. Discover now